czwartek, 28 maja 2015

Od Yuriko - C.D Levi'a


Kompletnie go nie rozumiałam. Gadał do mnie zupełnie jak jakimś szyfrem, i jeszcze najwyraźniej moja bezradność wcale mu nie przeszkadzała. Denerwuje mnie, znowu. Gdyby miał coś jeszcze na swoim talerzu, zapewniam że bym mu to zwinęła i uciekła do siebie. Szczerze powiedziawszy nie interesowało mnie to jakim sposobem on utrzymywał się tutaj przy życiu… czy jakoś tak.
- Dobra mam jeszcze kilka spraw do załatwienia kundlu, więc…
- O! Świetnie! Pójdę z Tobą! - zerwałam się prawie wywracając przy tym stół
Kilkoro klientów, których i tak nie było zbyt wielu spojrzało na mnie jak na dziwka. No bo taka była w sumie prawda, kiedy gapili się tak na mnie przez przynajmniej pięć sekund, posłałam im mordercze spojrzenia. Natychmiast powrócili dl swoich spraw. Mężczyzna sam posłał mi groźne spojrzenie, spokojnie wstając i wyminowszy mnie kierując się do wyjścia. Chyba faktycznie mu gdzieś spieszno. Nie pytając się nawet czy nie ma już mnie dość (jasne, że nie ma hehe) ruszyłam za nim. Ledwo wyszliśmy z miłego lokalu, ten już odwrócił się na pięcie w moją stronę tak gwałtownie, że aż w niego wpadłam.
- Ej, uważaj trochę - syknęłam robiąc kroczek w tył - Łazisz jak krowa po tym chodniku…
- Chcesz dostać? Tu nasze drogi się rozchodzą, idę do siebie. - powiedział z tym swoim jakże neutralnym wyrazem twarzy.
- Zastanawiam się, kto tu jest wypłoszem. Wypadałoby mnie do siebie zaprosić to raz, a dwa… nawet nie powiedziałeś jak się nazywasz. Chociaż nie mów, dla mnie możesz być Panem Gremlinem. Doskonale do Ciebie pasuje, chociaż nie mam pojęcia jak wygląda gremlin. - przyznałam z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Jakbym Ci coś powiedział, to byś się zesrała na miętowo.
Lekko się wzdrygnęłam, jednak mimowolnie kącik moich ust lekko uniósł się do góry. Poprawiłam swój cierniowy wieniec, głośno przy tym wzdychając. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie przywalić mu swoją "koroną" żeby wreszcie się zamknął. Ostatecznie kolejny raz tego dnia, powstrzymałam się żeby go nie zabić. To chyba musi być mój dobry dzień.
- Okej, ale nie zdziw się jak znajdziesz kogoś w szafie - pomachałam mu ręką przed twarzą po czym ruszyłam z lekko uniesioną głową do góry w stronę swojego apartamentu.
Nie oglądając się nawet za siebie, weszłam do budynku. Szukanie właściwego mieszkania chwilę mi zajęło… ponieważ zapomniałam gdzie mieszkam. Co chwilę stękając z niezadowolenia starałam się otworzyć kluczem przypadkowe drzwi. Kilka razy nawet się na mnie wydarli, jednak zawsze uciszałam takiego delikwenta kopniakiem w piszczel. Po może 20… 30 minutach poszukiwań, udało mi się wreszcie znaleźć właściwe drzwi. Zmęczona całym tym dniem, zamknęłam za sobą drzwi i zaraz po tym ruszyłam do sypialni. Upadłam na podłogę, opierając się plecami o łóżko. Palcami prawej dłoni gładziłam lakierowaną powłokę skrzyni, w której krył się mój skarb. Podpełzłam do niej i otworzyłam wieko, prędko wywaliłam masę ubrań żeby tylko dostać się na jej dno. Kiedy moim oczą ukazała się czaszka, uśmiechnęłam się od ucha do ucha i wyciągnęłam ją.
- Mam Ci tyle do opowiedzenia… - powiedziałam siadając na łóżko - Poznałam dzisiaj strasznego dziwaka. Nazwał mnie na dzień dobry brudasem i stwierdził, że jestem niewychowana. W dodatku mnie pobił i złamał rękę. Nie lubię go...chyba. Ale jest dosyć ciekawy, więc może będę go odwiedzała...sama nie wiem. Co o tym sądzisz? - przez chwilę siedziałam w ciszy, jakby wyczekując odpowiedzi. - Jesteś głupi. - warknęłam odstawiając czaszkę z powrotem na dno skrzyni. Szybko wwaliłam tam wszystkie ubrania leżące na ziemi, i zamknęłam skrzynkę.
Potem siedziałam tak w ciszy, nudząc się niemiłosiernie. Szkoda, że nie wiem gdzie on mieszka… mogłabym teraz wpaść. Ale przecież nie zaszkodzi poszukać.

(Levi? Znajdzie? 8))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope