niedziela, 22 marca 2015

Od Cinii - C.D Riuki'ego


No nie powiem, zatkało mnie i to bardzo. Nie wiem czy w tym momencie to co on powiedział, było żartem czy szczerym wyznaniem. Jakoś z jego ust zabrzmiało to tak… nieprawdopodobnie. On w ogóle jest zdolny do gadania o swoich uczuciach? Zawsze wydaje się taki opanowany i obojętny. W dodatku jeszcze fakt, że znowu byliśmy wręcz niebezpiecznie blisko siebie. Po raz kolejny oblałam się rumieńcem, wgapiając się w jego oczy. Przejechałam opuszkiem palca po jego poranionej wardze, po czym dotknęłam swoim czołem jego czoła. Przymknęłam oczy, jeszcze mocniej owijając dłonie na jego karku.
-Chcesz mnie udusić? - burknął
Momentalnie odskoczyłam od niego jak oparzona, wymachując rękoma i kręcąc głową.
-Nie, nie, nie! Oszalałeś? -zaśmiałam się jednak po chwili już spowarzniałam - Lepiej będzie jeśli teraz sobie odpoczniesz.
-Czuję się znakomicie - zaprzeczył a ja momentalnie znowu znalazłam się obok niego posłałam mu niemalże błagalne spojrzenie, jednak to chyba nic nie dało.
Przewrócił oczyma i poklepał mnie po włosach. Czy ja muszę mu walnąć, żeby on skłonił się do odpoczynku?
-Wiem o czym myślisz, jednak nic w tej sprawie nie zdziałasz…
-A jeszcze się zdziwisz! - tupnęłam nóżką co w moim wykonaniu musiało wyglądać bynajmniej komicznie.
Wnioskuję to takżę po wyrazie twarzy Riuki'ego, tak ostatnio mu się przyglądam i stwierdziłam, że… bawi go to jak się denerwuję! Pokręciłam swoją główką ze zrezygnowaniem siadając na kanapie, skinieniem głowy zachęciłam chłopaka, żeby usiadł obok mnie. O dziwo odbyło się bez zbędnych protestów, może wyglądało to jakoś dziwnie ale cały czas się na niego gapiłam. Po prostu nie mogłam oderwać wzroku, jeszcze chwila i pomyśli, że jestem jakaś psychiczna. Westchnęłam po czym rozłożyłam się na kanapie, kładąc głowę na jego kolanach. Że niby mam za dobrze? Mogłoby być jeszcze lepiej hehe...
-O której zamierzasz sobie iść?
-Na razie mi się jeszcze nigdzie nie spieszy - uśmiechnęłam się pokazując mu język
Chociaż w sumie to nie będę tutaj przesiadywała całymi dniami, bez przesady. Dosyć niechętnie zlazłam z kanapy po czym oznajmiłam, że idę do siebie. Na jego nieszczęście, za jakąś godzinę znowu go odwiedzę. Po prostu jestem głodna a wątpię, żeby on miał tutaj coś do jedzenia. Pogwizdując udałam się na wyższe piętro i już miałam wyciągnąc kluczę kiedy zauważyłam coś dziwnego. Wycieraczka...jest krzywo. Zmrużyłam lekko oczy po czym z buta otworzyłam i tak już otwarte drzwi i wskoczyłam do środka. Ktoś tu był i nie było co do tego wątpliwości. Tak jak myślałam, zaraz ktoś kogo najpewniej nie znałam, wybiegł z mojego pokoju. Na oko mężczyzna, coś koło mojego wieku w kominiarce oraz czarnym ubraniu. No bez jaj, nawet tutaj dochodzi do włamań!? Sięgnęłam rękom po nóż do krojenia warzyw który leżał na blacie, kierując go w stronę włamywacza. I tak zaczął się chory pościg, przez kilka minut goniłam go po całym apartamemcie, aż jakimś cudem udało mu się wyjść z mieszkania. No tak, drzwi! Również wyleciałam na klatkę schodową, trzaskając drzwiami tak, że o mało nie wyleciały z zawiasów. Prędko zaczęłam zbiegać po schodach, kilka razy o mało się nie wywracając. Postać wybiegła z bloku chwilę przedemną, więc już po chwili biegłam za nią w parku. Kiedy już myślałam, że nie mam szans na dogonienie jej, nagle zwolniła. Wykorzystałam resztki sił i rozpędziłam się, wskaukując temu komuś na plecy i powalając go na ziemię. Przez chwilę tak się szarpaliśmy i kiedy miałam już zerwać z niego kominiarkę, dostałam kopa w brzuch. Pisnęłam i upadłam na kolana, zwiał mi… no jasny gwint! Ale po co ten ktoś był właściwie u mnie, przecież nic tam takiego nie mam. Może to pomyłka? A może to Ci cholerni naukowcy którzy odgrażali się, że będą mnie mieć na oku?  Klnąc pod nosem udałam się do siebie. Wszystko było idealnie na swoim miejscu… niczego nie brakowało. Może komuś faktycznie się coś pomyliło? Ponieważ byłam już naprawdę głodna, zrobiłam sobie szybko kanapki. Przez to całe zajście, wpadnę do Riuki'ego dużo później niż planowałam. Trudno, może nawet zastanę go śpiącego? Ciekawie mogłoby być, dosyć polowi się zbierając wreszcie wyszłam. Standardowo balkonem, który był prędzej otwarty niż drzwi. Pewnie spodziewał się w pewnym stopniu mojej wizyty, dlatego balkon jest otwarty. Czyli jednak nie śpi. Kiedy tylko weszłam do salonu usłyszałam, że chłopak bierze prysznic. Nie… nie będę taka i nie wejdę mu tak, chociaż mnie korciło. Ostatecznie usiadłam sobie na krześle, czekając aż Riuki wyjdzie z łazienki.

(Riuki?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope