poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Od Natsume - C.D Cathrine

Nie wiem który to już raz jestem budzony w tak brutalny sposób. Za każdym razem słyszę tą samą formułkę ‘’dzisiaj ty oprowadzasz nowych’’. Pewnie, niech mi od razu dadzą kolejną osobę do mojego apartamentu, przecież ja i Heavenly to za mało. Właściwie to która to już osoba którą muszę oswoić do tego miejsca, albo coś wytłumaczyć? Sam już nie wiem, pogubiłem się może po piętnastej osobie. Z drugiej strony jest to troszkę zrozumiałe, innym Sigmą tego nie zlecą ponieważ inni są użyteczni. Nie oszukujmy się, jestem jednym wielkim niewypałem. Gdyby nie to, że dano mi możliwość posiadania dwóch Arcan to z jedną byłbym kimś w rodzaju Omegi. Trochę dziwnie, że ktoś taki jak ja zajmuje się takimi sprawami, ale wolę nie dyskutować z tymi gośćmi. Mam i tak więcej swobody niż inni, w normalnych okolicznościach już dawno zostałbym skuty. Ponieważ za dokładne dwadzieścia minut miałem być w apartamencie nowego Projektu, zacząłem się zbierać. Właśnie zapinałem pasek od spodni kiedy mały kot z wyraźną nadwagą wskoczył na stolik. Przyglądał mi się bystrym i wyraźnie zaciekawionym wzrokiem. Zignorowałem to spojrzenie i dokończyłem ubieranie się.
- Dokąd idziesz Natsume? – zapytał kiedy miałem wychodzić.
Zatrzymałem się nagle i powoli odwróciłem w jego kierunku, nie odpowiedziałem od razu. Przez kilka ciężkich sekund wpatrywałem się w jego kocie oczy. Zupełnie jakbym sądził, że sobie odpuści to pytanie i da mi spokój, jakie to żałosne i naiwne. Ponieważ spieszyło mi się, nie miałem czasu na te durne gierki, westchnąłem przeczesując swoimi palcami blond włosy.
- Do nowego członka ośrodka… idziesz ze mną?
Normalnie sam nie wierzę że go o to zapytałem, kolejna głupia nadzieja, że nie zrobi wstydu. Kot jakby czytając w moich myślach zmrużył oczy i po chwili siedział już na moim ramieniu. Wolałbym iść sam ale nie wypadałoby go teraz zgonić, poklepałem go ku jego niezadowoleniu po łebku i wyszedłem. Niepewnym krokiem zmierzałem w stronę wyznaczonego mi apartamentu, nie za bardzo wiedziałem czego mam się spodziewać. Czy cichutkiej zamkniętej w sobie osóbki z którą ciężko mi będzie się dogadać, zważywszy na to, że ze mną jest podobnie. Czy też może ogromnego buntownika, który całym swoim czarnym serduszkiem nienawidzi tego ośrodka. Nie chciałbym mieć do czynienia z taką osobą, z doświadczenia wiem, że nigdy nie chcą współpracować. Widzą we mnie wroga który przybył tutaj na rozkaz tych, którzy odebrali im wolność. W pewnym sensie jest to prawdą, robię co mi każą można powiedzieć, że to trochę egoistyczne… po prostu nie chcę się wkopać w żaden dołek. Te moje rozmyślania doprowadziły do tego, że nawet nie spostrzegłem się kiedy już zaszedłem pod właściwe drzwi. Stojąc przed nimi czułem jak robi mi się gorąco, kto tam jest? Słyszałem tylko tyle, że osobnik sprawił drobne kłopoty i nieco wpłynął na zarówno stan zdrowotny jak i psychiczny pracownika ośrodka. No ale mówi się trudno, co będzie to będzie uniosłem zaciśniętą pięść i delikatnie zapukałem do drzwi. Cisza, zapukałem po raz drugi, trzeci i kiedy miałem pukać po raz czwarty drzwi się otworzyły. Przede mną stała dosyć niska dziewczyna o długich, sięgających prawie do pasa włosach. Z jej niebieskich oczu nie dało się praktycznie nic wyczytać, mówi się, że oczy to zwierciadło duszy (czy jakoś tak), jednak te oczy były jak zamknięte wrota. Przez chwilę przyglądała mi się zaciekawiona, spodziewała się kogoś innego? Kiedy zobaczyła na moim ramieniu kota, uchyliła nieco szerzej drzwi.
- To ty, miałeś do mnie przyjść? – zapytała robiąc nieco więcej miejsca w przejściu, ale nadal nie uważałem tego za oficjalne zaproszenie do środka.
- Na to wygląda, jestem Natsume Takashi, Sigma… a ty?
- Cathrine Morgan, Gamma… - powiedziała przyglądając mi się kątem oka.
- Czyli rozumiesz jak podzielone są Arcany, prawda? – zapytałem słysząc słowo ‘’Gamma’’.
Jak się okazało, coś tam wiedziała ale nadal miała wiele luk w tej wiedzy. Szybko więc ją uświadomiłem, a raczej tylko upewniłem co to znaczyło. Słuchała uważnie chociaż mógł być to jakiś wyuczony odruch, tak naprawdę mogła mnie mieć za idiotę. Albo naprawdę ją to ciekawiło. Nie wiem i prędko nie będę pewny, nie znam jej więc nie chcę jej osądzać pochopnie.
- Cathrino – powiedziałem zbyt oficjalnie jak na mój wiek, ale co poradzić. Taki już byłem – Mogę wejść do środka? Dziwnie się czuję stojąc tak na korytarzu.
Dziewczyna była z początku zdziwiona moją prośbą, jednak przytaknęła i wpuściła mnie do środka. Rzuciłem przelotne spojrzenie na jej apartament a raczej na to co widziałem z przedpokoju, czyli kawałek salonu. Tak jak każdy apartament tutaj, było ładnie urządzone. Wielkością i rozmieszczeniem się nie różniły, jednak zadziwiające było to, że każdy z tych tysiąca (jak nie więcej) mieszkań było inaczej urządzone. Powiesiłem na wieszaku bluzę, odstawiłem kota na podłogę i ruszyłem w głąb korytarza za dziewczyną.
- To twój kot? – zapytała patrząc na mojego ‘’pupilka’’ przez ramię.
Uśmiechnąłem się delikatnie, chociaż był to bardziej grymas. Wszyscy zawsze biorą go za zwykłego, słodkiego kociaczka. W sumie nic dziwnego, trzymanie zwierząt jest tutaj o dziwo dozwolone – że też nie boją się, że możemy im coś zrobić.
- Szczerze, to nie jest kot – powiedziałem wzruszając ramionami – Może i tak wygląda, ale to moja Arcana. To najzwyczajniejszy duch.
Kotu nie spodobał się komentarz ‘’najzwyczajniejszy’’ więc głośno prychnął odwracając łeb w innym kierunku. Zignorowałem to typowe jak dla mnie zachowanie i usiadłem na kanapie, będąc teraz dokładnie naprzeciwko dziewczyny. Sama rozsiadła się wygodnie w swoim fotelu, ona sama nie była zbytnio przekonana do tego apartamentu. Co chwilę przyglądała się jakiemuś meblowi, obrazkowi tak jakby to tutaj nie pasowało. Całkiem normalne, każdy odnosił kiedyś takie wrażenie. Aktualnie nawet nie pamiętam jak wyglądało moje stare miejsce zamieszkanie, wiem tylko tyle, że było ponure.
- Trafiłaś tutaj dzisiaj, prawda?
- Tak… z godzinę temu, może troszkę mniej? – uśmiechnęła się delikatnie.
- Wybacz, że zapytam ale słyszałem, że zrobiłaś małe zamieszanie w laboratorium. – czułem się nieco zmieszany starając się dowiedzieć czegoś od niej na ten temat. To mogło być coś osobistego, coś w co nie musiałem się mieszać a jednak chciałem wiedzieć.
Cath zrobiła dziwną minę, coś na pograniczu złości jak i zaskoczenia, że wiem coś na ten temat. No niestety jestem bardzo dobrze poinformowany w wielu kwestiach. Przez chwilę myślałem, że wybuchnie jednak nagle się uspokoiła. Umie nieźle chyba nad sobą panować…
- Czyli słyszałeś…
-Mało co umyka mojej uwadze.
- Rozumiem… to nic osobistego, po prostu jakbyś zareagował gdyby ni stąd ni z owąd Cię zabrali i przystawiali strzykawki?
Czyli o to poszło w głównej mierze? Myślałem, że coś gorszego… chyba większość osób tutaj przez coś takiego przeszła.
- Wiesz to nie pierwszy raz, kiedy przydzielają mnie do kogoś, żebym tak jakby ‘’powitał i zaznajomił nowicjusza’’ ale pierwszy raz, przysyłają mnie do czyjegoś mieszkania.
Cathrina zaśmiała się cicho, zamykając przy tym oczy. Na ten widok uśmiechnąłem się lekko, jednak przysłoniłem sobie usta dłonią, żeby nie było tego tak widać. Nie lubię kiedy widać po mnie co dokładnie czuję. No ale dosyć durnego gadania, skoro jest nowa i zostałem jej przydzielony to powinienem jej pomóc się odnaleźć. Chociaż może ona tej pomocy nie potrzebowała?
- Powiedz mi, ale tak szczerze… Chcesz w ogóle, żebym tutaj był? Jeśli chcesz to sobie pójdę i nikt się o tym nie dowie. Może sama wolisz się z tym ‘’oswoić’’?

(Cathrine?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope