niedziela, 9 sierpnia 2015

[QS Team 3] Od Vanilli - C.D Inoue

Połączenie Arcan Inoue i Azusy było tak… doskonałe ? Co prawda tylko razem mogli uzyskać tak piękny efekt zwarcia. Wszyscy wyszliśmy z pod jakichś zwalonych gruzów i jeszcze raz zerknęliśmy na dzikiego Omicrona. Nie był zadowolony z tego, że jakaś banda podrzędnych Arcan spuszcza mu manto. Otrzepałam z kurzu lekko postrzępioną sukienkę i zeskoczyłam na równe podłoże ze sterty kamieniu. Przez chwilę czerwony robot nie zwracał na nas uwagi. Miotał się  na wszystkie strony żeby przywrócić do normalnego funkcjonowania swoje „organy” po tak silnym zwarciu. Kilka lutrów wody i zetknięcie się z iskrami elektrycznymi mogło pozostawić na człowieku trwałe rany, a nawet zabić. Robot również mógł na tym nieco ucierpieć. W dodatku Heaven wyrwał mu (dosłownie) rękę. Teraz z lewego ramienia wystawały tylko kable i nic więcej. Wszyscy przyglądaliśmy się maszynie. Po pewnym czasie jakby uspokoiła się, stanęła w miejscu a jej czerwone, błyszczące ślepia zgasły. Czyżby to już był koniec naszej walki ? Kiedy nasz drogi Miętowy kapitan chciał podejść do jak już myśleliśmy sterty stali: zatrzymałam go wyciągając rękę. Takim gestem dałam znak, że lepiej iż to ktoś inny pójdzie sprawdzić czy już rozprawiliśmy się z przeciwnikiem. Zrobiłam krok w przód, a gdy chciałam zrobić kolejny usłyszałam za sobą głośny ryk. Pantery. Zerknęłam za siebie kontem oka. Oh Heaven jeszcze nie wrócił do swojej ludzkiej postaci ?
-Jestem z ciebie dumna, że nad tym panujesz. – uśmiechnęłam się nieznacznie i wtedy tez spotkałam się z kolejnym rykiem Heaven’a. Dobrze, że tego nie rozumiem, bo pewnie nie byłabym zadowolona z jego słów. – Niestety do Sigmy należy właśnie ta brudna robota, żeby sprawdzić czy wszyscy są bezpieczni. – puściłam mu oczko, by następnie skierować się w stronę Omicrona, Podeszłam wręcz na wyciągnięcie ręki i schyliłam się. Nie dlatego że był ode mnie niższy. Po prostu jakoś w tej pozycji czułam się bezpieczniej. Przez chwilę zdawało mi się jakby wypłynęła  niego cała ta ogromna siła. Ups, a przecież mieliśmy ich nie zabijać. Jednak myliłam się. Coraz częściej mi się to zdarzało. Jaki beznadziejny ze mnie kapitan….
Omicron podniosłe się w bardzo szybkim tempem. Machnął drugą sprawną ręką tak że skończyłam przygnieciona do ściany. Ile to ma siły. Nie dość że mnie trzymał to jeszcze dusił. Mało powietrza…. Bardzo mało powietrza. Jak tylko Heaven to zobaczył od razu chciał się rzucić na Omicrona, jednak resztkami sił Azusa przytrzymał go. Bardzo dobrze. Wcale by nie pomógł rzucając się na niego. Tylko co ja teraz mam zrobić. Jedynym racjonalnym pomysłem było wyciągnięcie miecza. Tak też zrobiłam. W końcu mogłam nadal ruszać rękoma. Nie mając już za wiele siły i praktycznie dusząc się wbiłam miecz między metalowe zebra maszyny. Odsunął się ode mnie z głośnym zgrzytem. Osunęłam się po ścianie przy której jeszcze niedawno wisiałam nie mając dostępu do powietrza. Uniosłam kącik ust dając znak reszcie, ze teraz to oni się muszą wykazać…


[Team 3?] 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope