W sumie to ta propozycja była naprawdę kusząca. Teraz jak
tak sobie o tym przypomnę to chyba każdą wolną chwilę Heaven spędza ze mną.
Naprawdę mu musi na mnie zależeć. Kończąc jeść ostatniego naleśnika cały czas
się mu przyglądałam. Przystojniaczek z niego no nie powiem.
[…]
Po zjedzonym śniadanku umyłam talerze i sprzątałam w kuchni.
Oczywiście Heaven kompletnie się do tego nie nadawał bo już od razu gdy wstał
to jego talerz leżał pobity na ziemi. Geniusz z niego. Tak więc kazałam mu się
odsunąć na bok. Jak chce to niech sobie obserwuje. Kiedy tak chodziłam te i we w te czułam na sobie jego wzrok. Na
swoich nogach, tali … sami się domyślcie gdzie on jeszcze mógł patrzeć.
Wychodząc z kuchni uderzyłam go lekko w przeponę dzięki czemu chłopak się
delikatnie zgiął.
-Za co to było, He !? – prychnął już stając normalnie
-Ćwiczę twój beznadziejny refleks.
-Ile razy mi jeszcze powiesz jaki ja jestem beznadziejny !? –
zbulwersował się znowu. Jak małe dziecko. Ale to było w nim takie słodkie.
Denerwował się tak naprawdę za nic, nawet za najmniejsze żarty, za każde
wyzwisko, za wszystko. Stałam tak przez chwile, a jak skończył sobie gadać to
wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Chyba po raz pierwszy w życiu tak się przed
kimś otworzyłam. No, ale już po prostu nie mogłam. – No bardzo śmieszne wiesz !
– prychnął składając rączki na klatce piersiowej i odwracając głowę. Oooo… mamy
foszka ?
-Jesteś uroczy, Heaven. – wymamrotałam jeszcze z delikatnym
uśmiechem na twarzy po czym podeszłam do niego. Stałam tak chwilę patrząc mu w
oczy. Ten jego czuły wzrok. Teraz był czuły. Wieczorem pewnie byłby pełen pożądania.
Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Na tyle by nasze ciała się stykały.
Schylił się nieco by oprzeć swoje czoło o moje. Podniosłam głowę i teraz to
nasze nosy się dotykały.
-Jak ty umiejętnie potrafisz mnie omamić. – szepnął, na co
ja odpowiedziałam tylko cichym chichotem. Znowu. Podniosłam rękę i wczepiłam
palce w jego srebrne włosy. Tym czasem on objął mnie obiema rękoma w tali.
-Ja ciebie wcale nie próbuje omamić. I wcale nie jest tak,
że cały czas mówię jaki ty jesteś beznadziejny. Zadziwia mnie to jaką jesteś
bestią na co dzień a jak delikatny stajesz się dla mnie. Nie potrafię cie
zrozumieć. – właściwie to powiedziałam mu teraz to co leżało mi na sercu.
-Ja ciebie też nie, to chyba na to samo wychodzi. –
zachichotał i już chciał zetknąć ze mną swoje usta jednak ja odepchnęłam się od
jego torsu i przekręciłam.- Wredna zołza.
-Pfff.. jeszcze przyjdziesz w łaskę. – Pokazałam mu język –
Skoro chcesz się przejść to zaprowadzę cie tam gdzie chciałeś iść.
-Gdzie ? – zapytał zainteresowany
-Zobaczysz. – puściłam mu oczko i już za chwilę zniknęłam za
drzwiami pokoju.
[…]
Poczekaliśmy z tym tak do wieczora bo stwierdziłam, ze w
nocy są tam ładniejsze widoki. Złapałam Heaven’a za rękę i tak razem wyszliśmy
z mojego apartamentu. Wyszliśmy z ośrodka co już było i tak niezłą frajda dla
chłopaka. Nie mógł zrozumieć dlaczego nas wypuścili. Ja jednak mam nieco inne
przywileje niż on. Zaprowadziłam go na molo, znajdujące się praktycznie na
środku plaży. Musieliśmy kawałek przejść żeby się do niego dostać. Z powrotem
to chyba Heaven będzie mnie nieść. Stanęłam przy poręczy. Była już godzina 20
więc było dosyć ciemno. Księżyc się już pojawił i gwiazdy odbijały się w głębokiej,
granatowej wodzie.
-Zawsze chciałeś zobaczyć jak tu jest, no nie ? Masz okazję.
– oparłam się rączkami o barierkę i zerknęłam w wodę. Heaven był tak tym
wszystkim zafascynowany, że nie mógł oderwać wzroku.
-Chodź się wykąpać.. – szepnął mi w końcu na uszko i
pociągnął za rękę. No psychol ! Czy jego powaliło do reszty !?
-Oszalałeś !? Jest zimna woda..
-Nie sprawdzisz, do puki do niej nie wejdziesz ! – zachichotał,
mimo wszystko ja nadal nie chciałam iść.- No Vanilla.. zrób to dla mnie.
-A co ty zrobiłeś… dla mnie ? – powiedziałam prosto z mostu.
Nieźle go to zdziwiło. Na tyle by puścił moją dłoń, która za chwilę bezwładnie
opadła na dół. Nie mogłam tego dłużej trzymać bo po prostu trawiło mnie to od
środka. – Przespałam się z tobą… jestem z tobą każdego dnia….. przyprowadziłam
cie tutaj… to wszystko było dla ciebie. –szepnęłam cicho zaciskając malutkie
rączki na materiale sukienki – W zamian za to zostałam nazwana dzi… - nawet nie
mogło mi to przejść przez gardło.
-Vanilla… przecież..ja…. przeprosiłem cie za to. –
wytłumaczył się natychmiast. Niewiarygodnie spokojny. Aż dziwne. Czyli jednak
czuł się za to winny.
-Wiem o tym, ale naucz się że taki rzeczy zostają w pamięci….
-Nie ogarniam cie już. Po co ty do tego wracasz ? – tym razem
już prychnął nieco poirytowany. No i znowu to samo. Nie mogłam wyrazić swojej
opinii na żaden temat.
-Nie chce więcej być zabawką… powiedziałeś mi, że mnie
kochasz, ale tak naprawdę pewnie sam nie wiesz dlaczego…
-Boże… nie chce się z tobą kłócić, bo mi na tobie zależy.
Dajmy sobie z tym spokój… - westchnął i przeczesał swoje włosy. Pff.. jak
zwykle.
-Ta… jasne. – mruknęłam cicho i zaraz odwróciłam się do
niego plecami by znów oprzeć się o barierkę. I spojrzeć w wodę. Nie chce do
tego wracać. Ja tez nie chce, ale co mam zrobić kiedy to ciągle ciąży mi na
sercu. Mam mu o tym nie mówić ? Że czuje się z tym źle. Może jednak za bardzo
się przed nim otworzyłam.
-Vanilla…
-Idź sam. – westchnęłam w ogóle nawet na niego nie patrząc. –
Poczekam… - zacisnęłam zęby i wargi tak żeby nie zabrzmiało to tak bardzo
przygnębiająco.
(Heaven ? sory musiałam xD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz