Rozejrzałam się po naszym gronie. Najchętniej poszłabym już do swojego
pokoju i schowała się pod łóżkiem. Że też Sofia musiała zobaczyć jak się
irytuję.. Westchnęłam ciężko z powrotem spuszczając głowę. Reszta
zaczęła filozofować o tym co teraz robimy. Po krótkiej naradzie wyszło
na to, że pochodzimy jeszcze chwilę po mieście. Niech to… Miejmy
nadzieję, że nie potrwa to za długo. Pozostała trójka ruszyła przodem, a
ja spokojnym krokiem robiłam za ich cień. Może nie zdawali sobie z tego
sprawy, ale uważnie słuchałam każdego słowa w ich rozmowie.
Zrozumiałam, że zamierzają zakupić sobie jakieś drobiazgi do mieszkań. W
sumie ja też mogę sobie coś kupić. Wyjęłam trochę monet z kieszeni i
zacisnęłam je w piąstkę. Czułam na sobie wzrok ludzi, którzy
najwyraźniej nam się przyglądali. Zapewne wyglądałam teraz jak jakieś
dziwadło. Westchnęłam cicho, gdy nagle Sofia zwolniła kroku i
przyłączyła się do mnie. Przyglądała mi się chwilkę, po czym chwyciła
moją rękę i pociągnęła do przodu. Zanim się obejrzałam szłam z nimi, a
raczej pomiędzy nimi. Niestety moje szczęście jak zwykle mnie zawiodło.
Kai szedł obok i co jakiś czas mnie trącał lub dogryzał o coś. Niech
tylko poczeka aż zostaniemy sami. Uśmiechnęłam się złowieszczo na tą
myśl, ale dzięki włosom, które zakrywały moją twarz nikt tego nie
zauważył. Błądziliśmy po uliczkach sporo czasu. Ludzi zaczynało już
powoli ubywać, a sklepowe drzwi zamykały się. W ostatnim momencie
zdarzyliśmy do jakiegoś marketu gdzie było wszystko i to dosłownie.
Nasza grupa rozdzieliła się po różnych sektorach. Widocznie mamy bardzo
różne zainteresowania. Chodziłam od jednego działu do drugiego znudzonym
krokiem. Po drodze chwyciłam też nowy smyczek do skrzypiec. Może się
przydać, bo mojego nie zauważyłam nigdzie w moim mieszkaniu. Nagle coś
zwróciło moją uwagę. Broń palna. Z zaciekawieniem stanęłam między
metalowymi półkami oglądając poręczne pistolety i inne kalibry. Skupiłam
się na tym do tego stopnia, że nie zauważyłam nawet zbliżającego się
Kai’a. Stanął za mną, po czym zniżył się do mojego ucha.
- Uważaj, bo jeszcze sobie palce po odstrzelasz - wyszeptał złowrogo na co przeszedł mnie nagły dreszcz
Nie zdążyłam się nawet obrócić, a odsunął się lekko i zaśmiał
złowieszczo. Stanęłam naprzeciw niego podnosząc głowę. Co do… No muszę
przyznać, że mnie zaskoczył. Odłożyłam towar na półkę i posłałam mu
wkurzone spojrzenie. Odwróciłam się na pięcie z powrotem do półki, a
chłopak stanął obok mnie.
- Co ty tam wiesz - warknęłam niespokojnie wkładając do koszyka ze dwa
lepsze kalibry. Przeglądałam wszystko jeszcze chwilkę, gdy chłopak
sięgnął dłonią do mojego koszyka. Wyciągnął smyczek i spojrzał na mnie z
rozbawieniem w oczach
- A to? Co to ma być? - zaśmiał się ironicznie
- Nie interesuj się - wyrwałam mu go z ręki i ruszyłam do innego sektoru
Błądziłam tak jeszcze chwilkę, po czym stanęłam przy kasie. Jak na złość
chłopak stanął zaraz za mną. Teraz jakoś się nie czepiał. Może jednak
jest w nim odrobina normalności? Kto to wie… Wyszliśmy ze sklepu całą
grupą. Z siatkami usiedliśmy w pobliskim parku. Dziewczyny siedziały na
ławce, a ja z chłopakiem (oczywiście jak najdalej od siebie) na trawie
naprzeciw ich. Oni zaczęli o czymś tam rozmawiać. Teraz nie interesował
mnie zbytnio temat. Pochyliłam się lekko do tyłu i opierając na dłoniach
uniosłam głowę. Niebo wyglądało tak pięknie. Miliony gwiazd połyskiwały
jasno razem z księżycem w pełni mimo lamp i świateł w mieście. Nagle
ktoś szturchnął mnie łokciem. Wróciłam na ziemię i zdezorientowana
spojrzałam na swoich towarzyszy.
- Ziemia do Leily - zaśmiała się Sofia i wskazała na kapitana
- A ty jakie masz moce? - zapytał z zaciekawieniem
Westchnęłam ciężko i z powrotem spuściłam głowę. Po co im to? Nie
specjalnie chce mi się rozmawiać. Kai nie ustępował i cały czas
wpatrywał się we mnie tymi swoimi czerwonymi oczkami. Nieźle mu się
oberwie za to wszystko. Z niechęcią powiedziałam niektóre ataki, żeby
dali mi święty spokój. Jakimś cudem udało mi się. Położyłam się na
trawie nawet nie zważając na to, że Kai nadal siedzi dosyć blisko mnie.
Pewnie znowu będzie się zaczepiać. I miałam rację. Co jakiś czas
odwracał się do mnie lub też się kład i śmiał się z mojego zachowania.
Jeszcze się policzymy… Gdy wreszcie się nagadali i podnieśli tyłki
skierowaliśmy się do ośrodka. Tym razem szłam obok nich, a nie za. Jakoś
tak lepiej mi się ich słuchało. Było już strasznie ciemno. Jedyne o
czym marzyłam to wreszcie usiąść sobie w spokoju i napić się czegoś
ciepłego. Zanim się obejrzałam staliśmy pod budynkiem mieszkalnym.
Weszliśmy cicho przez drzwi i zaczekaliśmy na windę. Dopiero teraz
przyjrzałam się ich siatkom. Zrobili niezłe zakupy szczerze mówiąc.
Stałam z tyłu więc tez jako ostatnia miałam szansę wejść do windy.
Niestety wszyscy tak się rozłożyli z zakupami, że jedyne wolne miejsce
było obok Kai’a. Westchnęłam i rozejrzałam się.
- To ja może pójdę schodami… - powiedziałam ponuro, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić Sofia wciągnęła mnie do środka
Z wielką niechęcią stanęłam obok tego gbura odwracając głowę.
Najmłodsza z nas westchnęła na ten widok i uśmiechnęła się. Nie chcę
wiedzieć co sobie myśli, ale lepiej by tego nie mówiła. Na szczęście po
chwili winda otwarła się. Wypakowali się z torbami na korytarz. Stanęłam
ciut dalej przyglądając się ich rozmowie. Próbowali umówić się na jakiś
trening, spotkanie czy co w południe, ale nie specjalnie im to wyszło.
Po dłuższej naradzie dziewczyny weszły do swoich mieszkań. Oczywiście
jak na złość ja mieszkam obok chłopaka na drugim końcu korytarza.
Westchnęłam ruszając przed siebie, ale on jak zwykle mnie dogonił. Niech
tylko coś powie, a nieźle mu się oberwie…
(Kai?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz