czwartek, 19 lutego 2015

Od Riuki'ego - C.D Cinii

Ona naprawdę chciała mnie zakneblować…. Chciała mi założyć ten cholerny kaganiec, który rzekomo miał chronić wszystkich przed tym by nie zostali ugryzieni przez „wampira”. Dlaczego oni wszyscy uważają mnie za takie szkaradztwo… chociaż nie, nie powinienem się dziwić. Mam kły i żywię się krwią zupełnie tak jak…. to coś. Może faktycznie z jednej strony jestem bardzo przerażający. Nie mogę teraz tracić zimnej krwi. Nie teraz po prostu nie! Spojrzałem na materiałowy kaganiec, który leżał na ziemi. Podszedłem i podniosłem go stamtąd. Przyjrzałem mu się. Był czarny i masywny. Ciekawe z czego był zrobiony. Dzięki tak wysoko rozwiniętej technologii mogli zrobić coś dzięki czemu na serio nie mógłbym więcej pić krwi. Straszne. Najpierw obroża a teraz jeszcze co. Rozumiem że opaska na oku to dla mojego dobra ale żeby zamykać mi buzie tak za przeproszeniem ?! To jakieś nie humanitarne.  Zaraz, zaraz przed chwilą chyba ona powiedziała coś …. Coś dziwne. Że mam ją zabić tak  ?  Ta akcja z tym kagańcem to było tylko po to żebym nie zrobił jej krzywdy. Śmieszne. Gdybym chciał….. zrobił bym to już na samym początku. W jednej chwili rzuciłem dziewczynie kaganiec przed nos.
-Masz….. tak bałaś się że cie skrzywdzę, dlatego chciałaś mi to założyć, a teraz płaczesz, mażesz się wręcz nad swoim losem i jeszcze mówisz żebym cie zabił ? Gdyby, chciał to zrobić zrobiłbym to już na samym początku i to tak by zabolało cie jak najbardziej. – warknąłem niezadowolony z tego że próbowała mnie „uciszyć”
-Riuki….
-Nie wymawiaj nawet mojego imienia skoro chciałaś zrobić mi coś takiego jak ci naukowcy ! – warknąłem tym razem na serio. Podniosłem ją z ziemi za szmaty i przyszpiliłem do ściany. – Chciałaś mnie skrzywdzić…. – wymamrotałem i  za raz złapałem drugą dłonią (no bo jedną ją przecież trzymałem) za obrożę. Boli. Obroża gdy tylko stykała się z moją ręką raziła prądem, ale co z tego. Nie zamierzałem jej puścić. Szarpnąłem raz a dobrze i zerwałem ją z szyi. Teraz to ona już nie udawała. Była przerażona tym co zrobiłem, chociaż… za jaką cenę. Może tego nie dostrzegła, ale gdy tylko obroża wylądowała na ziemi moja porażona przez prąd ręka, poparzona opadła bezwładnie na dół. Puściłem ją a ona zsunęła się po ścianie na dół.
-Proszę bardzo… masz zakładaj …skoro się mnie tak bardzo boisz… - spojrzałem na nią z góry tym swoim bezwzględnym wzrokiem. Za chwilę też rozwiązałem swoją opaskę. Czy mogę być jeszcze straszniejszy. – Tego też się boisz ?... więc co następnym razem wydłubiesz mi oko. Ty chyba myślałaś że ja chce tutaj być. Że jestem tutaj z własnej woli. Ty nie musisz walczyć o przeżycie… ciebie nikt nie chciał zakuć, lub nawet zamknąć w dobrze strzeżonym więzieniu…. Ty myślisz że jestes jedyna, która tak bardzo cierpi… - warknąłem już powoli się uspokajając. Odsunąłem się od niej. Skoro się mnie boi nie chce żeby była blisko. Nawet jeśli to ma oznaczać nie zbliżanie się na więcej niż 5 metrów. To dopiero wyczyn. Ona była pierwszą osobą, która się mnie od początku nie bała, niestety chyba się przeliczyłem….
Cofnąłem się tak daleko żeby zetknąć się plecami z ścianą. Zwiesiłem głowę na dół. Nie płakała. Już to dostrzegłem. Ostatnie jeszcze łzy spływały jej po policzkach.
-Wynoś się stąd. -  mruknąłem. Chciała żebym ją zabił, ale po co ? Ona się boi śmierci i widać to na pierwszy rzut oka. Więc skoro chce żyć to czemu nadal tu siedzi? No zawsze wiedziałem, ze ona jest straszną idiotką. Pozbierała się z ziemi i zrobiła krok w moją stronę. Uuu…. A już myślałem że stąd ucieknie. No to się nieźle zdziwiłem. – Jeśli chcesz zginąć to idź… powiedz to tym psom, które nas tu zamknęły. Nie czerpałbym  radości z zabicia ciebie….. – cały czas mówiłem to bardzo cicho wręcz szeptem.-Chciałaś mnie skrzywdzić tak samo jak oni. Czy ja ci wyglądam na zwierze !? – krzyknąłem znów. Widziałem, że znów się trochę cofnęła- Nie pokazuj mi się więcej na oczy… - warknąłem wychodząc z salonu i zamykając się w sypialni. Na klucz. Tak żeby nie mogła tu wejść. Dlaczego pokazałem jej swoją słabość. Jestem bezmyślny. Nie obchodzi mnie przecież to co się z nią stanie, ale myśl o tym że mogłaby mi to założyć… przerażała nawet mnie. Jeśli się mnie boi dlaczego nie poszła do nich i nie powiedziała żeby coś ze mną zrobili. Skoro tak bardzo chciała mojej krzywdy to chyba lepiej byłoby załatwić sobie obrońców czyż nie.
Po kilku minutach bezczynnego stania i podpierania drzwi stwierdziłem, że chyba sobie poszła. Jak dobrze. Nie będę musiał już jej oglądać. Co fakt to fakt… straciłem jedynego żywiciela, który by mnie nie zdradził naukowcom. Nie. Już nie mam pewności, nie powinienem tego robić.  Osunąłem się po drzwiach i usiadłem za raz. Po moim ciele nadal przechodziły delikatne mrówki. To przez tą obroże. Ból był niemiłosierny. Tak duży, że nawet nie mogłem unieść ręki by zobaczyć jak ona wygląda, a musiała być straszna. Czułem zapach spalonego mięsa… może skóry. To nie wróży dobrze. Zostaną po tym blizny. Zwłaszcza jeżeli tego nie opatrzę. Heh nie myślcie sobie że zamierzam. Jestem już zmęczony tym wszystkim. Ilekroć przechodzi mi przez głowę myśl, że istnieje ktoś taki, kto nie boi się mojej natury tylekroć zostaje porządnie kopnięty w dupsko. Odchyliłem głowę do tyłu i już po chwili zasnąłem….
[…]
Obudziłem się tak pod koniec dnia. Słońce już zachodziło. Nikogo tu nie ma ? Jaki spokój, aż mnie to cieszyło, że przez chwilę nie będę musiał się niczym martwić. Obudziłem się teraz tylko z tego względu że czułem straszny ból. Byłem tak zmęczony że na dobrą sprawę w ogóle nie powinienem się budzić… Hmmm…. A czym mogłem się zmęczyć ? Nie to nie było zmęczenie fizyczne. Brakowało mi krwi. Przez tak długi okres czasu nic nie jadłem. Nie wyobrażacie sobie jakie to jest duże cierpienie. Wstałem.. choć z wielkim trudem. Zdołałem tylko dojść do łóżka i już za raz położyłem się na nim. Spojrzałem w sufit. Moja rączka leżała bezwładnie na pościeli. Teraz naprawdę widziałem jak jest pokiereszowana. Ah to co zrobiłem było najbardziej bezmyślnym działaniem w całym moim życiu. Ej nie chwila… no tak przecież ja nie znam swojego życia i nie wiem co robiłem za nim się tutaj znalazłem. Szkoda że zostałem tak skreślony przez los….


(Co tam u cb Cinia ? Idziesz naskarżyć chłopakom w fartuszkach ? xD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope