czwartek, 9 lipca 2015

Od Deavy - C.D Rick'a

-Haha! - zaśmiałem się z udawaną wstydliwością i łapiąc się za głowę - Myślałem, że już śpisz.
-Ty faktycznie myślisz zdecydowanie za często - przewrócił oczami i poluźnił ucisk. Muszę go jakoś zagadać. Może jednak powiedzieć mu prawdę?
-Rick? - rzuciłem pytająco. Dał znak, że słyszy cichym chrząknięciem. Zabolało mnie to, ponieważ ma naprawdę cudowny głos.
-Czego chcesz? - spytał wstając ze stołka i chwycił paczkę papierosów. Nie przejdzie mi to przez gardło.
-Mogę jednego? - spytałem zastępczo zerkając wyraźnie na paczuszkę. Rzucił mi ją lekko, ale byłem tak rozkojarzony, że nie zdołałem jej złapać. Uderzyła mnie w czoło, a po jakiejś sekundzie upadłem wraz z nią na podłogę.
-Ej, no dobra - powiedział stanowczo podnosząc mnie z podłogi. Dał mi swoją fajkę, ponieważ widać było po mnie coś dziwnego... nie dałem rady nawet wcisnąć spustu zapalniczki. Wyjął drugiego i kontynuował - Nie chcę się pytać skąd znasz mój adres ani nic z tych rzeczy, bo jesteś strasznym pojebem, ale z czym do mnie przyszedłeś? I dlaczego akurat kuchnią... NO I JAK TY WLAZŁEŚ NA CZWARTE PIĘTRO PRZEDE WSZYSTKIM?!
-Czy ja wiem? - mruknąłem cicho zaciągając się delikatnie.
-Jak stąd wyjdziesz? Nie wywalę cię przez okno, a na korytarzach włączyli alarmy dziesięć minut temu... - mówił głosem pełnym jakiejś dziwnej matczynej pogardy. Kiedy podniosłem głowę zamiatał szkło z podłogi. Rozejrzałem się po pomieszczeniu... straszny z niego czyścioch. Wszystko miało swoje miejsce i było czyste...

<Ricki? ;.;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope