piątek, 12 czerwca 2015

[Team 2] Od Heaven'a

Pierwszym odczuciem zaraz po przebudzeniu się z dziwnego stanu przypominającego sen był nieznośny ścisk żołądka i karuzela w głowie. Zamrugałem kilka razy niezwykle szybko, wciąż nie podnosząc się z... trawy? Chwila... że co?
- No pięknie, być z tobą w drużynie po raz trzeci z rzędu. Ja to jestem prawdziwą szczęściarą. - odezwał się aż zbyt mi znajomy, kobiecy głos.
No ktoś tutaj sobie ewidentnie robi ze mnie jaja! Zerwałem się jak porażony prądem, z przerażeniem na twarzy. Fioletowe włosy, poważna postawa i te oczy patrzące na mnie z góry: Akira...
- Mógłbym powiedzieć to samo. - odparłem beznamiętnie, szybko rozglądając się dookoła.
Gdzie okiem sięgnąć, całą okolica otaczała woda. A nasza drużyna wylądowała na jakieś małej wycepce, która w każdej chwili mogła się znaleźć pod powierzchnią krystalicznie czystej cieczy. Wielkie, japońskie atlanki i świątynie pokryte przesiąkniętym wilgocią mchem oraz rosnącym ku górze bluszczem. Co zdziwiło mnie najbardziej był fakt, że tym razem nie mieliśmy na sobie tych obciachowych ciuchów. I jeszcze jedna rzecz: na drugim końcu wysepki, dosłownie parę metrów ode mnie, leżała Vanilla. Przetarłem oczy ze zdziwienia - właściwie co Sigma robi w miejscu takim jak to? Dlaczego uczestniczy w Bitwach Grupowych?
- Gdzie my jesteśmy? - zapytał niebieskowłosy mężczyzna nieco ode mnie wyższy, przyglądając się najbliższemu otoczeniu.
Oprócz niego, Akiry i Atshushi wypatrzyłem jeszcze dziewczynę, dzierżącą w dłoniach rzeźbiarskie dłuto i szepczącą coś do siebie pod nosem. Zza materiału jej ciemnozielonej sukienki wyłaniała się postać małej, szmacianej laleczki z guzikami zamiast oczu i szyderczym uśmieszkiem zdobiącym jej twarz.
- Na Arenia przeznaczonej do bitwy pomiędzy Drużynami. Oprócz nas są dwa pozostałe Team'y, które mamy za zadanie wyliminować. - wytłumaczyła Akira, podczas gdy pomagałem wstać obiektowi swoich westchnień.
Tak bardzo się cieszyłem, że jest tutaj ze mną - nawet jeżeli moje myśli zdawały się być teraz odrobinę samolubne. Ale przecież ona prędzej poradzi sobie w takich warunkach niż ja czy my wszyscy razem wzięci.
[...]
Kiedy poznałem już imię każdego z członków swojej drużyny oraz zorientowałem się, że po raz kolejny jestem Kapitanem, wzdychnąłem ciężko. Zawsze wszystko na mojej głowie...
- Patrzcie tutaj! - krzyknęła Akira, przywiłując cały skład.
Na środku wyspy, leżały dwie bronie: Miecz przypominający Katanę oraz dziweny pistolet ze świetlistymi pociskami. Nie było jednak widać ich mieniącego się blasku, ponieważ cały teren Areny przykwrywała ciężka warstwa mgły. Zastanawiałem się przez chwilę komu podarować ową broń. Ostatecznie zdecydowałem, że tajemnicze ostrze będzie dzierżył Grimmjow, a strzelbę Vanilla, poniewać ma największą moc (i jak się domyślam celność, zwłaszcza wtedy, kiedy tak pięknie spoliczkowała Haruke, hi hi). Obecne tutaj Arcany były raczej silne, więc nie martwiłem się o to, że reszta pozostała bezbronna.
- Musimy się stąd wynieść. Przydałoby się przenieść na niego większy teren.
Po słusznej uwadze Jaegerjaquez od razu skierował się w stronę wody, która po sekundzie sięgała mu po ramiona. Skrzywił się nieco, ah ten dyskomfort podczas noszenia mokrych ubrań...
Reszta od razu poszła w jego ślady, ja także. Nie chciałem zostawać tutaj ani chwili dłużej. Kiedy zanurzyłem się już po pas, zauważyłem, że nasza Sigma wcale nie zamierza ruszyć się z obecnego miejsca przebywania. Kręciła się niespokojnie dookoła wyspy, nawet nie podchodząc do jej krawędzi.
- Coś się stało, Vanilla? Chodź z nami. - rzekłem, wyciągając rękę w jej kierunku.
- Ja... - zaczęła, miąc w rękach skrawek sukienki. - Ja nie przejdę. Cholernie boje się wody.
Przez chwilę stanąłem jak wryty, nie wiedząc co powiedzieć, lecz po chwili podreptałem do niech i kucnąłem obok.
- Właź mi na ramiona. Jeżeli nie opuścimy tego miejsca, mogą nas szybko wyeliminować.
- Ty chyba zwariowałeś, Heaven!
- Obiecuję, że nic ci się nie stanie. Ze mną się nie utopisz. - brawo, Heaven... głupszej odpowiedzi nie mogłem wymyślić.
Dziewczyna wzdychnęła głośno, ale bez słowa spełniła prośbę. Do wody wchodziłem stopniowo, wolnymi krokami zanurzając się coraz bardziej. Było naprawde głęboko, ledwo dotykałem dna stopami. Blondynka siedząca na moich barkach niesamowicie się spięła, przez co jeden raz prawie straciłem równowagę i niebezpiecznie się zahwiałem. O Jezu przenajświętszy...
- HEAVEN! - pisnęła tak głośno, że było ją chyba słychać z każdego zakątka Areny.
Jedną dłonią kurczowo trzymała moje włosy, a drugą oplotła moją szyję. Myślałem, że zaraz się uduszę.
- Vanilla... - nabrałem powietrza na tyle ile był to możliwe. - Weź tą rękę!
Nie wiem jakim cudem doszedłem do większej wyspy, ale kiedy mi już mi się to udało, od razu odstawiłem spanikowaną panienkę na ziemię, a sam nabrałem wielki haust powietrza, oddychając głęboko.
[...]
- Pójdę się rozejrzeć, może znajdę coś pożytecznego. Nie czekajcie ne mnie, dogonię was później. - oznajmiłem, po chwili odłączając się od reszty.
Vanilla chciała iść ze mną, ale stwierdziłem aby lepiej broniła resztę Drużyny. Jeżeli coś się stanie, zawsze może użyć swojej umiejętności łączenia się z kimś odczuciami. Ruszyłem przed siebie, brądząc po kolana w zadziwiająco czystej wodzie. Chociaż miasto przypominało raczej wymarłe, bezbarwne i brudne, to okazało się niesamowicie malownicze, niespotykane. W oddali dostrzegłem ogromny, piętrzący się prawie do chmur, kamienny mur otaczający cały Teren Areny. Atlantyda: taką nosiła nazwę.
Postanowiłem obejść dookoła jedną z większych widocznych budowli - wielką, japońską świątynię, do połowy zanurzoną w wodzie i błocie połączonym z mułem. Być może znajdę do niej jakieś wejście lub wyżej osadzone okno, które posłuży jako przejście prowadzące do środka. Kiedy tylko znalazłem się na samych tyłach, wypatrzyłem dobrze znaną mi sylwetkę: wysoką i chudą, odwróconą do mnie plecami. Chłopak o srebrnych włosach i charakterystycznej opaske opasającej prawe oko. Tak, to musiał być on: Riuki.Kiedy tylko go dostrzegłem, nie miałem zamiaru nigdzie się chować - po prostu ruszyłem mu na spotkanie. Przesiąknięty wodą mech amortyzował każdy mój krok, przez co chłopak nie zdołał mnie usłyszeć. Dopiero kiedy znalazłem się bardzo blisko niego, tak jakby obudził się z dziwnego transu z zamiarem odwrócenia się.


<Riuki? Team 2?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope