Srebrnowłosy zerwał się z miejsca, kiedy potężnej budowy blondyn ruszył w
jego stronę. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że jego zamówienie spadło
na ziemię, a Izaya zajmuje się towarzyszem, tego agresywnego człowieka.
- Jesteś całkiem ładniutka. He he. - zarechotał przygłup, mrugając
szybko swoimi kaprawymi oczkami. Abel wcisnął się w kąt sali jedną
dłonią wyciągając pistolet i chowając go za plecy, a drugą wstrząsając
płyn w buteleczce. Blondyn wyciągnął do niego potężną łapę, i w tym
samym momencie, poirytowany już na dobre Lightwood chlusnął mu
tajemniczą cieczą w twarz. Mężczyzna parsknął zaskoczony, a potem zawył z
bólu gdy trucizna zaczęła wyżerać jego skórę. Zakrył twarz, potężnymi
łapskami, jeszcze bardziej pogarszając sytuację. Srebrnowłosy prychnął z
pogardą, patrząc jak napastnik osuwa się na podłogę. Podszedł do niego
szybkim krokiem, po czym bez wahania przystawił mu broń palną do czoła.
Mężczyzna zamarł, zaskoczony, a nawet przestał szarpać zakrwawioną
twarz. Abel zmrużył oczy przeszywając go chłodnym spojrzeniem.
- Mógłbym ci teraz rozpiździć łeb na całą kawiarnię. Ale chyba tego nie
zrobię. Jeszcze bym się pobrudził. - rzucił bezbarwnym tonem, chowając z
powrotem pistolet. Obrzucił blondyna niechętnym spojrzeniem, po czym
minął go ruszając w stronę Izayii, uśmiechając się pogodnie.
- Może chodźmy w inne miejsce? - zaproponował beztrosko.
[ Izaya? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz