czwartek, 25 czerwca 2015

Od Rene - Do Azusy


Po Bitwie Grupowej wszyscy jak nigdy nic wróciliśmy do naszych apartamentów, a raczej zostaliśmy tam przeniesieni niczym zwierzęta z zoo. Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem znajomy mi widok, „mój” pokój? Szybko się uporali..Ah. Spełzłem z kanapy niczym wąż spoglądając kątem oka na terrarium. Atheris siedział, wylegiwał się, czy co tam wąż może robić, na małej półeczce. Podsunąłem się do niego i od razu wziąłem w rączki. Te chropowate łuski, na moją twarz wkradł się uśmiech. Zacząłem głaskać gada to po głowie, to po szyi i tułowiu przesuwając palce aż do samego ogona, przy okazji popatrzyłem na obrazek za oknem – miasto stworzone przez naukowców, szklana kopuła rozciągająca się nad budynkami. Zaśmiałem się pod nosem czując tak wielką bezradność. Byliśmy zamknięci jak chomiczki w szklanej kulce. Z zamyślenia wyrwał mnie gad, który zaczął wpełzać coraz wyżej, na ramiona. Podniosłem się z tureckiego siadu i poszedłem odłożyć zwierzę na drzewo. Potem ruszyłem szybszym krokiem do łazienki zbierając przy okazji rzeczy do ubrania. Załatwiłem wszystko bardzo szybko i wyszedłem z pokoju. Przez głowę przeszła mi pewna myśl, więc od razu ruszyłem się w tamtym kierunku będąc ciekawym, czy ta osoba w ogóle jeszcze dycha, a jak tak to, czy jest w stanie dowalić mi niesamowitą ripostą. Nie zapukałem, tylko wszedłem od razu (na tzw. chama ;*). Zobaczyłem obiekt mojego zainteresowania, a raczej na początku go nie zauważyłem. Poszedłem więc dalej, do sypialni. Leżał sobie na łóżku i drzemał. Uśmiechnąłem się chytrze podchodząc oraz bliżej. Usiadłem na nim okrakiem i zbliżyłem palec do tego niesamowicie wyrzeźbionego noska.
- Pam – mruknąłem dotykając jego czubka opuszką palca, widząc jak zareagował – a podrapał się po nosie – zacząłem chichotać, co wreszcie przerodziło się w głośniejszy śmiech. Zanim się obejrzałem Azusa wpatrywał się we mnie tymi swoimi malinowymi paczałami, ucichłem w jedną sekundę choć miałem ochotę dalej się śmiać. Przekręciłem głowę na prawo wystawiając język z uśmieszkiem. Dostałem poduchą w twarz, ale nie zszedłem.
- No złaź ze mnie ty zboczeńcu – warknął marszcząc nos. Sięgał już po drugą poduszkę, ale złapałem jego rękę w nadgarstku i przyszpiliłem do pościeli pochylając się bliżej jego twarzy.
- A jak powiem, że nie? - zapytałem bezczelnie wpatrując mu się w oczęta. Zapomniałem, że ma jeszcze drugą rękę i to właśnie nią dostałem w ramię. Syknąłem cicho odsuwając się od niego. Zszedłem na bok, na łóżko i zacząłem wpatrywać się w niego z niezmierną ciekawością. Właściwie to nie miał na sobie koszulki więc mogłem zobaczyć nieco więcej.
- Zaraz sobie gdzieś wyjdziemy, ale najpierw musisz się ubrać – powiedziałem całkiem spokojnie nadal intensywnie wpatrując się w delikatnie zarysowane mięśnie oraz bladą skórę. Zsunął nogi z łóżka i wyszedł z sypialni jak, gdyby nigdy nic. Po raz kolejny przyszedł mi niesamowity pomysł do głowy, uderzyłem piąstką w otwartą dłoń i poszedłem w ślad za Miętowym.
- Jeżeli powiem ci, że się nie ubiorę? - zapytał odwracając się w moim kierunku.
- To ja ci pomogę – puściłem mu zalotne spojrzenie, następnie podszedłem nieco bliżej cały czas patrząc mu w oczy – Chętnie napiłbym się czegoś – mruknąłem zmieniając obiekt zainteresowania, z oczu na jego szyję.
- Ty jeszcze śpisz, prawda? - zapytał ironicznie Azusa patrząc na mnie z politowaniem – Zapomnij... - niby stanowczo, ale jednak wyczułem w tym jakąś nutkę zawahania.
- Hah, jasne, zapomnę zaraz po odczepieniu się od twojej szyi.. Albo obojczyka lub ramienia – popatrzyłem na niego w taki niesamowity sposób, a potem spuściłem wzrok – Mogę ewentualnie pożywić się z twojej nogi lub ręki.. - dałem jeszcze więcej możliwych opcji zbliżając się do niego coraz bardziej. Wreszcie przygwoździłem go do ściany bez możliwości ucieczki, oczywiście były próby odepchnięcia mnie, ale gdy jestem głodny nic mnie nie powstrzyma. Do tego bardziej podniecające było to, że stał bez koszulki. Instynkt zwierzaczka się odezwał, oblizałem kły, oparłem dłonie na jego torsie. Wpiłem się w jego szyję uprzednio obdarowując ją kilkoma pocałunkami. Usłyszałem ciche westchnięcie, a potem dłonie napierające na mnie.
- Odsuń się ode mnie! - warknął, tak jak to robią niektóre psy, na ostrzeżenie. Uśmiechnąłem się szerzej i przygryzłem go obok, nieco niżej na ramieniu. Spiłem krew wydostającą się z pary dziurek i zbliżyłem usta do jego ucha.
- Nie chcę.. - szepnąłem uśmiechając się szarmancko. Zacisnął dłonie w pięści na mojej koszulce, gdy po raz kolejny zrobiłem mu parkę dziurek, tym razem jeszcze niżej, pod obojczykiem. Jego krew była naprawdę pyszna, lepsza niż jakakolwiek inna, którą piłem. Odrywając się od niego spojrzałem mu w oczy, oblizałem wargi, a potem jeszcze przetarłem je kciukiem. Twarz Miętowego wyrażała naprawdę miłe odczucia.. Przecież gryzienie boli tylko na początku, potem jest to niesłychana przyjemność. Tym razem nie piłem tak, żeby ugasić całe pragnienie więc kolana nie powinny się pod nim uginać, a jednak nieco się zachwiał, gdy próbował do mnie podejść. Napawałem się tym widokiem, aż wreszcie postanowiłem, że złapię go za rączkę. Tak właśnie zrobiłem, a potem przyciągnąłem go lekko do siebie obracając go – niczym w tańcu. - Chciałbyś pójść ze mną na ten bal, który odbędzie się niedługo? - zapytałem wpatrując się w jego malinowe oczy nad wyraz intensywnie.
(Azusa?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope