poniedziałek, 6 lipca 2015

Od Riuki'ego - C.D Cinii

-Kiedyś ci urwę ten język… - prychnąłem puszczając ją. Ta znów przykleiła się do okna jakby pierwszy raz  w życiu w ogóle widziała śnieg na oczy. Co za durny bachor. Złapałem się za czoło i wpatrywałem tak chwilę w wiecznie ucieszoną mordkę Cinii. W pokoju było totalnie ciemno, no bo w końcu noc, a mimo wszystko księżyc jaki świecił doskonale oświetlał całe wnętrze. –Chcesz wyjść na dwór ? – zapytałem opierając się jednym ramieniem o ścianę obok dziewczyny. Ta jakby oprzytomniała, wybudziła się z wiecznego snu i spojrzała na mnie. Te iskierki w jej oczach wyrażały wszystko. Nie czekając na jej odpowiedź ubrałem na siebie bluzę ( bez koszulki bo przecież to ja ), założyłem kaptur i otworzyłem drzwi. Grunt to teraz nie zbudzić całego ośrodka. Chociaż dla niej to może być nie Alda wyczyn, żeby czasem się nie potknąć o zwykły krawężnik. Dogoniła mnie i w końcu złapała za rączkę, jak małe dziecko. Chociaż to bardziej ona potrzebuje tutaj opieki. Doszliśmy do centrum, a ta widząc duże płatki śniegu spadające na jeszcze nie zamarzniętą fontannę popędziła w tamtym kierunku.
-Nie zabij się sieroto… - westchnąłem krocząc powolnym krokiem za nią. Przystanąłem dopiero wtedy gdy znalazłem się obok i bacznie mogłem obserwować to co ona robi. Skakała, latała za każdym większym i okazalszym kawałkiem śniegu. W końcu tak skacząc wpadła na mnie i omalże nie przewróciła nas na podłogę. – Mówiłem… uważaj… - zerknąłem na nią poważnie jednym okiem, mimo wszystko ta wcale się tym nie przejęła i zadzierając główkę do góry wyszczerzyła białe kiełki.- Po za tym… kto normalny wychodzi w taką pogodę w samej letniej sukieneczce ? Oszalałaś..
-Nie mów, że się o mnie martwisz..- zmrużyła kilka razy oczka trzepocząc powiekami, a ja w tym czasie teatralnie przewróciłem tęczówkami i spojrzałem w stronę ośrodka. – Riuki… no przyznaj się no..
-Ile razy jeszcze będę ci to mówił, aż ci się nie znudzi czy co ? Jeśli zacznę to mówić tak często jak ty to te wszystkie słowa stracą na wartości…- wzruszyłem ramionami. Przez chwilę trwaliśmy ciszy. Tak jakby cały świat wokół nas się nagle zatrzymał. Kilka płatków śniegu spadło mi na nos i roztapiając się na nim wywołało u mnie kichnięcie. Zakryłem momentalnie lekko czerwony nos i spojrzałem na Cinię kontem oka. Miała niezły ubaw..
-Jesteś słodki… ale chodź bo mi się jeszcze przeziębisz chorowitku…. – splotła ze mną paluszki i pociągnęła z powrotem do pokoju. Dotarliśmy tam w niecałe 10 minut bo Cinia leciała jak oszalała. Motorek w dupie czy jak ? Nie ważne, nie sprawdzałem, i sprawdzać nie zamierzam. Zatrzasnęła za nami drzwi i wypuściła chłodne powietrze z ust. – Wyczuliłeś się …. To znaczy …. Zrobiłeś się bardziej delikatny w stosunku do mnie..
-No… powiedziałaś, że chcesz żebym w jakikolwiek sposób okazywał ci miłość, no to… się staram… za to ty obiecałaś, że nie będziesz za każdym razem unosiła się dumom i co….
-Nie zaczynaj tematu… Riu…- nim skończyła tylko prychnąłem i poszedłem do sypialni – Jesteś zły co ?
-Tak… jestem cholernie zły, bo zwykłe przepraszam już nie wystarcza kiedy puszczasz słowa na wiatr…
-Nie zaczynaj… proszę cie.. – westchnęła łapiąc się kolejny raz za głowę. Z moich ust znów wydobył się tylko syk nie zadowolenia. Pospiesznie ściągnąłem bluzę, wpełzłem pod kołdrę i odwróciłem się do niej tyłem.
-W takim razie dobranoc.. – mruknąłem lekko tym już przybity. Za każdym razem omijała takich tematów, a potem dziwiła się, że reaguje tak a nie inaczej. Moje nerwy na początku były bardzo słabe. Przy niej lekko się poprawiły, ale w dalszym ciągu nie mam cierpliwości, żeby znosić wszystkie jej kaprysy.


( Cinia ?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope