poniedziałek, 19 października 2015

Od Kanoe - C.D Kidy

Byłam na siebie zła, że znów nie potrafiłam sprzeciwić się nowo poznanemu chłopakowi. Myślał, że może mną rządzić i nic sobie nie pomyślę? Moja "pewność siebie" wygasła... Ale z tym psem to wywalił, co ja miałam wspólnego z tym wszystkim? Nic. To jego sprawa. Tak, wiem, mogłam powiedzieć to wcześniej, że mam to gdzieś, ale coś mnie powstrzymywało... W efekcie jestem w tym jakże dziwnym miejscu, w którym nie powinno mnie być. Nawet nie rozumiałam, o czym temat więc tylko założyłam nogę na nogę i oparłam się łokciem o jakiś stolik obok mojego siedzenia. Wiem akurat to, że osoby, które się tu zebrały... Są o wiele silniejsze niż jakaś tam niedoświadczona Arcana. Ziewnęłam przeciągle. Absolutnie nie wiedziałam, co mam tutaj robić, i coraz bardziej zastanawiały mnie ich dialogi a także fakt, że jeden z drugim o mało się nie pobili. I jaki ja miałam w tym udział? Żaden. Nawet nie wiem, po co tu jestem.
- Hej, a co ma na celu te spotkanie? - zapytałam niepewnie, ale postanowiłam się udzielić i pokazać, że nie jestem duchem. Dopiero za chwilę miałam się dowiedzieć o konsekwencjach.
- Bądź cicho, jeśli chcesz dożyć kolejnego dnia - Kida, osoba z którą tu przyszłam, uśmiechnął się chytrze jednocześnie zamykając wzrokiem moją buzię.
"Napuczyłam się" i wbiłam spojrzenie w podłogę. Cóż, wydawała mi się w tej chwili najciekawsza. Potem słyszałam już tylko niewyraźne dźwięki tego, o czym rozmawiają... Aż o uszy obił mi się niepokojący chichot Kidy. To nie mogło dobrze zwiastować z tym, że po chwili blondyn otrzymał zamaszysty cios od prawej pięści wcześniej nazwanego "Heaven'a", prosto w jego uroczą buźkę. Spojrzałam na to, aczkolwiek nie wywołało na mnie większego wrażenia. W końcu jestem tutaj tylko po to, żeby siedzieć, a nie go ubezpieczać. Nie obchodzi mnie to, co ma się zdarzyć jeszcze. Inni też jakoś niespecjalnie ich powstrzymywali.
Kida otarł zakrwawioną szczękę i gdy wydawałoby się, iż są kwita, prowokujący blondyn odwrócił się, oddając niespodziewanie równie mocny cios. Raczej nie zanosiło się na wesoły kompromis, więc po jakimś czasie wyrównania liczby zamachów po obu stronach, Heaven wykonał zwinny ruch, który zmusił Kidę do odskoczenia prosto pod moje nogi.
- Tylko na to cię stać, pączusiu? - posłał temu drugiemu prowokujący do działania uśmiech.
Aż nerwica brała, gdy pomyślało się o tym, jak ten szaro włosy podatny był na gniew, naprawdę. Chwilę później wzrok Kidy spoczął na mnie. Wow, ktoś zauważył tu Naturalną, niedoświadczoną Arcanę, która ciągle zastanawia się nad swoim sensem bycia tutaj.
- A ty? Miałaś mnie chronić... Głupia - podniósł kącik ust, wypluwając małą strużkę krwi, wydobywająca się z jego ust.
- Wybacz, próbuje tylko dożyć jutra - uśmiechnęłam się promiennie, mając na uwadze wcześniejsze, godne podziwu ostrzeżenie. - Zostanę ukarana? - ziewnęłam przeciągle, gdy w wir walki weszła jakąś baba z sąsiednich drzwi.
Zanim wyraziła swoje niezadowolenie dotyczące zaistniałej sytuacji, złapała się pod boki.
- Mam cię opatrzyć, czy jeszcze nie skończyliście udowadniać sobie swojej siły? - zaoferowałam pomoc, czekając w bezruchu na odpowiedź.

< Kida albo chopoki? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope