Po tej szybkiej walce oraz krótkiej wymianie zdań doszłam do wniosku, że
facet ma niewiele więcej rozumu od skunksa, który mieszka z nim pod
jednym dachem. Potrafi się nieźle bronić przy ataku z zaskoczenia, co
nawet świadczy o nim dobrze, lecz poza tym nie wykazał się zbytnio
inteligencją. Typowy osobnik płci męskiej. Do większości trzeba mówić po
dwa razy jak do człowieka z zespołem aspergera tak, żeby zrozumieli. Na
szczęście miałam bardzo osobliwą naturę i nic nie robiło na mnie
większego wrażenia, a afektywność nie leżała w moim typie. Nic więcej
nie mówiąc spojrzałam obojętnie na wyciągniętą dłoń, po czym odwróciłam
się i niecałe pół sekundy potem stałam na ramie balkonowej. Stojąc tyłem
do mieszkania oglądałam widoki za oknem. Uliczki i aleje przecinały się
nawzajem w kondygnacjach. Okolone drzewami ścieżki, po których gdzie
nie gdzie spacerowały arcany. Ze strony północnej i zachodniej piętrzyły
się stosy budynków w odległości co najmniej stu metrów od siebie, zaś
ze wschodu widniała główna siedziba naukowców, a także centrum całego
Rimear. Uniosłam głowę do góry. Po błękitnym niebie przemieszczało się
leniwie stado chmur w paru miejscach oddzielonych promieniami
słonecznymi. Mimo, iż nie było widać co jest dalej wiedziałam, że za tą
sztuczną osłoną tak realistycznie przypominającą prawdziwe niebo kryje
się szklana osłona. Jeszcze raz rozejrzałam się dookoła. Nic tu nie było
rzeczywiste, żadnych naturalnych zapachów, rozgrzanej od dotyku słońca
skóry ani.. ludzi. Wszystko co istniało w tym odzwierciedleniu
prawdziwego życia było wykonane za pomocą eksperymentów i nowoczesnej
technologii. Zwodnicza poświata, która dawała nie jednemu choć
najmniejszy promyk nadziei okazała się złudnie fałszywa i niemożliwa do
osiągnięcia. Trudno żyć tu normalnie skoro ma się wrażenie bądź nawet
świadomość, że jest się jak ptak w zbyt ciasnej klatce usiłujący
uporczywie wydostać się na zewnątrz i rozprostować skrzydła. Lecz nawet w
więzieniu, niezależnie jak zanieczyszczonym oraz zatłoczonym,
oczywiście w sensie metaforycznym, można czuć się wolnym. Wszystko
jednak zależy wyłącznie od samego siebie.
Otwierając usta wtoczyłam do płuc świeżego powietrza. Moja klatka
piersiowa uniosła się i opadła nieznacznie tak, że w ogóle nie można
było dostrzec jej ruchu, zupełnie tak jakby się nie poruszała. Już
miałam schodzić na piętro niżej, kiedy usłyszałam za plecami męski głos.
- Długo będziesz tu tak stać? - Zapytał trochę niepewnie nie wiedziawszy
czego może się jeszcze po mnie spodziewać. Kurczowo zaciskał swoją dłoń
na framudze drzwi jakby bał się, że grunt pod jego stopami w mgnieniu
oka się zawali, a sam chłopak runie w dół na stertę gruzu.
Nie odwróciłam się, już dawno wyczułam jego obecność na balkonie. Nie
zwracałam jednak uwagi na mężczyznę, gdyż nie byłby w stanie nic mi
zrobić.
- Tak długo jak będę chciała i nikt mi tego nie zabroni.- Odparłam tak
lodowatym i ostentacyjnym tonem, że czarnowłosym wstrząsnął dreszcz.
- Może przynajmniej wejdziesz do środka? - Zaproponował po krótkiej chwili
Tym razem nie sposób było się nie odkręcić i nie przyszpilić mężczyzny świdrującym, chłodnym, aczkolwiek uważnym spojrzeniem.
Chłopak po niecałej chwili odwrócił napięcie wzrok skupiając swoją uwagę
na budynku naprzeciwko, jakby nie było nic bardziej ciekawszego ani
intrygującego niżeli metalowy blok.
- Tak tylko pytam. - Wymamrotał coraz bardziej uporczywie wbijając wzrok
w obiekt, że na miękkim i niezarysowanym dotąd czole pojawiła się
drobna zmarszczka.
Zeskoczyłam z poręczy w jednej sekundzie znajdując się przy ciemnookim.
-W sumie, czemu nie.-odparłam-Może cię jeszcze trochę podręczę.
Następnie przekroczyłam próg mieszkania nie czekając na żadne, kolejne zaproszenie.
<Conor?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz