- Herbaty? - posłałem dziewczynom krzywy uśmiech i zwinnie udało mi się zejść z kanapy, lekko przesuwając przy tym Akirę. No teraz już po mnie.
- Zginiesz... - szepnęła Akira. Widziałem w jej oczętach wredny przebłysk, odpowiedziałem zaś delikatnym uśmiechem.
Jak poparzony wbiegłem do kuchni i zaraz wróciłem z tacką, na której stały trzy różnokolorowe kubki. Mam nadzieję, że następnego, NIEZAPOWIEDZIANEGO gościa mieć nie będę. Odetchnąłem z ulgą i położyłem gorącą porcelanę na stoliku, po czym zasiadłem wygodnie na fotelu. Inoue już zdążyła usiąść, choć wiedziałem, że wszyscy czuliśmy się niezręcznie. Nie byłem na tyle niemiły, więc nie wygoniłem nikogo z mojego jakże gościnnego pokoju.

- Ja chciałam się tylko dowiedzieć o wynikach BG... - wyszeptała Inoue, zatracając się w mieszaniu ciepłej cieczy malutką łyżeczką. Wydawała się być tym zafascynowana.
- I nie mogłaś z tym zaczekać do momentu, w którym się ubierzesz... Masz szczęście, że nie pizgam krwią z nosa - zamknąłem oczy w celu odpoczynku. - Team pierwszy wygrał - wziąłem łyk herbaty, którą wyplułem, bo była niesłodzona. Normalnie master szefa powinienem wygrać. Pierwszy raz czekałem na ten moment, kiedy wyjdę z własnego apartamentu. Czułem napiętą atmosferę.
- A ja chciałam cię odwiedzić... - Akira spojrzała na mnie swym hipnotyzującym spojrzeniem.
- Dobra, no to ja niedługo będę kłaść się spać, także... - zacząłem nerwowo podkopywać moje piękne gazety głębiej pod fotel. Chyba nic nie zauważyły.
- Grimmjow... - wtrąciła się Inoue. - Jest dopiero dziewiętnasta.
- Słuszna uwaga. No to może... - zamyśliłem się. - Wybieracie się na ten jakiś bal? - założyłem nogę na nogę. Jestem mistrzem spontanu... Trochę denerwowałem się przy rozmowie z nimi, bo widziałem jak wymieniały się prowokującymi spojrzeniami. Chwila ciszy, i Akira wstała z kanapy. Na jej twarzy można było dostrzec poirytowanie. Szybko dążyła do wyjścia, a ja w jednym momencie pobiegłem za nią. Nie chciałbym teraz znać perspektywy Inoue, no ale cóż. Gdy fioletowo włosa chwyciła już klamki, złapałem ją nerwowo za nadgarstek. Ona spojrzała na mnie widocznie zdziwiona moim zachowaniem. Gdy tylko patrzyłem głęboko w jej oczy, zaciskałem rękę mocniej.
- Nie wychodź - powiedziałem. Moja twarz była poważna. - Słuchaj... - zaciągnąłem ją na zaplecze.
- Co chcesz? - chciała się wyrwać.
- Chcę, żebyś to ty poszła ze mną na bal. Zgodzisz się? - podniosłem brew, posyłając jej miły uśmiech.
< Kobitki? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz