Wszędzie dookoła piękny krajobraz domagający się zrobienia zdjęcia.
Zapach czystego powietrza, pełna wolność. Rozłożyłem rączki na boki.
Słyszałem każdy krok moich towarzyszy w ty pobojowisku.
- Mamy się pozabijać z innymi grupami? - usłyszałem za sobą kobiecy
głos, głos Cinii.Odwróciłem się do niej, na mojej twarzy wyrósł
piękny,dorodny uśmiech jak te wszystkie rośliny dookoła nas. Odchyliłem
też głowę nieco do tyłu,żeby wyglądać jeszcze bardziej przerażająco.
- Właściwie to dlaczego zostaliśmy przydzieleni do grupy z tym? - i tu ,
dwa paluszki: Riuki i Cinia zgodnie wskazywały na mnie. Heaven stał
wpatrując się w niewidoczny dla mnie horyzont.
- Lepsze pytanie to dlaczego on jest kapitanem? - odezwał się Riuki.
- Hah - wyszczerzyłem zęby - Żeby nie przegrać do jasnej! - odwróciłem
się do nich bardzo gwałtownym ruchem - Damy radę! - podniosłem prawą
rękę do góry niczym jakiś zwycięzca. Czułem ich pełen ironii wzrok.
- Mamy najlepszą drużynę - kolejna fala śmiechu wydostała się z mojego
gardła - Uwielbiam się śmiać. Musimy znaleźć sobie jakieś miejsce, gdzie
będziemy mogli odpocząć - zacząłem gadać jak jakiś zdrowy na psychice
człowiek, łał, pierwszy raz od wielu już dni..tygodni..lat? Jak godny
przywódca! Hahahah no chyba nie.
- Nie patrzcie na mnie jak szafę, idziemy szukać jakiegoś schronienia..
Przecież od razu nie doprowadzimy do mordu - po wypowiedzeniu ostatniego
słowa uśmiechnąłem się jeszcze szerzej niż wcześniej. Odwróciłem się w
tamtą stronę,w którą szedłem wcześniej i ruszyłem z buta. Zaraz po tym
jak ja to i oni. Słyszałem każde stuknięcie. Rozejrzałem się dookoła.
Podbiegłem do jakiegoś rozwalonego samochodu, zajrzałem do środka.. Nic
nie było, znaczy nie żebym na cokolwiek liczył. Chciałem go po prostu
obejrzeć. Ja to jestem jak dziecko xD.
Moi towarzysze także rozglądali się dookoła. Usiadłem sobie na dachu
tego autka i patrzyłem na te zacne ludki. Przekręciłem głowę w prawo.
- Wejdziemy do tego wieżowca? - zaproponowałem z uśmieszkiem - Pewnie
jest tam strasznie dużo duchów..haaaah - zamknąłem oczy z rozmarzonym
uśmieszkiem, zacząłem nucić sobie w głowie tekst piosenki, którą
słyszałem kiedyś tam, dawien dawna i nie prawda.
Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem obok siebie tą świętą trójcę. Uśmiechnąłem się.
- To co robimy "szefuńciu" ? - zapytał Heaven, odezwał się! Nareszcie!
Jeju Najświętszy Voldemorcie! O w mordę! No powiedział. Zmrużyłem oczka z
szarmanckim uśmieszkiem i przechyliłem się do przodu,nadal pozostając w
siadzie po turecku.
- Masz śliczny głos - dałem mu odpowiedź, nie, chwila, to nie była
odpowiedź. Hah - No nie ważne. Najświętszy.. Nazwałeś mnie szefuńciem -
zachichotałem histerycznie, zsunąłem nogi i zeskoczyłem na ziemię.
Czułem się jak krasnal, chociaż.. Cinia była niższa ode mnie B) ,ale co
tam. Wskazałem palcem na budynek, tak jak wcześniej gdy zostałem
totalnie zignorowany.
- Pójdziemy tam. To jest chyba najwyższy budynek - ukazałem zęby -
Będziemy mieli bardzo dobry punkt widokowy. No chyba,że boicie się wejść
do tego budynku z podziurawionymi podłogami.. Wystającymi prętami,
ogólnie bardzo niebezpiecznego - chichotałem cichutko - A tam! Ja za was
decyduję! Nie jesteście ciotami ani małymi dziewczynkami, sorry Cinia ,
więc idziemy! Damy radę. Jak co to Riuki spuści z nas krew,gdy będziemy
na skraju życia - klepnąłem go w pierś z uśmiechem, potem wyminąłem ich
zgrabniutko i ruszyłem do tego budynku.
(Team 1?Czy ktoś mi odpowie? A może zostanę sama he he he)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz