niedziela, 9 sierpnia 2015

Od Vanilli - Do Reladii

Uwolnić się od Heaven’a to wyczyn na najwyższą skalę. Po ostatnim wybryku z Rick’iem nie chce mnie nawet z własnego mieszkania wypuścić. Dureń. Aż zaczęłam się śmiać sama z siebie idąc tak sobie prze korytarze Rimear.  Vanilla śmiejąca się publicznie. Zaczyna mi się przewracać pod kopułą :’) Dobra to tam nie ważne, po prostu musiałam wyjść na chwilę, żeby poznać nowe Sigmy. Nie… nie wyobrażajcie sobie, ze zrobiłam to z własnej woli. Zmuszono mnie do tego, a właściwie o kazano. Jeszcze mam zdrowy rozsądek i nie będę sprzeciwiać się ojcu, a kiedy on sam już przychodzi mnie o czymś powiadomić to znaczy, że sprawa jest priorytetowa. Tylko ciekawa jestem gdzie ja mam szukać tych wszystkich Sigm… a nie ! Chwila ! Jedną już nam bo przecież Natsume mi ją przedstawił. Tia… podejrzewam, że jak go nie będę pilnować to zaraz coś mu odwali…
Nie ważne… to też jest sprawa drugorzędna. Jutro do niego pójdę i mu wszystko powiem. Szłam dalej sobie tak po cichu… nikogo nie było, a to dziwne. Przystanęłam na chwilkę by się rozejrzeć. Zerknęłam w prawo, w lewo… jak taki przyczajony tygrys, a gdy nadeszła odpowiednia chwila zrobiłam unik w tyłu. Był to tak szybki i niespodziewany manewr, ze ostrze noża, który był we mnie wycelowany obciął mi kosmyk włosów. Dziewczyna o siwych włosach kucała przede mną jeszcze zbierając się po tym jakże nie przemyślanym manewrze. Spojrzałam na nią z góry. Nie był to przyjacielski wzrok nie myślcie sobie. Co jak co, i nawet mimo iż oboje wiedziałyśmy, że ten atak nie za wiele mi zrobi to i tak próbowała mnie zabić. Spojrzała na mnie tymi swoimi przeraźliwymi czerwonymi oczkami, i w tym też momencie jakby zorientowałam się kim ona jest. To znaczy nie pod względem położenia w naszej hierarchii. Naturalni raczej nie skaczą z własnej woli do Sigm, i niech tak na razie będzie.
-Ty jesteś siostrą tego co ma opaskę na oku, i tego co jest jakiś troszeczkę….- mruknęłam, ale dziewczyna bardzo szybko mi przerwała wstając i wybuchając śmiechem. Z czego ona się tak cieszy ?
-Proszę cie. Nie mów nawet o nich jak o mojej rodzinie…. – machnęła ta bladą łapką. Heh… jesteśmy prawie tak samo blade… tylko że ona została trochę lepiej wynagrodzona przez naturę. Ciałko miała nawet całkiem całkiem i nie żebym interesowała się dziewczynami.  I tak jeszcze trzeba będzie ja naprostować do pionu.
-Nie ważne. Nie interesuje mnie ani twoja rodzina ani ty… - warknęłam wystawiając nagle miecz pod jej gardło. – Lepiej uważaj do kogo skaczesz z takimi beznadziejnymi nożykami, bo tutaj nikt nie będzie cie bronił, Pani Kapitan. – warknęłam chowając miecz. Jak zwykle z przeraźliwym spokojem w głowie oddaliłam się o krok do tyłu.


( Reladii ?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope