Izaya w zamyśleniu pokiwał głową. Białowłosy przesunął palcami po harfie
po raz kolejny, a ta wydała z siebie przyjemny dla ucha dźwięk. Brunet
nigdy nie był specjalnie muzykalny. Kiedyś wprawdzie uczył się gry na
pianinie, ale przez krótki okres czasu. Nauczycielką była nudna i
gburowata kobieta w podeszłym wieku, której wiecznie coś nie pasowało.
Każda lekcja z nią była torturą, dlatego szybko zrezygnował.
Słysząc następne brzmienie na myśl przyszła mu Kururi. Zaczęła grać na
skrzypcach w wieku dziesięciu lat; Izaya musiał przyznać, że miała do
tego talent. Na sekundę na jego twarzy pojawił się cień smutku, ale tak
szybko jak się pojawił zniknął. Z chęcią zobaczyłby bliźniaczki.
Owszem, były małymi wredotami, które wiecznie robiły psikusy starszemu
braciszkowi, wszczynały kłótnie o byle co i ciągle powtarzały, że nie
należy bawić się cudzymi uczuciami, ale brunet na swój sposób za nimi
tęsknił. Przynajmniej w ich towarzystwie się nie nudził.
- Napiję się czegoś, jeśli pozwolisz – powiedział nagle do gospodarza, udając się do kuchni. Czuł się jak u siebie.
Bez krępacji zaczął przeglądać szafki w poszukiwaniu herbaty.
Koniecznie musiał wypić coś gorącego. Całe szczęście nie musiał długo
szukać. Wstawił wodę, przygotował szklanki i oparł się o kuchenny blat.
Potarł ramiona, przeklinając w myślach, że jest takim zmarzlakiem.
Najchętniej przytuliłby się do kaloryfera.
- Też będziesz chciał herbatki? – zapytał, spoglądając na chłopaka,
który podreptał do kuchni za nim. Patrzył na Izayę czujnym wzrokiem.
Czerwonooki zastanawiał się czy przeszkadza mu jego swoboda z jaką
porusza się po jego apartamencie. Jeśli tak, to trudno. Na razie nie
miał zamiaru wracać do siebie. – Właściwie, ile czasu już tu jesteś?
[ Abel? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz