Odwzajemniłam uśmiech. Gdy wreszcie udało okiełznać się bałagam leżących
pudełek, Kai-desu zaniósł je do swojego pokoju. Chwilę zajęło mu
rozpakowanie sterty, gdy w końcu mu się to udało, wyszedł z
pomieszczenia, dzierżawiąc paczkę "Hello Panda" (misiaczki z kremem w
środku), truskawkowe batoniki kit-kat oraz dwie tabliczki czekolady. Ja
natomiast postanowiłam nie rozstawać się ze swoimi Pocky.
Wspólnie zadecydowaliśmy, by przejść się po terenie ośrodka i przy
okazji zjeść coś, zbliżała się bowiem pora obiadu i wszystkim zaczęło
burczeć w brzuchach. Przy okazji będziemy mieli trochę czasu, by się
zaznajomić, w końcu, co by nie zrobić, jesteśmy obecnie w jednej grupie.
Szliśmy sobie spokojnie przez park Kwitnącej Wiśni, pałając się
widokami. Nie ma co, projektanci tego miejsca postarali się: Ogród
wyglądał nieziemsko. Tańczące na wietrze różowe płatki, w połączeniu z
jeziorkiem, przez którego biegł drewniany most, tworzyły niezwykły
klimat. Aż chciałoby się urządzić tu piknik. Podzieliłam się
spostrzeżeniem z towarzyszami.
-Dobry pomysł - przyznała Nanami.
-Może być - odparł Kai, po czym szturchnął łokciem Leilę - A ty, złośnico, co uważasz?
Ciemnowłosa odpowiedziała tylko milczeniem. Odkąd zeszliśmy na dół, nie
odezwała się nawet słowem. Szła za nami ze spuszczoną głową.
-Lei-chan, wszystko w porządku? - spytałam, zaniepokojona takim stanem rzeczy.
Dziewczyna przytaknęła lekko.
-Na pewno?
Powtórzyła gest.
Nie rozumiem... Co mogło spowodować tak nagłą zmianę zachowania? Chwilę
temu przepychała się z Kai'em w drzwiach, kłócili się jak stare, dobre
małżeństwo, a teraz milczy jak grób... Dziwne. Może podczas posiłku
będzie bardziej skora do rozmowy?
Postanowiłam chwilowo nie przejmować się zmienną osobowością Leili i
skupić się na znalezieniu jakiejś knajpki. Całe szczęście, drogowskazy
były dziś z nami. Jeden z drewnianych znaków, których było tu dość
sporo, skierował nas do restauracji "Pod Kwitnącą Wiśnią". Zadziwiająca
nazwa... Jak mogli wpaść na coś takiego?! Eh, mniejsza o tą niespotykaną
kreatywność...
By dotrzeć do restauracji, musieliśmy przejść przez most. Tak też
zrobiliśmy. Jadłodajnia usytuowana była na wysepce pośrodku jeziora.
Budynek przyozdobiony był w tradycyjny, japoński sposób. Zakochałam się w
tym miejscu od pierwszego wejrzenia. Weszliśmy do środka. Wystrój
również zachowywał klimat tradycji.
Usiedliśmy przy jednym ze stoliczków. Jak na tradycję przystało, zamiast
krzeseł do naszej dyspozycji były poduszki. Akurat, gdy zdążyliśmy
rozłożyć się ze swoimi rzeczami, podeszła do nas szupła, średniego
wzrostu kobieta w kimonie, z upiętymi wysoko włosami, w których
wplecione miała kwiaty.
-Witajcie, wędrowcy. Na imię mi Ayane i dziś będę do waszej dyspozycji.
- tu ukłoniła się lekko, po czym podała nam cztery upięte kokardkami
książeczki. Było to oczywiście nic innego, jak ciekawie opakowane menu. -
Podać na początek coś do picia?
-Nie, dziękujemy... Ale mam pytanie. Czy byłaby możliwość wzięcia
jedzenia na wynos? - spytał Kai, widocznie wciąż zainteresowany
realizacją mojego pomysłu z piknikiem.
-Ależ oczywiście - Ayane-chan uśmiechnęła się lekko.
Na nasze zamówienia nie czekaliśmy długo. Od razu wzięliśmy zapakowane w
urocze torebeczki z motywem pand (wiedzą, co dobre) jedzenie i
wyszliśmy, dziękując za miłą obsługę. Przeszliśmy przez most i, że nasze
brzuchy w sposób nieznośny domagały się napełnienia, postanawiając nie
łazić dalej, usiedliśmy nad jeziorem. Nie mieliśmy niestety koca ani
koszyka, więc nie był to piknik z krwi i kości, jednak nie przejęliśmy
się tym zbytnio. Wszyscy w ciszy poczęliśmy pochłaniać zamówione
pyszności.
Gdy nasze brzuchy były już pełne, zrelaksowani bliskością natury, położyliśmy się na trawie i poczęliśmy oglądać zachód słońca.
-Ale tu pięknie... - zauważyła Nami-kun.
Nikt nie odpowiedział, jednak myślę, że w duchu każdy się z nią zgodził.
Gdy słońce schowało się już za horyzontem, a delikatne podmuchy zaczął
zastępować chłodniejszy wiatr, postanowiliśmy, że pora się stąd zbierać.
-Wracamy już do ośrodka - zwróciłam wzrok na moich kompanów - Czy może wybierzemy się na miasto?
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz