czwartek, 2 lipca 2015

Od Stein'a - Sen o przeszłości (cz. 2)

Półmrok sprawiał, że nie wiele widziałem. Poza tym... kościół nie był miejscem, za którym przepadałem. Zapach kadzidła nie był przyjemny. Nie raz przyprawiał kogoś o mdłości. W sumie... sprawca i tak już nie żył, więc nie musiałem zajmować się sprawą owego dziecka, ale... ten dzisiejszy sen. Nie wierzę w przesądy, karty czy horoskopy, ale... sny to co innego. Często mi się sprawdzały, więc wolałem nie ryzykować. Odłożyłem kosę gdzieś na bok i wystawiłem dłoń wypuszczając część mojej duszy na zewnątrz w celu oświetlenia pomieszczenia. Nad moją rękę lewitował mały turkusowy ognik. Przybliżyłem go nieco do skulonej w kącie osoby. Płakała bardzo cichutko, wręcz niesłyszalnie. Nie widziałem jej twarzy zupełnie. Ledwo mogłem określić kolor jej włosów. Podszedłem nieco bliżej, przyklęknąłem na jedno kolano. Cisza... płacz zanikł. Drobna osóbka delikatnie uniosła twarz odsłaniając tylko przymrużone, podkrążone oczy. Z moich obserwacji wynikało iż była to dziewczyna. Ognik nie za wiele mi pomagał, dlatego rozjarzyłem płomień nieco jaśniej. Wtedy zobaczyłem o wiele, wiele więcej. Zamurowało mnie. To było to samo dziecko, które przyśniło mi się tej nocy. Duże, czarne jak noc oczy, pełne łez wpatrywały się we mnie jak w obraz. Nie dziwiłem się. Mój wygląd przyciągał uwagę. Uśmiechnąłem się życzliwie i wyciągnąłem lewą dłoń:
-Chodź. Już jest okey. Nie masz się czego bać. - dziewczynka wyciągnęła w moją stronę drżącą rękę i mocno chwyciła się mojej dłoni, wstając. Ja również się podniosłem i skierowałem nas w stronę drzwi. Uchyliłem je. Na zewnątrz już świtało. Zgasiłem ognik i sięgnąłem po kosę opartą o ścianę. Oparłem ją na ramieniu i kopnąłem w drzwi, które zaraz otwarły się na oścież. Ludzi jeszcze nie było. Pewnie bali się kolejnej katastrofy. Weszliśmy w pierwszą lepszą uliczkę. Po chwili zatrzymałem się i przykucnąłem przy dziewczynce, pytając:
-Jak się nazywasz?
-Umm... Crona. - odpowiedziała spuszczając głowę.
-Nie masz nazwiska? - zapytałem zdziwiony. Odpowiedziało mi przeczące kiwanie głową. - Gdzie mieszkasz?
-Ja... ja mieszkałam z tym panem krokodylem. Ja... ja nie wiem, gdzie mieszkaliśmy. On mi nigdy nie pokazywał drogi. - odpowiedziała pociągając nosem. Nie wiedziałem jak przebiegało życie tej dziewczynki ani też jakie były cele jej przetrzymywania, ale nie mogłem pozwolić na to, by została złapana przez władzę. Wstałem myśląc co z nią zrobić kiedy nagle na końcu alejki pojawiła się grupa napakowanych gangsterów:
-Tu jest! Brać ją! - westchnąłem szykując się na kolejną bitkę, gdy moje ruchy zatrzymała wątła, koścista ręka.
-Sama sobie poradzę. - powiedziała pewnie. Zdziwiłem się, skąd taki nagły przypływ odwagi i pewności siebie. Nagle spod ubrania dziewczyny wyszedł drobny zwierz... dziwny zwierz. Miał tylko przednie łapki zakończone białymi gąbeczkami... żadnych łap tylnych tylko dosyć grupy ogon kończący się na plecach dziewczyny. Sam jego pysk był dziwnym zjawiskiem. Wielki " X " na całej głowie i wielkie, wypukłe gały – również białe. Przypominał pluszową zabawkę. Gdyby nie fakt, iż był cały biało-czarny nadawałby się świetnie do sklepu z zabawkami. Crona wyszła na przeciw mężczyznom podczas, gdy jej towarzysz materializował się w połyskujący, czarny pył. Sięgnęła łapiąc dym, który pod wpływem jej dotyku stał się czarno-białym mieczem... z ustami! Crona zaczęła się nieco chwiać aż w końcu się zatrzymała trzymając miecz w pionie:
-Ragnarok... Krzyk Beta. - wymamrotała groźnie. Nagle z ust jej broni wydobył się niewyobrażalnie przerażający krzyk. Dawna grupa napakowanych mięśniaków zamieniła się w mięso mielone. Wszędzie leżały części ich skóry, włosów i wnętrzności. Mnie nic się nie stało pewnie dlatego, że miałem silną duszę, którą trudno było uszkodzić. Miecz zaraz znów stał się maskotką. Siedział na głowie dziewczyny obserwując mnie uważnie. Nie wydawał być się nieprzyjaznym. Teraz byłem pewien, że to ona stoi za katastrofą. Wiedziałem też, że została do tego zmuszona. Gdyby się zbuntowała prawdopodobnie, by zginęła. Odwróciła się do mnie. Podszedłem do niej a ona tylko wymamrotała:
-Teraz już... nie mam domu.
-Spokojnie. Wiem gdzie powinnaś zamieszkać. - spojrzała na mnie z nadzieją – Masz wielką moc. To nie miejsce dla ciebie. Jest specjalny ośrodek, gdzie znajdziesz schronienie. Ja właśnie stamtąd jestem. Idziesz ze mną? - zapytałem zachęcająco. Crona podniosła głowę i uśmiechnęła się W jej oczach zobaczyłem nadzieję. Odpowiedziała:
-Nom.
http://24.media.tumblr.com/f4268cfc90e9275a271b97c52ab092bc/tumblr_mq03jm46yB1s9d3pco1_500.gif
-No to chodźmy, zanim zlecą się ludzie. - odwróciłem się i ruszyłem wzdłuż uliczki. Dziewczyna zaraz zrównała ze mną krok. Mała marionetka siedziała grzecznie na głowie Crony, bawiąc się kosmykami jej włosów. Czemu pomogłem tej dziewczynie? Sam nie wiem. Może dlatego, że ja kiedyś również nie miałem łatwo, a może dlatego, że tak bardzo przypominała mi Rizę. Wszystko byłoby takie samo gdyby nie te jednolite, czarne oczy. Jednak coś wciąż nie dawało mi spokoju. Czy ten sen powinienem traktować jak jakąś przepowiednię? Czy to wszystko ma jakieś ukryte znaczenie?

( C. D. N. )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope