Nie zabraniałem jej się przytulać. W końcu jeszcze wczoraj
byliśmy „parą”. To słowo jakoś za słodko dla mnie brzmi. Kiedyś nigdy nie było
go w moim słowniku. A teraz pojawiły się nawet takie jak „kocham cie”, czy „zależy
mi na tobie” nawet jeśli ciężko przechodzą mi przez gardło. To wszystko jej
zasługa. To jaki stałem się otwarty i opanowany. Za każdym razem kiedy był ze
mną ten oto osobnik płci żeńskiej umiałem nad sobą niezwykle panować. To znaczy…
tak było do puki coś jej nie zaczęło odwalać. Wiedziałem od zawsze, że nie jest
ona taka sama jak reszta tych wszystkich szarych myszek, ale jednocześnie to
właśnie między innymi mi się w niej podobało. Mimo mojego wyglądu, groźnej
postawy czy ciętego języka, jestem naprawdę bardzo słaby psychicznie przez
wydarzenia jakie działy się przed moim trafieniem tutaj. Nie wiem co dokładnie
się stało, i też nikt nie chciał mnie o tym uświadomić. Może to i lepiej ? Ale
też przez to po pewnym czasie zaczęły przeszkadzać mi jej wahania nastroju. To
jak raz potrafi się popłakać i przytulić (i tak mnie przy tym opieprza), a raz
dosłownie nie da nawet możliwości wytłumaczenia się, a tu od razu dostaje z
liścia. Przez chwilę kiedy się do mnie przykleiła – nie ruszałem się. Nie
chciałem . Zaraz potem wstałem i skierowałem się do kuchni. Po co ? Skoro moja
lodówka i tak zawsze jest pusta, ponieważ nic innego niż krew nie przechodzi mi
przez przełyk.
-Riuki….. powiedziałeś mi tylko, że nie chcesz mnie stracić.
Ale o naszym związku nic nie wspomniałeś. – weszła zaraz za mną i kiedy stałem
tyłem: złapała mnie za krawędź koszulki. Ehhh nie wiem czemu, ale jakoś wolałem
unikać tego tematu, ponieważ bardzo celnie trafiał w moją psychikę. Tak jak
zawsze byłem szczery i raczej nie kryłem się nawet z chamskimi rzeczami to
teraz ciężko było mi odpowiedzieć. Stałem chwilę tyłem, by po krótkiej przerwie
w wypowiedziach pociągnąłem ją do siebie i za momencik przekręciłem dosłownie tak
by stała plecami do blatu kuchennego. Oczywiście jest jaka jest i musiałem ją
delikatnie podnieść, żeby swobodnie spojrzeć jej w oczy i to jeszcze przy
posadzeniu jej na blat musiałem się schylać. Chciałem ją pocałować kiedy tak
stałem bez słowa, ale naprawdę nie mogłem. Coś mnie teraz hamowało. Jak zawsze
wtedy, gdy mieliśmy posunąć się o „krok dalej”. W końcu przemogłem się jedynie
na dotknięcie jej policzka. Załzawione oczy świadczyły o tym, że zaraz się
rozpłacze ale w sumie…. Niech popłacze. Teraz kiedy jestem z nią może się
wypłakać.
-Ty chyba nie wyobrażasz sobie ile dla mnie znaczysz,
głupia. – powiedziałem cicho, ale moja wypowiedzieć mogła zostać źle odebrana
przez osobę, która nie znała mojego akcentu. Ani ona, ani ja więcej się nie
odezwaliśmy, za to podniosła nieco główkę i zetknęła ze mną nosek.
-No pocałuj mnie wreszcie idioto. Dlaczego tego nie zrobisz,
skoro…
-Przepraszam…. – tylko tyle zdołałem odpowiedzieć, ale mimo
wszystko nie odsunąłem się-Ja po prostu nie chce cie więcej krzywdzić. Wczoraj już
się popisałem, ale nie zrobiłem tego specjalnie. Skoro nie jesteśmy razem, to
nie mam prawa cie całować… przytulać, czy choćby dotykać..-spuściłem wzrok i
teraz wyglądało to tak jakbym patrzył jej w dekolt. Wcale tak nie było, ale…. Może
akurat tak pomyślała ?
( Cinia ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz