czwartek, 5 marca 2015

Od Chomesuke - Do Deak'a

Dzisiaj wstałam o tej samej godzinie co zawsze, czyli o czwartej. Nie spałam zbyt długo, bo tylko dwie godziny, ale i tak się wyspałam. Podniosłam z krzesła ubrania, które wczoraj sobie naszykowałam i udałam się do łazienki. Wzięłam godzinny prysznic, po czym ubrałam się i poszłam zjeść śniadanie. Było ono dosyć ubogie, ponieważ zostały mi tylko trzy parówki, dwie kromki chleba i pół szklanki soku. Kiedy skończyłam jeść była godzina piąta.
Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. W końcu natrafiłam na jakiś ciekawy film. Później poszłam do parku. Nawet to mi nie pomogło...Nudziło mi się, nie znałam tu nikogo, byłam tak jakby zmuszona do siedzenia w samotności.
Ciągle byłam głodna, więc poszłam do kawiarni. Po drodze zdobyłam kilka nowych siniaków bo jestem dosyć niezdarnym człekiem, co to ciągle się potyka i upada. Gdy byłam już na miejscu, zamówiłam kawę i kilka ciastek, po czym usiadłam przy jednym ze stolików. Po jakimś czasie moje zamówienie zostało przyniesione. Zaczęłam jeść ciastka, no bo...może nimi w końcu się najem? Odłożyłam ciastko i wzięłam kilka łyczków kawy.
Miałam dziwne wrażenie że ktoś obok mnie stoi. Odwróciłam się na bok. Podszedł do mnie jakiś wysoki, rudowłosy chłopak z przepaską na oku.
-Mogę się dosiąść?-zapytał
-Oczywiście-odparłam, a chłopak usiadł naprzeciwko mnie
-Dawno nie miałem okazji poznać kogoś nowego, sa! Poza tym to wszystko jest takie męczące, te treningi... Nie dam rady dłużej, sa!
Rudzielec przeczesał palcami włosy. Dokładnie mi się przyjrzał. Tak jakby zmienił mu się nastrój.
-Przepraszam... Nie powinienem ci tego tak mówić, sa. Nawet mnie nie znasz... Jednak możesz poznać, sa-uśmiechnął się.-Jestem Deak!
-Miło mi Cię poznać. Ja jestem Chomesuke, ale możesz na mnie mówić Cho-wyciągnęłam rękę w jego stronę jednocześnie się uśmiechając-na prawdę, nie musisz mnie za to przepraszać. Jesteś dla mnie po prostu zbawieniem...bo wcześniej nikogo tu nie znałam...a nie lubię samotności.
Nagle wyraz jego twarzy się zmienił. Mimo, że uśmiechał się cały czas, jego uśmiech był inny jak wcześniej, taki dziwny. Po chwili się zarumienił.
-Nie mów tak, sa! Przez ciebie się zarumieniłem!-starał się zakryć rękoma różowe policzki.-Jeśli jestem twoim zbawieniem... To chodźmy stąd, sa!
-Nie, to nie...Teraz chociaż kogoś znam-powiedziałam próbując powstrzymać się od śmiechu-Skoro proponujesz żebyśmy stąd poszli, to może powiesz też gdzie możemy iść?
Deak uśmiechnął się podejrzanie.
-Możemy iść do mnie, sa! Zjemy coś porządnego, pooglądamy telewizję, zagramy w grę, a potem...-Zaśmiał się i zaczął czekać, najpewniej na jakąkolwiek rekację z mojej strony.
Spojrzałam na niego pytająco.
-No dobrze, więc pójdziemy do Ciebie. Ale co potem? O co Ci chodziło?
-O co mi chodzi, sa? No ten tego...
-No co? Nie powiesz?-zapytałam
-Domyśl się Cho, sa!
Pstryknął mnie w czoło palcami.
-No więc pójdę sobie do domu...bo będzie już późno...
Chłopak nagle się zerwał z miejsca. Podbiegł do mnie i chwycił moją rękę. Zaczął mnie ciągnąć, możliwe, że w stronę swojego mieszkania.
-Tam jest już nudno, sa!
Uśmiechnął się do mnie i "wziął" mnie pod rękę.

< Deak? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope