czwartek, 6 sierpnia 2015

Od Zendera - Do Takako

Obudziłem się w zupełnie innym miejscu i w dodatku z potwornym bólem głowy. Dotknąłem czoła. Nie przypominam sobie, żebym aż tak imprezował... No i przecież nie da się mnie upić. Więc jak ja się tu do diabła znalazłem? Może moja ekipa postanowiła mi zrobić kolejny żart? Raczej nie. Chłopcy nie byliby zdolni spróbować zrobić mi taki chrzest po raz kolejny. Nieźle im się wtedy oberwało. Podniosłem się na łokciach i powoli usiadłem. Na blacie stała szklanka wody i leki przeciwbólowe. Ktoś o mnie pomyślał? Rozejrzałem się po wnętrzu. Gdzie ja jestem? Wyjrzałem przez szklaną tafle. Przyglądając się panoramie miasta olśniło mnie. To ten sam budynek (o ile można to tak nazwać), który często nas interesował. Często zastanawiałem się, jakie tajemnice skrywa. Jestem pod kloszem. Dobra, muszę znaleźć kogoś kto wie więcej niż ja. Bo jak na razie nie widziałem nic. Moim ostatnim wspomnieniem jest jak wzbiłem się w powietrze i latałem wysoko nad miastem, aby mnie nie zauważono, a potem tylko ciemność. Film się urywa w najważniejszym momencie. Wyszedłem z pokoju i ruszyłem wzdłuż korytarza. Nagle zza zakrętu ktoś wypadł i zabijając mnie z nóg, przewrócił się na mnie. Tylko pomyślałem o swoich niezawodnych skrzydłach, a wystrzeliły z pleców, nie pozwalając mi uderzyć głową i plecami o twardą nawierzchnię. Spojrzałem w dół na swój tors. Leżała tam ciemnowłosa dziewczyna o fioletowych oczach. Uśmiechnąłem się lekko. Chciała coś powiedzieć, ale zwinnym ruchem, wstałem z podłogi i wyciągnąłem do niej rękę. Pióra lekko wystawały mi zza pleców.
- Pierwszy dzień i już ktoś chce mnie zabić.
Stwierdziłem, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Jak zawsze z resztą.
(Takako?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope