poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Od Kai'a - Do Sofii

Nie cierpiałem, kiedy ktoś się na mnie gapił, a ta dziewuszka ewidentnie to robiła. Przewiercała mnie spojrzeniem tych swoich ciemnych oczu jakby chciała mnie conajmniej zabić, a potem zakopać na najbliższym cmentarzu. Przeklnąłem w myślach, myśląc o powolnej niczym kulawy pies windzie. W końcu nie wytrzymałem.
- I co się tak gapisz?! Nigdy człowieka nie widziałaś?! - warknąłem, czując, jak narasta we mnie nie spowodowana niczym złość.
Obudziłem się już wściekły, od rana niczego nie jadłem, a moja choroba dodatkowo potęgowała nieznośne uczucie głodu. Nieznajoma spojrzała na moją osobę z wyraźnym politowaniem.
- Owszem, ale jeszcze nigdy tak ponurego gbura jak ty. - odparła niesłychanie spokojnie, aż przez chwilę zrobiło mi się dziwnie.
Dostrzegłem jednak, że oboje działamy sobie na nerwy. Zdecydowanie ta winda była za mała dla nas dwóch (co z tego, że była przeznaczona dla ośmiu osób).
- Kogo nazywasz gburem, głupia niezdaro?!
- Licz się ze słowami, chudzielcu.
Gdyby wzrok mógł zabijać, zapewne oboje już leżelibyśmy martwi na tej podłodze, czekając, aż jakaś nieszczęsna ludzka istota, odkryje nasze zwłoki wśród góry jedzenia, które właśnie zakupiłem.
- Gdybym wiedział, że utknę tutaj z taką ofiarą losu, dawno zasuwałbym schodami nawet nie odwracając się za siebie.
- Trzeba było tak zrobić. A teraz zamknij się, bo zaraz ja cię uciszę.
- Zaraz otworzę te drzwi między piętrami i wyrzucę cię w przepaść.
- Nie próbuj. Jeżeli spróbujesz mnie tknąć, twoje rączki mogą magicznie "odpaść". - zaśmiała się ponuro, podkreślając ostatnie słowo niezwykle dobitnie.
Cholera wie co miała w głowie, ale jedno wiem na pewno - nie chcę mieć z nią do czynienia. Ah... ta nienawiść od pierwszego wejrzenia.
Kiedy tylko winda zatrzymała się, w środku zapanowała grobowa cisza. Umilkliśmy niemal natychmiast, lecz nie na długo. Już po chwili zaczęliśmy przepychać się w przejściu jak para niesfornych bliźniąt, próbujących ustalić hierarchię między rodzeństwem.
- Nie pchaj się! - pisnęła zdenerwowana, na co parsknąłem śmiechem.
- Sama się na mnie pchasz. Przestań, bo zaraz uznam to za podryw.
- Jesteś większym dzieciakiem niż sądziłam. Do tego tepym i chamskim do granic możliwości!
- Ey ey, nie przesadzasz może, skarbeńku? Złość piękności szkodzi, ale chyba nie masz się czego bać. Zluzuj nieco napięcie pod sukieneczką.
- Na jak wielkie stadium niepełnosprawności umysłowej musiał cierpieć naukowiec wybierający cię na rolę Kapitana?!
- Jeden z najlepszych w tym ośrodku. A teraz odsuń się, bo nie mam ochoty z tobą rozmawiać!
- Pieprz się! - krzyknęła, po czym cofnęła się do końca widny, wzięła mały rozpęd i naparła na mnie z całej siły.
Nie spodziewałem się tego. Gdy tylko napotkała opór mojego ciała, od razu runęliśmy na dywan wyścielający podłogę na korytarzu odpowiedniego piętra. Znaczy się... ja walnąłem o nią plecami, a brunetka przewróciła się na mnie. Prawie stykaliśmy się czołami, o ustach nie wspominając. Zawartość sklepowych siatek rozsypała się gdzieś naokoło mojej głowy. Przez chwilę byłem w takim szoku, że aż wstrzymałem oddech. Co ona...? Kiedy tylko usłyszeliśmy dźwięk zamykanych obok drzwi, błyskawicznie odwróciliśmy głowy w stronę źródła charakterystycznego dźwięku. Niska, czarnowłosa dziewczynka stała naprzeciwko nas z otwartą ze zdziwienia buźką. Świetnie! Jeżeli to była kolejna osoba z mojej drużyny, to aż bałem się poznać jej czwartego członka. Zwłaszcza, że z ową, znajdującą się teraz nade mną kobitką nie malowała mi się raczej barwna, pogodna przyszłość, już o współpracy nie wspominając...

<Sofia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope