czwartek, 6 sierpnia 2015

Od Stefki

Czarne auto jak szybko przyjechało tak szybko odjechało. Nawet nie zdążyłam się z rodziną pożegnać. Przecież zostaje tu prawdopodobnie do końca życia, a czułam się jakbym była na wakacjach. Stałam z walizką i z torbą przepasaną na ramieniu, a w ręce trzymałam coś na styl mapy. Niby wszystko wyjaśnione, ale co tu ukrywać...nic a nic nie rozumiałam z tego skrawka papieru, który mogłabym dać komuś by się podtarł. Mrucząc pod nosem zaczęłam zgniatać "mapę". Przynajmniej zostałam tu podwieziona jak normalny człowiek, a nie spakowana do ciężarówki. Jacyś dwaj starsi mężczyźni wypytywali się rodziców czy aby na pewno nie wykazywałam niebezpiecznych zachowań związanych z tym, że stałam się użytkownikiem Arcany ale mama z prawdą powiedziała, że nie i pozwolili mnie tutaj samemu dowieźć. Nie spodziewałam się, że to będzie aż tak duży obszar. Ten cały ośrodek wyobrażałam sobie jak psychiatryk czy coś takiego, a tu proszę. Wszystko wygląda na takie bardzo nowoczesne i nowe, chociaż zapewne budowla ma kilka lat i nadal wygląda jak nowa dzięki tym ludziom ubranym na biało. Grzebiąc w kieszeni wyjęłam kartkę na której było moje zdjęcie i wszelkie dane. Jednej rzeczy nie rozumiałam, a właściwie dlaczego przy mojej nazwie było napisane "Projekt". Nie jestem żadnym projektem, tylko żywą istotą która posiadła dziwną umiejętność. Obym nie skończyła jak króliczki, które testują kosmetyki. Coś ta przygoda nie za bardzo mi się widzi. Zrezygnowanie pociągnęłam za sobą walizkę i przeszłam obok czegoś w rodzaju bramki przygranicznej. Teraz to powinnam znaleźć jakąś żywą duszę, bo już dawno jest noc a ja sama się włóczę po uliczkach. Na jednym z budynków był wyświetlony hologram z napisem jaka jest pora roku, godzina i temperatura. Wpatrywałam się w po kolei budynki, które dawały światło i szłam cały czas oświetloną uliczką. Pogłaskałam torbę mówiąc w myślach "Już zaraz was wyjmę". Coraz bardziej przestawało mi się tu podobać, za cicho było. Cały czas prosiłam by kogoś spotkać, a jedynie to wystraszyłam się kota, który przeleciał pod moimi nogami. Wredny sierściuch. Miałam ochotę wywalić mu z buta, ale ten już zniknął w jakiś krzakach, a nie będę za nim łaziła by kopnąć go tylko. Nawet nie ruszyłam dalej gdy usłyszałam jakieś głośne radosne krzyki.
- Wreszcie ludzie! - zawołałam sama do siebie i chwyciłam mocniej walizkę
Przeszłam może dwie uliczki i w tym samym momencie co przystanęłam moja radość całkowicie odfrunęła. Brakowało mi tutaj nawalonych ludzi, którzy podtrzymują się na sobie a i tak zaraz każdy z nich się wywali.
- Diefinko! - rzucił jeden machając do mnie rękami, jednak ja gwałtownie odbiegłam i tyle po mnie było
Ciekawe gdzie podziewali się ci, którzy chcieli mnie do ciężarówki wsadzić. Gdy teraz ich potrzebowała nagle wyparowali i jedynie spotkałam kota oraz grupkę napitych ludzi. Odliczyłam w myślach od trzech do zera gdy rozeszło się głośne wołanie "Wstawaj!". No ktoś zaliczył glebę. Udałam się dalej ciągnąc tobołek i spoglądając na kolejne budynki. Czułam się tu jak w przyszłości. Nie licząc tego, że mieli mnie w dupie i było ciemno, spotkałam pijaków i wystraszyłam się kota zaczynało mi się tu podobać. Może będą mieli jakieś nowe gry?! Przepiękna wizja pojawiła się w mojej głowie jak to mam zapełniony pulpit, zakładki internetowe i półkę różnymi grami. Chyba trafiłam do raju. Ale teraz bardziej od grania chciałam trafić do łóżka i iść spać, a nie włóczyć się w poszukiwaniu kogoś kto mi wskażę drogę lepiej niż ta mapa, z której nic nie rozumiałam, a gdy mi ją dali potakiwałam głową, że wszystko idealnie rozumiem. Może by mi dali przewodnika, gdybym nie rozumiała...ale i tak jakbym chciała spojrzeć na mapę dawno wylądowała w śmietniku na początku mojej wędrówki. Fakt, mogę się cofnąć teleportując się, ale chce już dotrzeć do swojego pokoju. Tym razem skręciłam w jedną z ciemniejszych uliczek, która wyprowadziła mnie na jakieś alejki z drzewami. Wyszłam na teren poza miasta tego ośrodka czy co? Wszystko tak tu ładnie wyglądało i była ładna ławka. Nie czekając długo usiadłam na niej. No trudno, chyba dzisiaj muszę tutaj nocować. Rozłożyłam się na ławce zostawiając koło niej i torbę, i walizkę. Przymknęłam oczy, gdy nagle mignęło mi coś przed oczami. Zignorowałam to coś za pierwszym razem, jednak po kilku minutach podniosłam głowę i wpatrywałam się jak ruchomy obiekt coraz dalej się oddala. Przecierając oczy mogłam stwierdzić, że to człowiek. No dobra, może jakiś miejscowy co mi pomoże. Zeszłam z ławki i chwytając podręczne bagaże zaczęłam biec w kierunku postaci. Zatrzymałam się na bezpieczną odległość od niej.
- JA NIE TUTEJSZA - krzyknęłam podbiegając do jakiejś postaci, nie wiem czy to była dziewczyna czy chłopak bo widziałam tył pleców i było ciemno - ROZUMIESZ CO MÓWIĘ? - zaczęłam machać rękami, a postać się odwróciła
Nadal nie wiedziałam z kim mam do czynienia bo człowiek milczał wpatrując się we mnie spod kaptura. Zrezygnowana, że to jakiś cudzoziemiec wyjęłam z kieszeni kartkę papieru i napisałam to co wcześniej, tyle że "Rozumiesz co mówię" zmieniłam na "Umiesz to przeczytać?". Jakby jeszcze było mało, że się zgubiłam postać zaczęła się śmiać.
- I z czego rżysz - prychnęłam, zdając sobie sprawę że zrobiłam z siebie głupią

<pelerynko niewidko aka czerwony kapturku? :v>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope