piątek, 14 sierpnia 2015

Od Rick'a - Do Vanilli

Przewróciłem się na lewy bok, mrucząc pod nosem. Nienawidzę poranków. Są gorsze niż poturbowanie przez stado psów w poniedziałek. Mój brat nauczył się by już więcej nie kusić losu...
Przez beżowe zasłony przebijało się światło, które padało, jak na ironię, na moją twarz. Ręką szukałem drugiej czarnej poduszki, która zawieruszyła się, gdy rzuciłem nią w budzik. W efekcie zepsułem tego małego szatana. Trudno. Bez budzika każdemu żyje się lepiej.
W końcu do mojej ręki wpadła czarna poduszka. Podniosłem ją z ziemi i zasłoniłem sobie twarz. Była tak przyjemnie chłodna, że aż szkoda, że po chwili musiałem wstać od niechcenia. Nie przeleżę jednak całego dnia. Nie mam ochoty go marnować. W końcu normalnie trafiłbym na bróg, leżąc tylko w łóżku. Ta, ale czy to było normalne? No właśnie nie. Przetrzymywanie kogoś wbrew jego woli, pod pretekstem zabicia, gdy uciekniesz... czy to jest normalne? Poprawka. Czy takie coś jest legalne? No tak, zapomniałem, że rządowym wszystko można. Potrafią zabić zwykłego człowieka, który właśnie co wysiadł z samochodu. Potem wmówią ci, że to jakiś niebezpieczny przestępca. Co z tego, że nie jest podobny? W końcu mógł zoperować sobie ryja, tak by nikt go nie poznał. Przynajmniej tak wmawiają ludziom. Tak, więc psy rządowe potrafią zrobić wszystko.
Przebrałem się i wyszedłem z domu. Ach wiosna. Jak się cieszę, że nie mam uczulenia na pyłki, bo to cholerstwo jest wszędzie. Już na samym wyjściu mój wzrok przykuły kremowe włosy i rozkloszowana sukienka. Vanilla. Krzyknąłem do niej i dogoniłem.
- Cześć- mruknęła.
- Nadal jesteś na mnie zła?- spytałem od razu. Zdziwiła się nie lada. Uniosła pytająco, nie rozumiejąc o co chodzi. - Chcę cię przeprosić, za tamte wydarzenie związane z grą w butelkę.- wyjaśniłem szybko.
Dziewczyna przez chwila patrzyła w ciszy po czym prychnęła.
- Przestań... to było dawno. Mogę iść?
- Nie- schowałem ręce do kieszeni i objąłem ją ręką na wysokości jej ramienia.- Co powiesz by wieczorem przejść się do klubu?
- Ta... yhy i co jeszcze?- skrzyżowała ręce na piersi i zdjęła moją rękę z niej.
- No dawaj, to przecież tylko spotkanie. Nie zaszkodzi ci się wyrwać- nalegałem. W niektórych sprawach byłem bardzo uparty, to była jedna z nich.
- Nie odpuścisz?- zmarszczyła brwi, tutaj miała całkowitą rację. Skinąłem głową z zawadiackim uśmiechem.

* * *

- Na pewno nie chcesz niczego wypić? Mają tu dość dobre drinki- mruknąłem opierając się o bar i spoglądając na Vanillę. Koniec końców udało mi się ją przekonać do tego by ze mną poszła. Przyznam, że nie było to prostą rzeczą.
- Tak na pewno- powtórzyła po raz trzeci. Nie zdziwiłbym się gdyby była lekko poirytowana.
- Trudno.
Do moich uszu dobił się dość fajny kawałek. Przynajmniej jakaś porządna muzyka raz na jakiś czas.
- No dawaj jeden kieliszek i idziemy na parkiet- podsunąłem jej alkohol, a ta się skrzywiła.
- Powiedziałam już: "nie".
- Przecież to ci nie zaszkodzi tak? A jak jednak to zrobi, możesz dać mi w ryj przeboleję.
- Kusząca propozycja, ale nie- była bardziej uparta niż ja, ale lubiłem to w niej.
- To trudno- chwycił ją za rękę i pociągnął na parkiet, przycisnął ją lekko do siebie.

< Vanilla, takie z dupy trochę xd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope