Po Bitwie Grupowej wszyscy
jak nigdy nic wróciliśmy do naszych apartamentów, a raczej zostaliśmy tam
przeniesieni niczym zwierzęta z zoo. Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem znajomy mi
widok, „mój” pokój? Szybko się uporali..Ah. Spełzłem z kanapy niczym wąż spoglądając
kątem oka na terrarium. Atheris siedział, wylegiwał się, czy co tam wąż może
robić, na małej półeczce. Podsunąłem się do niego i od razu wziąłem w rączki.
Te chropowate łuski, na moją twarz wkradł się uśmiech. Zacząłem głaskać gada to
po głowie, to po szyi i tułowiu przesuwając palce aż do samego ogona, przy
okazji popatrzyłem na obrazek za oknem – miasto stworzone przez naukowców,
szklana kopuła rozciągająca się nad budynkami. Zaśmiałem się pod nosem czując
tak wielką bezradność. Byliśmy zamknięci jak chomiczki w szklanej kulce. Z
zamyślenia wyrwał mnie gad, który zaczął wpełzać coraz wyżej, na ramiona.
Podniosłem się z tureckiego siadu i poszedłem odłożyć zwierzę na drzewo. Potem
ruszyłem szybszym krokiem do łazienki zbierając przy okazji rzeczy do ubrania.
Załatwiłem wszystko bardzo szybko i wyszedłem z pokoju. Przez głowę przeszła mi
pewna myśl, więc od razu ruszyłem się w tamtym kierunku będąc ciekawym, czy ta
osoba w ogóle jeszcze dycha, a jak tak to, czy jest w stanie dowalić mi
niesamowitą ripostą. Nie zapukałem, tylko wszedłem od razu (na tzw. chama ;*).
Zobaczyłem obiekt mojego zainteresowania, a raczej na początku go nie
zauważyłem. Poszedłem więc dalej, do sypialni. Leżał sobie na łóżku i drzemał.
Uśmiechnąłem się chytrze podchodząc oraz bliżej. Usiadłem na nim okrakiem i
zbliżyłem palec do tego niesamowicie wyrzeźbionego noska.
- Pam – mruknąłem dotykając
jego czubka opuszką palca, widząc jak zareagował – a podrapał się po nosie –
zacząłem chichotać, co wreszcie przerodziło się w głośniejszy śmiech. Zanim się
obejrzałem Azusa wpatrywał się we mnie tymi swoimi malinowymi paczałami,
ucichłem w jedną sekundę choć miałem ochotę dalej się śmiać. Przekręciłem głowę
na prawo wystawiając język z uśmieszkiem. Dostałem poduchą w twarz, ale nie
zszedłem.
- No złaź ze mnie ty
zboczeńcu – warknął marszcząc nos. Sięgał już po drugą poduszkę, ale złapałem
jego rękę w nadgarstku i przyszpiliłem do pościeli pochylając się bliżej jego
twarzy.
- A jak powiem, że nie? -
zapytałem bezczelnie wpatrując mu się w oczęta. Zapomniałem, że ma jeszcze
drugą rękę i to właśnie nią dostałem w ramię. Syknąłem cicho odsuwając się od
niego. Zszedłem na bok, na łóżko i zacząłem wpatrywać się w niego z niezmierną
ciekawością. Właściwie to nie miał na sobie koszulki więc mogłem zobaczyć nieco
więcej.
- Zaraz sobie gdzieś wyjdziemy,
ale najpierw musisz się ubrać – powiedziałem całkiem spokojnie nadal
intensywnie wpatrując się w delikatnie zarysowane mięśnie oraz bladą skórę.
Zsunął nogi z łóżka i wyszedł z sypialni jak, gdyby nigdy nic. Po raz kolejny
przyszedł mi niesamowity pomysł do głowy, uderzyłem piąstką w otwartą dłoń i
poszedłem w ślad za Miętowym.
- Jeżeli powiem ci, że się
nie ubiorę? - zapytał odwracając się w moim kierunku.
- To ja ci pomogę – puściłem
mu zalotne spojrzenie, następnie podszedłem nieco bliżej cały czas patrząc mu w
oczy – Chętnie napiłbym się czegoś – mruknąłem zmieniając obiekt
zainteresowania, z oczu na jego szyję.
- Ty jeszcze śpisz, prawda?
- zapytał ironicznie Azusa patrząc na mnie z politowaniem – Zapomnij... - niby
stanowczo, ale jednak wyczułem w tym jakąś nutkę zawahania.
- Hah, jasne, zapomnę zaraz
po odczepieniu się od twojej szyi.. Albo obojczyka lub ramienia – popatrzyłem
na niego w taki niesamowity sposób, a potem spuściłem wzrok – Mogę ewentualnie
pożywić się z twojej nogi lub ręki.. - dałem jeszcze więcej możliwych opcji
zbliżając się do niego coraz bardziej. Wreszcie przygwoździłem go do ściany bez
możliwości ucieczki, oczywiście były próby odepchnięcia mnie, ale gdy jestem
głodny nic mnie nie powstrzyma. Do tego bardziej podniecające było to, że stał
bez koszulki. Instynkt zwierzaczka się odezwał, oblizałem kły, oparłem dłonie
na jego torsie. Wpiłem się w jego szyję uprzednio obdarowując ją kilkoma
pocałunkami. Usłyszałem ciche westchnięcie, a potem dłonie napierające na mnie.
- Odsuń się ode mnie! -
warknął, tak jak to robią niektóre psy, na ostrzeżenie. Uśmiechnąłem się
szerzej i przygryzłem go obok, nieco niżej na ramieniu. Spiłem krew wydostającą
się z pary dziurek i zbliżyłem usta do jego ucha.
- Nie chcę.. - szepnąłem
uśmiechając się szarmancko. Zacisnął dłonie w pięści na mojej koszulce, gdy po
raz kolejny zrobiłem mu parkę dziurek, tym razem jeszcze niżej, pod
obojczykiem. Jego krew była naprawdę pyszna, lepsza niż jakakolwiek inna, którą
piłem. Odrywając się od niego spojrzałem mu w oczy, oblizałem wargi, a potem
jeszcze przetarłem je kciukiem. Twarz Miętowego wyrażała naprawdę miłe
odczucia.. Przecież gryzienie boli tylko na początku, potem jest to niesłychana
przyjemność. Tym razem nie piłem tak, żeby ugasić całe pragnienie więc kolana
nie powinny się pod nim uginać, a jednak nieco się zachwiał, gdy próbował do
mnie podejść. Napawałem się tym widokiem, aż wreszcie postanowiłem, że złapię
go za rączkę. Tak właśnie zrobiłem, a potem przyciągnąłem go lekko do siebie
obracając go – niczym w tańcu. - Chciałbyś pójść ze mną na ten bal, który
odbędzie się niedługo? - zapytałem wpatrując się w jego malinowe oczy nad wyraz
intensywnie.
(Azusa?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz