Pierwszy raz ktoś wpuścił mnie do pokoju. Uśmiechnęłam się szeroko, po
mimo tego, iż wiedziałam, że bynajmniej za mną nie przepada. Szybko
rozejrzałam się po pokoju, nie różnił się za bardzo od mojego. Inny
układ mebli sprawił, że przez chwilę straciłam orientację.
- (...) rosołku? - usłyszałam tylko ostatnie słowo.
- Yyy, nie. Nie jestem głodna - znowu się uśmiechnęłam.
W czasie kiedy chłopak szukał łyżki, ja dalej przeczesywałam jego dom.
Jedyne co zauważyłam to, to że jego kwiatek nie jest zwiędły.
- Masz skrzypce?! - niemalże krzyknęłam z radości i szybko podbiegłam w ich stronę.
- Zostaw - wysyczał przez zęby Jonasz, który nie mógł szybko zareagować ze względu na rosół.
Delikatnie dotknęłam instrumentu i poszukałam smyczka. Już miałam
przyłożyć go do strun, gdy zimna dłoń wyrwała mi z rąk skrzypce.
Spojrzałam na chłopaka takim wzrokiem jakby wybił pół ośrodka.
- Mówiłem ci, nie dotykaj - rzucił oschle i wrócił do jedzenia zupy.
Westchnęłam, wstałam z kanapy, na której siedziałam i podeszłam do Jonasza.
- Opowiedz mi coś o sobie - spojrzałam mu prosto w oczy, opierając się łokciami o stół przy którym siedział.
Jonasz? Uwielbiam imię Jonasz, taka ci historyjka... xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz