niedziela, 25 października 2015

Od Cinii - C.D Rosie

Wpierw spojrzałam na moją przyjaciółkę nieco zdziwiona, po chwili wybuchłam jednak głośnym śmiechem. Boi się pająków? Nie wiem czy wcześniej o tym wiedziałam… ale raczej nie pamiętam czegoś takiego.
- No to co, chyba trzeba będzie tam posprzątać – uchyliłam drzwi przepychając się obok Rosie.
- Ale pająki!
- Nie odfruną Ci przecież – pokazałam jej język wchodząc do środka.
No dobra, zanim wejdzie to może zmiotę szybko tak… z 10 pajęczyn? Od razu zrobi się tutaj troszkę lepiej. Weszłam do łazienki, która i tak była w masakrycznym stanie, no ale trudno. Jakoś znalazłam kilka ścierek (zakurzonych w dodatku xd) przy okazji ładną, kolorową szczotkę do kurzu która świetnie się nada do ściągnięcia tych cudownych pajęczyn. W ciągu 3 minut pozbyłam się tych z łazienki.
- Rosie chodź! W łazience już ich nie ma, zetrzyj kurz.
Dziewczyna przemknęła jak burza przez połowę apartamentu cała zdyszana wbiegając do łazienki. Kiedy jednak zauważyła tylko i jedynie stertę kurzu, odetchnęła z ulgą. Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam dalej wywijając szczotką jak jakimś mieczem. Przez kolejną, dobrą godzinę pozbywałam się pajęczyn, a kiedy już skończyłam pomagałam Rosie w ścieraniu tego całego kurzu. Jednak i to nie był koniec, trzeba było przetrzepać wszystkie dywany, umyć podłogę, wyczyścić drzwi… jednym słowem, nie będzie nam się nudziło. Przy myciu podłogi w przedpokoju, musiałam oczywiście zamoczyć jakąś szmatkę w wodzie i rzucić nią w stojącą do mnie tyłem dziewczynę.
- Co? Cinia! – zaśmiała się ściągając szmatkę z czubka głowy, rzuciła nią we mnie i tak jeszcze kilka razy, dopóki wręcz nie zaczęłyśmy się dusić ze śmiechu.
Właściwie to całe to sprzątanie, skończyło się już bardzo późnym wieczorem. To niesamowite, że w ciągu tego jednego dnia, narobiłam cały ten czas stracony z tak drogą mi Rosie. Chociaż nie, kilku rzeczy nadal nie zrobiłyśmy… ale to może potem.
- Co znowu knujesz? – zapytała widząc mój podstępny uśmiech.
- Hmmm na razie nic? – wyszczerzyłam się chowając resztę detergentów do szafki w łazience.
Jej mina wskazywała na to, że nie za bardzo dała się na to nabrać. Za dobrze mnie chyba zna.
- No to co teraz robimy? – zapytała siadając na kanapie.
- Idziemy jeszcze na krótki spacerek, czy nie masz już siły?
- W sumie możemy iść… no ale po co?
Wzruszyłam ramionami podchodząc do drzwi wyjściowych, wyciągając w jej kierunku rękę. Pokręciła głową z rozbawieniem i podbiegła do mnie. Wyszłyśmy z apartamentu idąc pod rękę.
- Gdzie mnie prowadzisz?
- W sumie to mogłybyśmy zaopatrzyć twoją lodówkę, jest całkowicie pusta… a tak w ogóle, mam ochotę oglądnąć sobie z Tobą jakiś film. Ostatnio wyszło całkiem sporo fajnych.
Rosie przez chwilę rozważała propozycję, a przynajmniej udawała, że się zastanawia. Po jakiejś minutce przytaknęła i nieco przyspieszyła kroku. Całe uchichrane  weszłyśmy do środka sklepu, zwracając na siebie uwagę przynajmniej 10 Arcan. Niektóre kojarzyłam, podejrzewam, że widok uśmiechniętej Cinii był dosyć dziwny, ale średnio obchodzi mnie ich zdanie. Załadowałyśmy całe dwa koszyki, z czego większość to i tak były same śmieciowe rzeczy.  Podeszłyśmy z tym wszystkim do kasy, zapłaciłyśmy i wyszłyśmy tak szybko jak weszłyśmy.
- Strasznie to wszystko ciężkie – Rosie sapnęła
- Tak to jest, jak ma się puściutką lodówkę – zachichotałam.
Przewróciła oczami i posłała mi delikatnego kuksańca. Z perspektywy osoby trzeciej, musiałyśmy wyglądać co najmniej dziwnie. Co chwilę przepychające się dwie dziewczyny obładowane ogromnymi siatkami.

(Rosie?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope