niedziela, 25 października 2015

Od Rosalie - CD. Aki'ego

Aki? Jak to możliwe? To on jednak nadal tu jest? Cóż.. ładnie wyrósł. Teraz role się odwróciły. To ja jestem niziutkim dzieciaczkiem. Z uśmiechem wymalowanym na twarzy rzuciłam się na niego przytulając. Cinia zbliżyła się w tym czasie do nas lekko zdziwiona moim jak i jego zachowaniem.
- Aki - powiedziałam nie przestawiając się uśmiechać - A jednak nadal tutaj jesteś
- Kto to jest? - zapytała mnie, gdy była już dostatecznie blisko
- Jestem Aki - prostując przedstawił się jej
Uradowana spojrzałam na już doroślejszego chłopaka. Jeszcze chwilę porozmawiałam z Cinią, po czym poszła coś załatwić na mieście. On także się bardzo cieszył. Chwycił mnie za rękę jak ja kiedyś jego i ruszyliśmy w stronę parku. Rozmawialiśmy już trochę normalniej chociaż nadal zachowywał się jak mój „mały braciszek”. Nadal nie mogłam się przyzwyczaić do tego ciała. Jest dla mnie trochę dziwne. Pewnie zanim się z nim zżyje minie kilka miesięcy. Chodziłam z nim po parku. Teraz jest duużo wyższy. Przyglądałam mu się tak z zaciekawieniem. Nie wiele o nim pamiętałam. Ale może to i lepiej? Sama nie wiem. Czułam, że kiedyś mnie przerażał, ale nie mam pojęcia czemu. Mimo, że była już późna jesień zabrał mnie na lody. Co prawda czułam, że będę po tym chora, ale były tak pyszne, że nie mogłam się oprzeć. Widząc mój zadowolony uśmiech Aki cicho się zaśmiał.
- Tak w ogóle gdzie byłaś ten cały czas i co się stało z twoim poprzednim wyglądem? - zapytał, gdy mu się o tym przypomniało
W sumie sama o tym zapomniałam. Byłam tak szczęśliwa z jego powrotu, że przestałam zawracać na to uwagę.
- Cóż… - zaczęłam - ponad rok temu zabrano mnie na zwykle badania. Ale okazało się, że coś mi się stało. Jakaś dziwna maź wypełniała całe moje ciało. Podczas jednej z operacji zmarłam. A raczej moje ciało. Moją świadomość przetransportowano do tego ciała i uczyłam się go powoli używać. Było mi ciężko, ale chciałam wreszcie tu wrócić. - na koniec uśmiechnęłam się do Akiego
Wyglądał na dość.. zakłopotanego? W sumie nie dziwię mu się. To bardzo dziwny powód nieobecności. Zaśmiałam się widząc jego minę i ciągnąc go za rękę wyszliśmy na zewnątrz. Spacerowaliśmy jeszcze trochę po okolicy, gdy zaczęło się robić chłodniej. Wzdrygnęłam się lekko. Chłopak widząc to odprowadził mnie pod budynek. A raczej pod mieszkanie, bo budynek mu nie wystarczył. Gdy ustaliliśmy już o której godzinie się spotkamy odwrócił się, ale zanim zdążył zrobić chociażby krok jego brzuch dał o sobie znać. Zaśmiałam się i zatrzymując go zaprosiłam na herbatkę.

(Aki? Przepraszam, że takie słabe i krótkie :c)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope