Izaya z delikatnym uśmiechem obserwował Abla jak i blondyna, cały czas
trzymając nóż sprężynowy przy gardle wysokiego, aktualnie głupio
wyglądającego bruneta. Kilka razy mocniej docisnął ostrze, tworząc kilka
małych ranek i z lubością zerkając na rubinowe kropelki krwi na
opalonej skórze. Z trudem powstrzymał się od zlizania czerwonej cieczy i
sprawdzenia jak smakuje.
- Wyglądasz apetycznie – nachylił się, chcąc wypowiedzieć te słowa
prosto do ucha mężczyzny. Poczuł jak ten wzdryga się, czując
przejeżdżający po szyi nożyk. Czerwonooki zaśmiał się cicho na tą
reakcję.
Po chwili odsunął się od bruneta, wycierając ostrze o jego ubranie i
chowając je do kieszeni. Nie mógł powstrzymać uśmiechu, kiedy spojrzał
na stojącego obok Abla, który wyglądał jakby nic się nie stało.
Beztrosko zadał pytanie, uśmiechając się przy tym pogodnie. Orihara
skinął głową, powoli zbierając się do wyjścia.
- Poszczęściło się wam. Do zobaczenia~! – zawołał wesoło brunet do
dwójki mężczyzn, zanim razem z towarzyszem wyszedł na zewnątrz.
- To było imponujące, muszę przyznać. Kto by pomyślał, że możesz być
taki groźny… Przypomnij mi, żebym starał się z Tobą nie zadzierać –
powiedział do Abla, uśmiechając się pod nosem. Na ogół lubił droczyć się
z ludźmi i testować ich umiejętności, jednak w tym wypadku nie miał
ochoty mieć zmasakrowanej przez truciznę twarzy. Pistolety to jedno,
natomiast tajemnicze substancje to już co innego. Zresztą osoba, która
je tworzy może okazać się w przyszłości bardzo pomocna. Lepiej mieć ją
po swojej stronie.
- Mówił Ci już ktoś, że to niegrzeczne, tak się ciągle komuś przyglądać?
– zapytał w pewnym momencie niższy z siedemnastolatków. Od dziesięciu
minut spacerowali ulicami, szukając jakiegoś dogodnego miejsca. Orihara
prawie nie zwracał uwagi na otoczenie, bardziej interesowała go postać
srebrnowłosego. Przez cały ten czas spuścił go z wzroku może ze trzy
razy i tylko na parę sekund.
- Nie – odparł zgodnie z prawdą Izaya. – Rozpraszam Cię?
- Nie – mruknął Abel, odgarniając pojedyncze kosmyki z twarzy.
- Co powiesz na dach? – spytał brunet, patrząc na jeden z wysokich
budynków. Podążył wzrokiem na schody alarmowe. Uwielbiał wysokości, więc
zanim trafił do Rimear większość czasu spędzał w dobrych punktach
obserwacyjnych, umieszczonych na szczytach budynków. Plus jest taki, że w
każdej chwili można kogoś zepchnąć.
[ Abel? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz