- Mary jest w drugim pokoju z Madarą… tak po prostu – powiedziałem chociaż wcale ją to raczej nie interesowało, była to tylko i wyłącznie moja sprawa ale wolałem powiedzieć to teraz niż jak za kilka minut ona wyleci i zaskoczy dziewczynę.
- To ja sobie pójdę… znowu – powiedziała to takim dziwnym tonem.
Nie zatrzymywałem jej, niech robi co chcę. Ponieważ nie miałem co robić ostatecznie wszedłem do pokoju gdzie był ten obesrany duch i Mary. Takiego widoku to ja się nie spodziewałem. Madara siedział na ziemi pod kocią postacią i zajadał się kolorowym lodem (skąd on go miał? Nie wiem) w dodatku ten różowy ręcznik na jego pleckach wyglądał już przekomicznie. Dziewczyna siedziała obok niego, jedząc dokładnie takiego samego loda. Widząc mnie nagle znieruchomieli, popatrzyli się po sobie i w tym samym momencie znowu zaczęli jeść. Super, teraz postanowili spiskować przeciwko mnie? Że Mary to rozumiem, nienawidzi mnie… ale Madara? Naprawdę pozbawię go kiedyś ogona, w każdej z jego trzech postaci. Uszu tak samo.
- Co wy tutaj wyprawiacie? – zapytałem nieco zmieszany, może to znak żebym im nie przeszkadzał i poszedł się gdzieś utopić?
- A nie widać? – zapytał kot zlizując resztki loda z patyczka.
Posłałem mu mordercze spojrzenie, które zniknęło z chwilą kiedy usłyszałem cichy chichot Mary. Teraz przeniosłem wzrok na nią, jeszcze przez chwilę się chichrała i po chwili umilkła, patrząc w podłogę. Jej to chyba nigdy nie zrozumiem, a szkoda… bo byłoby miło, gdybyśmy doszli do porozumienia.
- No i co tutaj tak stoisz jak kołek, Natsume? Jak już masz tak ślęczeć jak muł to przynajmniej sobie coś zjedz – wymruczał kot
Pokręciłem głową, nie byłem jakoś specjalnie głodny. Ale może Mary była? Chociaż przed chwilą pięknie ogołociła mi lodówkę która i tak już wcześniej była pusta. Tak to jest, jak rzadko się wychodzi z domu i jeszcze rzadziej chodzi się na zakupy. Dlatego w lodówce były same rzeczy o długiej dacie ważności.
- Madara knujesz coś? – warknąłem
- Ja? Skądże, po prostu mi się nudziło wiesz jak to jest. Kiedy przez kilkaset lat siedziałem udając figurkę kotka… odkąd Cię poznałem stało się troszkę ciekawiej, a teraz? Po prostu kino akcji.
Nie podobało mi się to jego podejście, był straszny. Ale pomimo tego faktu czasami był pomocny i udawało mu się zachować powagę. Jednak tylko wtedy, gdy nie był kotem. Pod tą postacią zachowywał się okropnie, mały, rozwydrzony i wiecznie sprawiający kłopoty. Poddaję się, oni mnie kiedyś wykończą. Westchnąłem opierając się o ścianę.
(Mary?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz