czwartek, 6 sierpnia 2015

Od Takako - C.D Conora

Po tej szybkiej walce oraz krótkiej wymianie zdań doszłam do wniosku, że facet ma niewiele więcej rozumu od skunksa, który mieszka z nim pod jednym dachem. Potrafi się nieźle bronić przy ataku z zaskoczenia, co nawet świadczy o nim dobrze, lecz poza tym nie wykazał się zbytnio inteligencją. Typowy osobnik płci męskiej. Do większości trzeba mówić po dwa razy jak do człowieka z zespołem aspergera tak, żeby zrozumieli. Na szczęście miałam bardzo osobliwą naturę i nic nie robiło na mnie większego wrażenia, a afektywność nie leżała w moim typie. Nic więcej nie mówiąc spojrzałam obojętnie na wyciągniętą dłoń, po czym odwróciłam się i niecałe pół sekundy potem stałam na ramie balkonowej. Stojąc tyłem do mieszkania oglądałam widoki za oknem. Uliczki i aleje przecinały się nawzajem w kondygnacjach. Okolone drzewami ścieżki, po których gdzie nie gdzie spacerowały arcany. Ze strony północnej i zachodniej piętrzyły się stosy budynków w odległości co najmniej stu metrów od siebie, zaś ze wschodu widniała główna siedziba naukowców, a także centrum całego Rimear. Uniosłam głowę do góry. Po błękitnym niebie przemieszczało się leniwie stado chmur w paru miejscach oddzielonych promieniami słonecznymi. Mimo, iż nie było widać co jest dalej wiedziałam, że za tą sztuczną osłoną tak realistycznie przypominającą prawdziwe niebo kryje się szklana osłona. Jeszcze raz rozejrzałam się dookoła. Nic tu nie było rzeczywiste, żadnych naturalnych zapachów, rozgrzanej od dotyku słońca skóry ani.. ludzi. Wszystko co istniało w tym odzwierciedleniu prawdziwego życia było wykonane za pomocą eksperymentów i nowoczesnej technologii. Zwodnicza poświata, która dawała nie jednemu choć najmniejszy promyk nadziei okazała się złudnie fałszywa i niemożliwa do osiągnięcia. Trudno żyć tu normalnie skoro ma się wrażenie bądź nawet świadomość, że jest się jak ptak w zbyt ciasnej klatce usiłujący uporczywie wydostać się na zewnątrz i rozprostować skrzydła. Lecz nawet w więzieniu, niezależnie jak zanieczyszczonym oraz zatłoczonym, oczywiście w sensie metaforycznym, można czuć się wolnym. Wszystko jednak zależy wyłącznie od samego siebie.
Otwierając usta wtoczyłam do płuc świeżego powietrza. Moja klatka piersiowa uniosła się i opadła nieznacznie tak, że w ogóle nie można było dostrzec jej ruchu, zupełnie tak jakby się nie poruszała. Już miałam schodzić na piętro niżej, kiedy usłyszałam za plecami męski głos.
- Długo będziesz tu tak stać? - Zapytał trochę niepewnie nie wiedziawszy czego może się jeszcze po mnie spodziewać. Kurczowo zaciskał swoją dłoń na framudze drzwi jakby bał się, że grunt pod jego stopami w mgnieniu oka się zawali, a sam chłopak runie w dół na stertę gruzu.
Nie odwróciłam się, już dawno wyczułam jego obecność na balkonie. Nie zwracałam jednak uwagi na mężczyznę, gdyż nie byłby w stanie nic mi zrobić.
- Tak długo jak będę chciała i nikt mi tego nie zabroni.- Odparłam tak lodowatym i ostentacyjnym tonem, że czarnowłosym wstrząsnął dreszcz.
- Może przynajmniej wejdziesz do środka? - Zaproponował po krótkiej chwili
Tym razem nie sposób było się nie odkręcić i nie przyszpilić mężczyzny świdrującym, chłodnym, aczkolwiek uważnym spojrzeniem.
Chłopak po niecałej chwili odwrócił napięcie wzrok skupiając swoją uwagę na budynku naprzeciwko, jakby nie było nic bardziej ciekawszego ani intrygującego niżeli metalowy blok.
- Tak tylko pytam. - Wymamrotał coraz bardziej uporczywie wbijając wzrok w obiekt, że na miękkim i niezarysowanym dotąd czole pojawiła się drobna zmarszczka.
Zeskoczyłam z poręczy w jednej sekundzie znajdując się przy ciemnookim.
-W sumie, czemu nie.-odparłam-Może cię jeszcze trochę podręczę.
Następnie przekroczyłam próg mieszkania nie czekając na żadne, kolejne zaproszenie.

<Conor?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope