wtorek, 14 kwietnia 2015

[Quest 1 cz 2] Od Nanami - C.D Chiyo

Dziś rano wstałam dość późno. Wreszcie mogłam się wyspać po tylu latach. Nikt mnie nie gonił na badania ani nic, po prostu bajka. Po tym, jak wstałam, umyłam się, ubrałam w codzienne ubrania i zjadłam śniadanie, myślałam, co mogłabym robić, ale nie wiedziałam, co. Na pomysł wpadłam dopiero przechodząc przez pokój z aparaturą do badań krwi. Przecież miałam coś, czego nie zbadałam. Wzięłam probówkę ze swoją krwią, po czym włożyłam do jednego z urządzeń kilka mililitrów. Podczas, gdy jedno z urządzeń działało, dałam też kropelkę do pozostałych. Tak zostało mi 10 mililitrów, którymi podlałam jedną z roślinek rosnących w pokoju dziennym. Przy okazji podlałam też dwie pozostałe. W końcu każdy organizm żywy potrzebuje wody. Po tym wzięłam inną próbkę krwi i także przebadałam. Po tym zajęłam się odczytywaniem DNA, co było dość skomplikowane, ale możliwe. W końcu z czegoś mnie stworzyli. Gdy już minęła godzina, wyszłam na zewnątrz. Gdy już wyszłam, zobaczyłam piękne kwiaty, którym się przyglądałam, ale po chwili poczułam, jak ktoś mi się zawiesza na szyi.
- Hejka Nanamiś. Pójdziesz ze mną poszukać przemytników? - wymruczała postać zawieszona na mojej szyi.
- O, hej Chiyo - powiedziałam poruszając uszkami i odwracając się do niej. - Chętnie, i tak nie mam co robić.
- To chodźmy ich znaleźć, podobno broń przemycają. Chyba jakiś większa akcja się szykuje.
- A gdzie są? - zapytałam melodyjnie.
- W tym mieście się ukryli, tyle mi wiadomo - odpowiedziała.
Poszłyśmy w stronę centrum, gdzie teoretycznie mogli się ukryć. Było jak zawsze dużo osób, więc poszłyśmy w mniej zatłoczone uliczki. Tam pewnie prędzej byśmy kogoś znalazły. Gdy zauważyłyśmy, że nikogo nie ma, poszłyśmy w stronę arsenału, z którego ta broń miała zniknąć. Obeszłyśmy budynek, jednak dalej nie było ani śladu nikogo, kto mógłby to zrobić.
- Może w nocy ktoś będzie? - spytałam.
- Masz rację, to co za ten czas robimy? - zapytała.
- Możemy szukać jakichś ich śladów, czy coś - odpowiedziałam.
- Niezły pomysł, chodźmy zatem.
Zaczęłyśmy szukać po okolicy czegoś, co mogło nas naprowadzić na nich. Znalazłyśmy tylko kilka osłonek po nabojach, ale na ziemi ukryte były ślady krwi. Zwłok nie było, pewnie ktoś je zabrał. Chyba że nikt nie zmarł. Przyjrzałam się temu, widocznie były jeszcze świeże, miały nie więcej, niż 24 godziny.
- Jakaś jatka tu była - zachichotałam.
- Może przemytnicy? - zapytała.
- Na pewno, zabili kogoś, kto mógł ich wydać, po czym tu na szybko posprzątali - stwierdziłam.
- Nie wyszło im za bardzo...
- Pewnie dla nich najważniejsze było pozbyć się zwłok.
- Ale byłoby tu normalnie więcej krwi gdyby tylko zwłoki zabrali - przyjrzała się śladom. - Chyba wiem gdzie ofiarę przytargali.
- To chodźmy tam.
Poszłyśmy w kierunku, w którym wskazywały ślady. W miarę, jak zbliżałyśmy się do miejsca ukrycia ciała, ślady były delikatnie wyraźniejsze. W końcu doszłyśmy, już martwy człowiek wisiał na sznurze. Na pierwszy rzut oka nie było widać ran postrzałowych, ale była pod nim kałuża krwi. Zaczęłam dość donośnie chichotać.
- Coś się stało? - zapytała Chiyo.
- Nie, nic, nic... - przestałam. - Ale z ubraniem i upozorowaniem samobójstwa to się postarali...
- Plan mieli dobry, ale źle wykonali. Ale czemu tu krwi nie zmyli...
- Myśleli, że nikt nie zauważy. A teraz można tego człowieka nawet sklonować.
- Znaczy "wisielca", tak?
- Dokładnie, tylko że to dość droga zabawa. Komu by się to robić chciało tak poza tym...
Po chwili zauważyłam coś ukrytego w kącie zaułku. Przejrzałam to, były to ubrania zwłok, na których znajdowały się dziury po pociskach i zaschnięta krew, a pod tym był granat bez zawleczki. Spojrzałam na ubrania, zwisała tam zawleczka. Rzuciłam się do ucieczki.
- Granat, uciekaj! - pociągnęłam Chiyo za sobą, kiedy granat wybuchł.
Eksplozja zniszczyła ścianę i zerwała sznur utrzymujący zwłoki, które dzięki sile grawitacji spadły. Z chwilą wybuchu upadłyśmy na ziemię.
- Nic ci nie jest? - zapytałam.
- Nie, a tobie?
- Raczej też nic - wstałyśmy, po czym obejrzałyśmy miejsce wybuchu z bliska. Pył powoli opadał, a po drugiej stronie była kolejna uliczka.
- Wybacz, nie wiedziałam o ładunku wybuchowym... - powiedziałam.

<Chiyo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope