środa, 29 lipca 2015

[QS Team 3] Od Heaven'a - C.D Vanilli

Stałem nieruchomo przez tą chwilę, gdy jedna z jej stóp wciąż spoczywała na moim ramieniu. Mój wysoki wzrost pozwalał na takie manewry, chociaż nie byłem zadowolony, że to właśnie Vanilla tam wchodzi. Może i była Sigmą, ale już chyba sam wolałbym tam wejść pierwszy. Wyobraziłem sobie taką scenkę z taniego horroru: nieświadoma niczego dziewczyna zagląda na zakazane piętro, doskonale świadoma niebezpieczeństwa, aż tu ni stąd ni zowąd przed jej twarzą wyskakuje spragniony mordu Omicron. Nosz kurwa... ja to jednak jestem psychiczny.
Otrząsnąłem się ze swoich chorych myśli, kątem oka zauważając zaniepokojoną minę Azusy, zauważającego jak nieznacznie się wzdrugnąłem. Odkaszlnąłem tylko nieco głośniej, starając się odwrócić jego uwagę od mojej osoby.
- Jakoś podejrzanie tu cicho, nie uważasz? – zwróciłem się do chłopaka, lecz pytanie było skierowane także do rozglądającej się wokół Inoue.
- A co, jeżeli one porozumiewają się między sobą? – zapytała białowłosa, bawiąc się wytworzoną w dłoniach, bezkształtną masą wodną.
Rzeczywiście, w naszej Drużynie także panowała niewytłumaczalnie pokojowa atmosfera. Powinienem dostać osobiste gratulacje od Mistrza Gry za to, że tym razem udało mi się z nikim nie pokłócić.
- Każdy z Omicronów został stworzony w różnych odstępach czasu, z czego tylko Ace potrafi mówić czy myśleć. Tak więc ich wspólne porozumiewanie się jest teoretycznie jak i praktycznie niemożliwe. – odpowiedziała Vanilla, wystawiając główkę przez jedno z cementowych ram wielkiego okna.
Spojrzałem raz jeszcze na Miętowego i  Mitsui – byli identyczni wzrostem, a Azuska nawet minimalnie mniejszy. Mimo to, był on chyba jedynym osobnikiem płci męskiej w tym ośrodku, którego naprawde polubiłem. To był też chyba pierwszy raz, kiedy byłem tak niesamowicie wyczulony na każdy, najmniejszy dźwięk. Co chwila automatycznie zastygałem z bezruchu, słysząc gwałtownie osuwające się skały czy odpadający z głośnym hukiem tynk ze ścian. Wszystko się sypało, wydawało mi się, że wystarczyłby jedynie silniejszy podmuch wiatru, aby caly budynek runął. Po krótkiej chwili wszyscy byliśmy już w jego wnętrzu, przechadzając się po usianej dziurami podłodze, a każdy wykonany pojedynczko krok odbijał się głośnym echem, jakby starając się zagłuszyć martwą ciszę otaczającą nasze kroczące niepewnie sylwetki. Rubinowe oczy mojego towarzysza uważnie obserwowały przestrzeń przed sobą, a Vanilla po chwila wychylała się leciutko przez kolejne ubytki w ścianach, starając się ustalić lokalizację poszukiwanego Projectu. Lily wprost przepadł jak kamień w wodę...
Inoue wraz ze mną zabezpieczała tyły na wypadek, gdyby owy przeciwnik miał zaskoczyć nas od tyłu. Przez chwilę jeszcze panowała błoga cisza przerywana od czasu od czasu niespokojnymi oddechami, gdy nie przerwał jej niespodziewany, zagłuszający wręcz huk pochodzący od zawalającej się budowli stojącej tuż obok naszej. Cała ziemia zatrzęsła się, a powietrze stało się ciężkie od maleńkich kawałków prochu i pyłu, które dostając się do płuc wywoływały ciężki, suchy kaszel.  Wtedy go zobaczyłem... mieniąca się szkarłatem czupryna wraz z karminowymi, martwymi oczami, uparcie wpatrzonymi w nieznany mi obiekt. Hałas zdołał zagluszyć powstające przez nas dźwięki przez co na krótki czas udało nam się jeszcze pozostać niezauważonymi. Z tej istoty buchała istna nienawiść i żywa chęć destrukcji, jakiej nic ani nikt nie był w stanie powstrzymać. Stał na popękanej od olbrzymich głazów ulicy, warcząc oraz charcząc jak zepsuta bądź przegrzewająca się maszyna. Dziwny, metalowy, ruchomy organ przypominający język bez przerwy wysuwał się z jego odpychającej paszczy usianej rzędami ostrych, stalowych zębów. Czym prędzej wycofaliśmy się na drugi koniec budynku, poza zasięg wzroku Lily. Musielismy wymyslic jakiś plan działania, który miałem nadzieję, wkrótce otrzymamy od naszego wspaniałego Kapitana.

<Team 3?>

1 komentarz:

  1. Mistrz gry jest z ciebie bardzo dumny i wgl xD Szał, urwanie dupy i fajerwerki xD

    OdpowiedzUsuń

Layout by Hope