Dzień Abla nie wyróżniał się wśród innych. Właściwie można powiedzieć,
iż Lightwood powoli wpadał w rutynę. Każdego dnia przeglądał swoje cenne
fiolki, dbał o swoją cudowną harfę i pielęgnował swoje narcystyczne
ego. Potem najczęściej wychodził z apartamentu, by włóczyć się bez celu
po Rimear. Co jakiś czas zaczepiał ludzi, jednak nie nawiązywał z nimi
żadnych relacji. Po tak spędzonym dniu, wracał do pokoju, tylko po to by
pogrążyć się we wspomnieniach i pogardzie do samego siebie, by
następnego dnia wstać z równą obojętnością. Tego dnia wyszedł na dwór.
Włóczył się po parku bez żadnego celu, obserwując ludzi. I wtedy
otoczyła go grupka dziewczyn. Sam nie miał pojęcia jak to się stało. W
jednej chwili szedł samotnie alejką, a w drugiej znajdował się w centrum
zainteresowania jakichś panienek. Na dodatek każda z nich odznaczała
się swoim własnym kolorem. Przechylił głowę starając się zrozumieć
cokolwiek z potoku słów, które wypowiadały. Po chwili poczuł szarpanie
za rękaw, jednak zanim zdążył jakkolwiek zareagować podbiegła do nich
kolejna nieznajoma. Szybko ogarnęła hałaśliwe towarzystwo, sprawiając iż
po prostu zniknęły.
- Wybacz mi ich zachowanie. A tak przy okazji, jestem Neriel. – zwróciła
się do niego nieco zakłopotana. Ligtwood uśmiechnął się lekko.
- Nic nie szkodzi. Nazywam się Abel. – odpowiedział, poprawiając torbę na ramieniu. Dziewczyna uśmiechnęła się ostrożnie.
- Czasem trudno zapanować nad tą zgrają. – zaśmiała się, usprawiedliwiając wcześniejszą sytuację.
- Mogę to sobie wyobrazić. – odparł, odgarniając srebrne kosmyki z
twarzy. – Proponuję spacer. Właściwie nie mam nic innego do roboty.
Można powiedzieć, że twoje kolorowe przyjaciółki wyratowały mnie od
nudy. – dodał przechylając lekko głowę. Neriel skinęła głową, przystając
na propozycję. Już po chwili szli razem alejka. Park Rimear był piękny.
Drzewa wznosiły się dumnie do góry, ukazując potężne korony. Niżej
zasadzone były niewielkie krzaczki, o drobnych listkach w kolorze
soczystej zieleni. Miękka trawa sprawiała wrażenie strzyżonej nożycami.
Na uwagę zasługiwały także piaszczyste ścieżki i ławki stojące obok
nich. Jednak mimo tak urokliwego otoczenia, dało się wyczuć w tym zimną
rękę naukowców. I to właśnie sprawiało, że Abel miał ochotę wrócić z
powrotem na zewnątrz. Nie, nie uskarżał się na warunki tu panujące,
wręcz przeciwnie. Był zachwycony faktem iż wszystko podsuwano mu pod
nos. Tęsknił jednak za możliwością biegania po sklepach i wszelkich
nielegalnych interesami. Westchnął prawie nie słyszalnie.
- Jak długo już tu jesteś? – zapytał całkiem przyjaźnie, nowej znajomej.
< Neriel? Tak wiem, długie to nie jest, ale cóż. ;A; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz