-Oczywiście- uśmiechnęłam się odsuwając lekko by zrobić mu miejsce w
przejściu i biorąc od niego butelkę z dziwnym niebieskawym płynem.
Ukyo zachwiał się lekko w progu, lecz jak na razie nic nie wskazywało na stan podpicia.
-Hmm..Co to jest?-spytałam patrząc na butelkę ozdobioną kokardą ręcznej roboty.
-Spróbuj, a się przekonasz- zagadkowy uśmiech na ustach znajomego
jeszcze bardziej mnie zaintrygował-Najlepiej teraz..Chodźmy do salonu..a
i ten..przynieś mi też szklaneczkę
Zaśmiałam się i pokiwałam głową. Rozkład naszych mieszkań był taki sam
więc Ukyo szybko znalazł się w salonie, a ja w kuchni przygotowywałam
szklanki. Z dwoma literatkami i podarowaną butelką szybko przeszłam do
drugiego pomieszczenia. Usadowiłam się przy małym stoliku na przeciwko
Ukyo i podałam mu szklankę. Po otwarciu butelki rozniosła się z niej
przyjemna słodkawa woń cukierków lodowych...
-Lej śmiało! Dziś robiona! Próbowałem już trochę przed przyjściem tu i
jest w prost genialna-im więcej mówił tym bardziej słowa zamieniały się w
lekkie seplenienie.
Spróbowanie tego "genialnego napoju" tylko utwierdziło mnie co do
upojenia Ukyo. Skrzywiłam się lekko, gdyż pierwszy łyk był odrobinę za
duży
Chłopak zaśmiał się
-Powoli, powoli..Delektuj się tym i czuj cudowny smak iceówki!-jednak
sam postanowił mieć swoje słowa gdzieś wybijając praktycznie na raz całą
szklankę i nie zrobił nawet najmniejszej minki.
Trunek traktował jak oranżadkę...Błyskawicznie nalał sobie drugą szklankę podczas gdy ja nie dopiłam swojej nawet do połowy.
Rozmawiając popijaliśmy tą wódkę..i z każdym łykiem co raz bardziej mi
smakowała. Już po pierwszej literatce czułam lekkie zawroty głowy, ale
pewien siebie kolega sącząc trzecią już szklankę dolał mi drugą. W ten
sposób uleciało już 3/4 butelki.
-Ukyoooo...dlaczegoo to takie doobre?-pytałam przeciągając litery, a język mi się plątał
-Domowa robota się wie!-powiedział, lecz ja słyszałam tylko coś w stylu "Omoa bota s we"
Zaśmiałam się.
Opróżniliśmy całą butelkę. Oboje mięliśmy już dosyć. Ja po dwóch, on po
czterech szklankach. Leżeliśmy z głowami na stole i śmialiśmy się albo
sepleniliśmy.
-Ukyoooo- podpełzłam do niego i uderzyłam go lekko w plecy-Ne spi tu bo ja nie kce....
-Ooo? Co mwisz?- mruknął patrząc na mnie,a oczy mu się lekko już zamykały
Chyba opróżnienie całej flaszki nie było dobrym pomysłem...
(Ukyo?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz