niedziela, 22 lutego 2015

[Team 4] Od Futaby - C.D Roxel'a

- To może idźmy na południowy-zachód? - zaproponowała po chwili Rozalie zerkając po kolei na nas
Spojrzałam na Renji'ego i na znak zgody kiwnęłam głową. Już niech będzie, w drużynach nie warto się kłócić.
- Jeśli kogoś spotkamy ... jeśli znajdziemy się blisko miejsca, gdzie już jakieś drużyny walczą siedzimy cicho i czekamy, aż się powybijają. Nie warto marnować sił .... - westchnęłam
Roxel wpatrywał się we mnie z uśmiechem na tej jego twarzyczce. Po prostu tak się zawsze kończy, gdy inna drużyna wejdzie w drogę dwóm innym drużyną, która aktualnie ze sobą walczy. Lepiej być w pełni sił i zaatakować tych już zmęczonych. A właściwie ile czasu tu spędzimy? Na odpoczynek nie mamy co liczyć, a jedzenie? Na samą myśl o tym zgłodniałam, ale wolałam o takich bzdetach nie informować innych. A więc tak, nasz kapitan - Roxel - chłopak o włosach w kolorze ognia, ciągle się uśmiecha. Renji - drugi jak i ostatni chłopak w naszej drużynie, który kontroluje wiatr, Rozalie - dziewczyna niższa ode mnie, która panuje nad roślinami. I na samym końcu ja, Futaba. Dziewczyna z maską na twarzy uzależniona od gier. Nie wiem kto nas dobierał, ale musiał być pijany. A może i dobrze zrobił, że nas tak przydzielił? Renji wlazł na maskę samochodu rozglądając się wokół. Po chwili skupił na czymś wzrok.
- Ma któreś z was lęk wysokości? - poprawił swoje okulary zeskakując z maski samochodu
Wszyscy zaprzeczyli głowami,a ten po chwili wskazał palcem w górę. Co on tam wyczaił. Budynek ... budynek ... chwila co to za linki!? Wpatrując się przez dłuższy czas w górę wokół mnie świat zaczął wirować, nogi zaczęły dygotać.
- Wszystko będzie dobrze - Rozalie położyła na moim ramieniu rękę uśmiechając się, co poprawiło moje samopoczucie
Nim się zorientowałam już stałam na samej górze budynku. Wiatr był tu silniejszy. Całe szczęście, że nikogo tu nie ma. Renji podszedł to metalowego pachołka, jeszcze krok i zleci z budynku i zostaniemy w trójkę. Palnął w jakieś pudło i wyjął z niego coś w rodzaju szelek. Rzucił po jednej każdemu z nas i kazał zapiąć. Po chwili sam przymocował się do jakiegoś haka.
- Nie patrzcie w dół, omijajcie przeszkody i .. złapcie za hamulec, jak będziecie kończyć trasę. Następny jedzie jak osoba przed zniknie mu z oczu - stanął nad przepaścią i skacząc zjeżdżał brzuchem w dół
- A może najpierw trzeba było sprawdzić czy aby jest gdzie dojechać ... ? - sapnęłam, ale cóż
Wszystko co robiliśmy było robione spontanicznie jak na razie. Mam nadzieję, że na końcu nikt nie będzie na nas czekał. No dobra teraz kolej koleżanki, Roxel'a ... upierał się, że to ja mam być przed nim, bo coś tam, że "kobiety mają pierwszeństwo". Na maniery to nie pora. Wzięłam głęboki oddech i po chwili ja leciałam. Próbowałam się nie drzeć, bo przez to już by było po nas. Spojrzałam w dół, nawet tak źle nie było. Możemy poszukać przeciwników, ale jak na razie pusto. Jechałam tak z dobre 5 min, gdy wreszcie zauważyłam kolejny budynek. Złapałam za hamulec. Po zdjęciu kamizelek zeszliśmy po "schodach" na dół, a raczej skakaliśmy w przepaść chwytając się poszczególnych pięter. Rozalie jak gdyby nic skoczyła na sam, dół a potem zawołała do nas, że jest siatka i mamy skakać. Niezbyt przyjemnie było lądować z dużej wysokości na siatce. Postawiłam nogi na podłodze, która była stabilna.
- Woda! - krzyknął Roxel podbiegając do półki, na której stały napoje
O tak ... pić. Podbiegłam za nim i podskakując złapałam butelkę, po którą sięgał. Zaskoczony na mnie spojrzał a ja odkręciłam korek i zaczęłam łapczywie pić. Skierowałam się do dziury w ścianie. Czemu tu nikogo nie ma ....
- To co tera ... - zostałam zagłuszona przez jakiś wybuch
Chwyciłam się boku ściany by nie wylecieć na zewnątrz. Dym ... już się ktoś znalazł i walczy. Mogli by to robić trochę dyskretniej nie zwabiając przy tym innych drużyn. Zero pojęcia o walce. Gdy wszyscy uzupełnili zapas wody, pozostała trójka stanęła koło mnie w dziurze.
- Tu czekamy czy idziemy ... ? - spytała Roz zerkając na naszego kapitana
- Em ... Futaba?
- Idziemy, zaczaimy się gdzieś blisko i gdy skończą walczyć między sobą, albo już będą bardzo zmęczeni atakujemy
Przemierzaliśmy ulicę, oni rzucali w siebie samochodami czy co ... bo normalnie gdy coś zderzało się z drugim przedmiotem przybierało odgłos wybuchu. Ziemia zaczynała się trząść, byliśmy coraz bliżej.
- Uważaj! - krzyknęła dziewczyna przyciągając mnie do siebie
Poczułam świst i odgłos rwania się materiału.
- Futaba! - krzyknęła potrząsając mną
- Nic mi nie jest ... ubranie ucierpiało - skrzywiłam się zerkając na tył - UA! - krzyknęłam , opamiętując się szybko, że nie mogę być zbyt głośno
Trudno, przynajmniej wiaterek będzie wiał mi po plecach. Powiedziałam, że nic mi nie jest i żeby iść dalej. Weszliśmy do jednego z budynków na drugie piętro i stanęliśmy przy oknie, głowami jedynie wychylając się by móc zobaczyć jak się sprawy toczą. Jakaś barierka wpadła do pomieszczenia. Przecież my nie mamy się zabijać,a tu proszę. Mam nadzieję, że nie ma tu żadnych psycholi ...

<Roxel, Rozalia, Renji? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope