środa, 4 lutego 2015

Od Valerie

Cóż za ironia losu. Wcześniej to ja zamykałam innych w "moim" świecie. Teraz to ja jestem zamknięta. Co prawda tutejszej rzeczywistości nikt nie kontroluje, to jednak "choćby nawet ze złota, kraty pozostaną kratami". I nikt nie wmówi mi, że jest inaczej.
Siedziałam na ławce w parku. O ile w tym całym ośrodku jest jakiś park, drzewa... A nie jakieś hologramy. A więc siedząc tak na owej ławce, od dłuższego czasu wgapiałam się bezsensownie w książkę leżącą na moich kolanach. Z "transu" wybudził mnie szmer. A właściwie czyjeś kroki. Jegomość ewidentnie kierował się w moją stronę, po to, by usiąść obok mnie. Postanowiłam go zignorować. Większość ludzi daje sobie spokój i po prostu idzie. Tak więc nie przejmując się niczym czytałam dalej.
Nie zdąrzyłam jednak skończyć pierwszego zdania, gdy usłyszałam głos chłopaka.
-Z balu karnawałowego się urwałaś?-spytał. Westchnęłam cicho i gwałtownym ruchem zamknęłam książkę. Zrozumiałam, że przy nim niewiele z nią mogę zrobić. Co najwyżej trzasnąć go porządnie w głowę.
-A nawet jeśli, to co?-odpowiedziałam spokojnie. No bo w końcu ktoś taki jak on, ma mnie wyprowadzić z równowagi? Nie rozśmieszajcie mnie.
Popatrzyłam na niego przenikliwym wzrokiem. Obok mnie siedział, a właściwie to prawie leżał, krótkowłosy chłopak. Na nosie miał okulary i z pewnością był dużo wyższy ode mnie. Widać było jak na dłoni, że był bardzo pewny siebie. Kpiący uśmiech na twarzy, luźne ułożenie ciała... Moja opinia? Taki snobistyczny dupek.
-Chciałeś ode mnie czegoś konkretnego czy tylko ponaśmiewać się z mojego wyglądu?-spytałam.

<Renji? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope