poniedziałek, 1 czerwca 2015

Od Taigi

Rimear Center, od małego zastanawiałam się jak tam jest, jak się tam żyje. Z perspektywy małej dziewczynki, która to wszystko oglądasz daleka ten świat wyglądał wspaniale, tyle zieleni, wspaniałych miejsc, ludzie byli tam zupełnie inni. Podobało mi się to, chciałam się tam znaleźć, chociaż na jeden dzień, zwiedzić to wszystko, ten wielki świat, który był na wyciągnięcie mojej ręki, jednak dalej za daleko, aby móc po niego sięgnąć, gdy tylko o tym wspomniałam, o tym że to moje marzenie, dostawałam kary, każdy chciał mi to wybić z głowy. Do dzisiaj pamiętam słowa starszej sąsiadki " Módl się, żebyś tam nie trafiła". Dlaczego oni nic nie rozumieją? Dlaczego nikt nie umie pojąć, żę w tym świecie się dusze? Że nie umiem żyć tak jak oni, nie umiem przejść obok Rimear obojętnie po prostu nie umiem. Każdy z nas ma swój pamiętny dzień, taki którego nie zapomni do końca swojego życia, ja również taki posiadam. Było to dokładnie 8 lat temu, zdenerwowałam się na swojego brata, zabrał mi jedyną lalkę jaką posiadałam. Nie umiałam opanować gniewu, wysunęłam w jego stronę rękę, wtedy... zaczął z niej wyrastać kryształ, działo się to tak szybko, zraniłam go w ramię, brakowało centymetrów, a dzisiaj bym była zabójczynią własnego brata. Moi rodzice bez najmniejszych zahamować wezwali naukowców, wtedy zaczęłam odczuwać strach, który się nasilał z każdą chwilą. Bałam się kary za to co zrobiłam. Chwyciłam małą maskotkę królika, była to jedyna jasna i o ciepłych kolorach rzecz w naszym domu. Mały, różowo- niebieski królik, z dwoma czarnymi guzikami zamiast oczu, które przyszyła mi mama kilka miesięcy wcześniej. Zaczęłam uciekać, przez napływające go oczu łzy, praktycznie nic nie widziałam, jednak dalej biegłam, słysząc za sobą głosy, od których pragnęłam uciec jak najdalej. Potknęłam się, otarłam łzy i zauważyłam że jestem w lesie. Gwałtownie odwróciłam głowę widząc za sobą biegnących w moją stronę naukowców i moich rodziców. Bez zastanowienia wyciągnęłam w ich kierunku ręce krzycząc "stop!". Uniosłam się do góry, wszyscy patrzyli na mnie z szeroko otwartymi oczami, sama nie wiedziałam co się dzieje. Z mojej piersi zaczęły wylatywać kryształy, tworząc w okół mnie wielką barierę. Po czym upadłam, spojrzałam na nich. Ich sylwetki były rozmazane, ledwie rozpoznawalne, a głosy były stłumione. Złapałam za maskotkę i usiadłam na krysztale cicho śpiewając. Dopiero po dwóch dniach do mnie dotarli. Teraz już wiem jak to jest żyć w Rimear Center. Budzę się codziennie w tym samym miejscu, mając przed oczami ten sam widok. Biały sufit. Każdy ranek jest monotonny, wstaje i podchodzę do lustra mówiąc do siebie jedno i to samo zdanie "Uważaj o czym marzysz". Sama mogę być sobie winna, czyż nie? W końcu o tym marzyłam, a to się spełniło. Teraz w mojej głowie nie ma już marzeń jest jedynie cel, uciec stąd i żyć normalnie. Wyszłam z pokoju, udając się do stołówki, jedzenie jest co tydzień to samo, więc mój żołądek już zdążył się do tego przyzwyczaić. Po zjedzonym śniadaniu wyszłam, aby się trochę przewietrzyć, to zabawne, ale ja nawet nie znam tutaj ludzi. Usiadłam na jakieś ławce pod drzewem i przejechałem palcem po miejscu, gdzie znajduje się mój chip, miał być niewyczuwalny, jednak trudno go nie wyczuć wiedząc, że właśnie tam się znajduje. Podniosłam lekko głowę ku promieniom słonecznym, uśmiechnęłam się lekko czując ich ciepło na swojej skórze, to była jedna z niewielu przyjemności jakie tu doświadczałam na co dzień. Jednak pomimo tego, że czuje się tu jak zwierze w klatce, które codziennie jest sprawdzane, to chyba powinnam im być wdzięczna. Mam jedzenie, własny pokój, rozrywkę, własny pokój, ile osób z zewnątrz chciałoby to mieć, nie przejmować się tym czy za tydzień będzie jedzenie czy go też nie będzie. Ciekawe jak tam teraz jest, co się tam dzieje... A gdyby tak "wyjąć" swój chip i znaleźć jakieś wyjście? W końcu Ci wszyscy naukowcy wychodzą stąd więc muszą być gdzieś jakieś drzwi, tunel cokolwiek. Z moich myśli wyrwał mnie cień, który przerwał dostęp do moich promienie słonecznych. Otworzyłam oczy i spojrzałam na czyjąś sylwetkę, niestety przez słońce które wcześniej na mnie świeciło miałam rozmazany obraz. Przetarłam twarz dłonią, po czym ponownie spojrzałam na nieznaną mi istotę
- Zasłaniasz mi słońce - mruknęłam

(Ktoś?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope