wtorek, 14 kwietnia 2015

Od Natsume

Kolejny dzień przesiedziałem w swoim pokoju, od tego całego zdarzenia z Misaki oraz bury od Vanilli nie zamierzałem nigdzie wychodzić. Naturalnie, kilka razy zostałem prawie wywalony z pokoju przez ogromnego lisa… jednak ostatecznie nie ma on nic do gadania. Chociaż może jest w tym trochę racji? Gnicie w pokoju przez tydzień, jeszcze nikomu nie wyszło na dobre. Przewróciłem się z pleców na brzuch, bez jakiegokolwiek wyrazu wpatrując się w podłogę. Jak mi się nic cholernie nie chcę… ale muszę się wziąć wreszcie w garść! Poleżałem tak sobie jeszcze z pięć, dziesięć minut aż wreszcie wstałem. Kiedy tylko się wyprostowałem, zachwiałem się i upadłem na łóżko. Nie jadłem nic od trzech dni… nic dziwnego, że jest mi tak słabo. Mimo wszystko, jakoś nie miałem ochoty na to, żeby cokolwiek wziąć teraz do ust. Zamiast tego wziąłem szybki prysznic, bo nie za ciekawie pachniałem, a przecież miałem wyjść do ludzi. Po odświeżającym, szybkim prysznicu przebrałem się w czyste ubrania, po czym nawet nie rozczesując włosy tylko przeczesując je raz palcami wyszedłem z pokoju. Wcale nie musiałem długo czekać, żeby gruby kot wskoczył mi na ramię prawie mnie przy tym nie przewracając.
- Natsume! Zdurniałeś? Wyglądasz jak trup, zjadłbyś coś… odpocząłbyś…
- Przeleżałem już wystarczająco długo – westchnąłem spychając go z mojego ramienia
Kot, a raczej Madara, wylądował miękko na łapach i szybko do mnie podbiegł, zrównując mój i tak powolny krok. Przez jakiś czas, szliśmy w ciszy aż wreszcie duch odchrząknął.
- Ale przez ten czas, w ogóle nie spałeś ani nic nie jadłeś… chcesz się wykończyć?
- Za to co zrobiłem, powinienem zdechnąć – burknąłem spuszczając głowę – Zostaw mnie… mam Cię jak na razie dość. Zobaczymy się wieczorem.
- Jasne… - powiedział po czym jakby wyparował w powietrzu
Skierowałem się do parku, szukając jakiejś wolnej ławki. Jak na ten moment to chciałem po prostu sobie gdzieś usiąść… nic więcej. Kiedy już wreszcie udało mi się upolować jakąś wolną ławkę, nie nacieszyłem się zbytnio spokojem. Z pół snu wyciągnęła mnie czyjaś ożywiona rozmowa. Otworzyłem jedno oko, jednak kiedy ich zobaczyłem prawie się zerwałem. Prawie, bo gdybym to zrobił teraz to najpewniej bym się wywrócił. Wobec tego, wyprostowałem się na ławce i przybrałem spokojny wyraz twarzy, wpatrując się na nich kątem oka. Druga drużyna Sigm.. nie miałem jeszcze z nimi do czynienia, ale mniej więcej wiedziałem jak wyglądają. Świetnie, że też akurat na nich musiałem się tutaj natknąć. Spośród tej czteroosobowej grupki, był tylko jeden chłopak i trzy dziewczyny, z których jedna była dzieckiem. Właściwie to waham się nad tym, czy ta niska dziewczyna z czarnymi włosami, też nie jest dzieckiem. Ale nie… raczej jest po prostu niska. Powiem szczerze, że niektórzy zwyczajni posiadacze Arcan wyglądali od nich groźniej [tak samo jak od naszej drużyny] ale skoro są Sigmami, to nie warto ich chyba jednak nie doceniać, nieprawdaż? Przeszli jeszcze kilka metrów po czym się zatrzymali i zaczęli jeszcze żywiej rozmawiać, momentami prawie krzycząc. Może po kilku minutach wymiany zdań, wreszcie się rozeszli. Wszyscy, pomijając tą niziutką dziewczynę o czarnych włosach, opuścili park. Przez chwilę stała tak w miejscu, odwrócona do mnie plecami aż w końcu odwróciła się na pięcie. Kiedy tylko mnie zobaczyła, na jej twarzy pojawiło się coś w rodzaju… zaskoczenia? Jednak po chwili spoważniała. Nie wyczuła mnie? Raczej w to wątpię, możliwe, że potrafi dobrze udawać. Albo naprawdę mnie nie widziała? W sumie to mało istotne, teraz było bardziej to, że do mnie podeszła przyglądając mi się w pełnym skupieniu.
- Coś się stało? – zapytałem cicho spuszczając wzrok
Miałem ochotę uciec, wyparować… znaleźć się jak najdalej niej i znowu zaszyć się w swoim pokoju. Mocniej zacisnąłem ręce na ławce, głęboko oddychając dokąd się nie uspokoiłem. Musiałem wyglądać jak jakiś psychol, aż się dziwę, że ona nadal tutaj stoi. Kiedy ponownie na nią spojrzałem, cicho prychnąłem o co jej chodzi?

(Leila?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope