poniedziałek, 9 lutego 2015

Od Cinii

Światło. Białe światło które drażniło moje oczy. Lunatycznie podniosłam swoją lewą rękę i przysłoniłam nią lekko łzawiące oczy, głowa mnie bolała niemiłosiernie. Po chwili odsłoniłam swoją twarz i spojrzałam na kilka osób w białych kaftanach, kim oni do cholery są? Potrzebowałam chwili, żeby sobie wszystko przypomnieć. Zanim ktokolwiek zdążył do mnie podejść, zerwałam się z łóżka prawie przy tym upadając. Ktoś złapał mnie za ramię, ale wyrwałam mu się. Wybiegłam z tego pomieszczenia, trzaskając drzwiami. Miałam mroczki przed oczyma, jednak pomimo tego dalej biegłam, przeżyli? Kiedy biegłam przez biały placyk na bosaka, kątem oka spoglądałam na kilkumetrowy mur. Zamknęli nas tutaj? Z nieba zaczynały spadać krople deszczu, ciężko dysząc biegłam dalej co chwilę się potykając. Z obolałymi stopami wbiegłam do małego budynku, stopniowo przypominając sobie drogę do tego pomieszczenia. Jeśli wszystko by było dobrze, miał tam czekać. Z hukiem otworzyłam ciężkie drzwi. Puste białe krzesło.
~
Z uśmieszkiem wymalowanym na swojej twarzyczce, skocznym krokiem przemierzałam uliczki ośrodka. Minął już miesiąc, a ja w dalszym ciągu nie potrafiłam się przyzwyczaić do tego miejsca. No ale cóż muszę począć… pozostaje mi się tylko przystosować i się zmienić… Westchnęłam, ostatni raz obejrzałam się w około i udałam się do swojego apartamentu. Kiedy tylko weszłam do środka, zrzuciłam ze swoich stóp obcasy, które odbiły się od ściany. Uśmiech od razu zniknął z mojej twarzy i pojawił się ten stały, smutny grymas. Przeszłam przez cały salon, kierując się w stronę balkonu. Otworzyłam szklane drzwi, i oparłam się plecami o barierkę, odchylając głowę do tyłu. Zamknęłam oczy i chwilę tak stałam, zastanawiając się jakie to uczucie kiedy się spada. Przeskoczyłam przez barierkę, strojąc teraz na krawędzi balkonu, rękoma oczywiście nadal się przytrzymywałam, żeby nie spaść. Wystarczyłoby teraz, że puściłabym się i najpewniej bym zleciała z piątego piętra. Jedną nogę spuściłam na dół, przekrzywiając głowę. Już miałam z powrotem wciągnąć się na górę, kiedy usłyszałam jakieś odgłosy dochodzące z piętra niżej. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, puściłam się barierki swojego balkonu i złapałam się tej, z piętra niżej. Trochę zabolały mnie od tego ręce, no ale mówi się trudno. Podciągnęłam się i bezpiecznie stanęłam na czyimś balkonie. Oj nieładnie się tak włamywać do kogoś, ale ciekawość zwyciężyła. Drzwi od balkonu były uchylone, więc swobodnie mogłam wejść do czyjegoś saloniku. Podobne rozmiary pokoju, ale zupełnie inaczej udekorowane… Chwilkę tak się rozglądałam, kiedy to do pomieszczenia wszedł jakiś chłopak. Nie zauważył mnie. Był wysoki i to bardzo, jedno oko miały przysłonięte opaską, zrobił sobie coś? Założyłam ręce na pierś, a na mojej twarzyczce znowu pojawił się kpiący uśmieszek.
-Cześć – zaczęłam
(Riuki?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope