Pierwszym co poczułem był okropny ból z tyłu głowy. Z trudem, ale udało
mi się otworzyć oczy. Byłem w jakimś zaciemnionym pomieszczeniu. Dopiero
po chwili dostrzegłem ludzi wokół mnie. Nie bardzo wiedziałem co tu się
dzieje, ale na szczęście nasi kochani naukowcy dali nam zegarki z
informacjami. Z nich dowiedziałem się, że żeby nas sprawdzić urządzili
nam bitwy grupowe. I jeszcze w dodatku byli tak kochani żeby mnie jakby
nie patrzeć nowicjusza mianować kapitanem drużyny. Gratuluję
inteligencji. Przyjrzałam się dokładniej trójce ludzi i w jednym z nich
rozpoznałem... Mei! Pozostałej dwójki nie znałem.
- Eee... Więc wychodzi, że będziemy razem w drużynie... Jestem Vincent - zacząłem.
- Nazywam się Mei.
- Cinia - przedstawiła się blondynka.
- Riuki - to był ten dziwny chłopak z metalową opaską na twarzy.
- Ten... Skoro znamy już swoje imiona to może... Podzielmy się bronią -
to zabrzmiało jak "podzielmy się opłatkiem", ale co ja poradzę, że w
towarzystwie tych ludzi czułem się niepewnie. Jakby mieli mnie zaraz
rozszarpać na strzępy.
- Świetny z ciebie kapitan nie ma co - zakpiła blondynka. - Potrafisz powiedzieć coś bez jąkania się?
Już chciałem jej odpowiedzieć, ale ugryzłem się w język. Byłem pewien,
że gdyby chciała już po kilku sekundach był nie żył. Tak samo lepiej nie
denerwować tego z opaską, on roztaczał jeszcze gorszą aurę.
<Mój przerażający Team`ie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz