niedziela, 18 października 2015

Od Heaven'a - CD Vanilli

Nie odpowiedziałem na pytanie, choć nie dlatego, że nie chciałem. Po prostu nie byłem w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. Kiwnąłem jedynie szybko głową z aprobatą, po czym zakryłem jej zaciśniętą na krawędzi wanny dłoń swoją własną. Przeniosłem wzrok zapłakanych oczu na smutne oblicze Vanilli, aby zaraz potem podnieść się z klęczków i raz jeszcze cicho szepnąć pod nosem „Będę czekał na zewnątrz. Zawołaj mnie, kiedy tylko będziesz czegoś potrzebować.” W chwili obecnej opuszczenie łazienki i zostawienie Sigmie nieco przestrzeni wydawało się najodpowiedniejszym krokiem z mojej strony. Być może znowu zachowałem się jak tchórzliwy, niedoświadczony małolat, ale inaczej niestety reagować nie potrafiłem. Przed samymi drzwiami mocno zawahałem się przed wyjściem, ale świadomość tego, że Atshushi myśli, iż nie chcę jej już nigdy więcej dotykać, a tym bardziej chociażby na nią patrzeć, mnie samego przyprawiło o nieprzyjemne uczucie. Prędzej czy później sama kazałaby mi stąd wyjść, tak więc ostatecznie zdecydowałem się na zrobienie tego samowolnie.
Ledwo spocząłem na kanapie, a moich uszu dobiegł dźwięk schodzącej w dół klamki. Zza drzwi wyłoniła się drobna sylwetka blondynki z włosami sięgającymi prawie do podłogi. Patrzyłem na nią jak zaczarowany – w jednej minucie przestałem płakać. Jej widok wciąż oczarowywał mnie w taki sam sposób jak jeszcze na samym początku. Otrząsnąłem się dopiero parę długich sekund później, pośpiesznie przypominając sobie o prośbie dziewczyny. Czym prędzej zszedłem, nie... zeskoczyłem z siedziska i dwoma, wielkimi susami podszedłem do ukochanej. Bez zbędnych słów zamknąłem ją w swoich objęciach, ciało miała niezwykle ciepłe z powodu gorącej wody, jaką niedawno opuściła. Oparłem głowę na jej ramieniu, wlepiając tępy wzrok piękących od płaczu, czerwonych tęczówek na przestrzeń przed sobą. Mógłbym przepraszać do końca swoich dni, ale sam powoli zaczynałem wątpić w prawdziwość własnych słów. Szanse na poprawę oraz ujrzamienie furii spowodowanej Arcaną wydawały się praktycznie zerowe i właśnie ten fakt załamywał mnie najbardziej. Nie ważne jak ciężko bym pracował nad naprawą łączących nas relacji, wszystko ponownie zawali się wraz z nową falą gniewu. Przeklnąłem w myślach, zaciskając zęby tak mocno, że aż poczułem coś podobnego do bólu głowy.
- Vanilla... – szepnąłem, orientując się jak długo tkwimy w jednej pozycji -  Naprawde nie chcę, aby raniło cię samo spojrzenie w moją stronę. Tylko powiedz, jeżeli nie będziesz chciała, wtedy po prostu sobie...
- Jesteś idiotą, Heaven – odparła zaciskając palce na materiale mojej koszulki – Nie chcę, żebyś sobie poszedł. Chcę, żebyś zrozumiał.
- Rozumiem swój błąd, ale...
- Nie robisz nic, żeby go naprawić. O ile to w ogóle możliwe... – ostatnie zdanie wypowiedziała prawie niedosłyszalnie, lecz mimo wszystko zdołałem zrozumieć jego treść – Po tym co powiedziałeś każdy ruch z twojej strony sprawia mi ból. Słowa ranią bardziej niż czyny: doskonale o tym wiesz i wiedziałeś, wygarniając mi w twarz co o mnie myślisz, uniemożliwiając choćby wytłumaczenie ci, że nie zrobiłam nic złego. Nigdy bym cię nie zdradziła, ani ty mnie także. Przynajmniej mam taką nadzieję.
- Oczywiście, że nigdy tym nawet nie pomyślał, żeby to zrobić.
- Dlaczego więc pomyślałeś w taki sposób o mnie?
Już rozwarłem usta, aby coś odrzec, jednak zauważając, iż nie potrafię udzielić żadnej odpowiedz na pytanie, natychmiast je zamknąłem. Uparcie szukałem jakiegokolwiek wytłumaczenia w ogarniętym pustką umyśle, jednak bezskutecznie. Tego się po prostu nie dało wyjaśnić, należałem do ludzi najpierw robiących, a potem myślących, ale ta uwaga jeszcze bardziej zniechęciłabym Vanille do mojej osoby (co z tego, że od dawna o tym szczególiku wiedziała).
- Ja... sam nie wiem... Nie myślałem nad tym co mówię – podrapałem się nerwowo po karku, jednocześnie słysząc jak idiotycznie zabrzmiała owa wypowiedź
- A powinieneń zacząć, wiesz? W ten sposób ranisz tylko siebie i wszystkich dookoła.
Częściowo nie miałem pojęcia do czego właściwie zmierza. Ona już nawet nie była zła: myślę, że bardziej potwornie zawiedziona, może załamana. Uwalniając się z mojego uścisku, zaczęła wolnym krokiem krążyć po całym apartamencie, sunąc wzrokiem po czym popadnie, byle nie na mojej sylwetce. Czułem się dziwnie wiedząc, iż robi to świadomie – zrozumiałem co znaczyło wyrażenie „Nie chcę na ciebie patrzeć” wychodzące wtedy z moich ust. Coś strasznego...
- Wiem o tym. Dlatego nie mam pojęcia co robić, aby to się już nie powtórzyło.
Słysząc to, niespodziewanie odwróciła głowę w moją stronę. Sprawiała wrażenie szczególnie nad czymś zamyślonej, nie mogłem jednak wyczytać zupełnie niczego z wyrazu jej twarzy. Po prostu stała na drugim końcu pomieszczenia, trwając w totalnych bezruchu. Przypatrywaliśmy się sobie nawzajem niczym dzieci nie będące pewnym czy aby na pewno chcą być w jednej parze. Już nie starałem się tłumaczyć, jedyne co mogłem teraz zrobić to czekać na ostateczną decyzję ze strony Vanilli. Cokolwiek zrobi, uszanuję to, ale nigdy nie pogodze się z faktem, że jej przy mnie nie ma... Dlatego jeśli odejdzie, będę podążał za nią do ostatniego oddechu. Na koniec świata i jeszcze dalej.

< Vanilla?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope