Wstałam dzisiaj dość późno, bo koło godziny trzynastej. Ubrałam się, po
czym poszłam na trening. Strasznie tego nie lubiłam, ale niestety to
było obowiązkowe dla każdego projektu w tym ośrodku, przynajmniej z
tego, co wiedziałam. Doszłam na miejsce, po czym przyjął mnie jeden z
naukowców, więc zaczęłam ćwiczyć. Po godzinie miałam kilka minut
przerwy, ale i tak miałam już całkowicie dość tych ćwiczeń. Potem była
druga godzina, na szczęście przyjemniejsza, ale i tak męcząca. Po
treningu poszłam do domu i rzuciłam się na łóżko, ponieważ nie miałam
siły na robienie czegokolwiek. Zasnęłam na jakąś kolejną godzinę, a gdy
się obudziłam, sprawdziłam pocztę elektroniczną, jak zawsze. Po tym
poszłam do sklepu komputerowego zobaczyć, czy są dyskietki, bo ostatnio
nie można było kupić, pewnie dlatego, że od bardzo dawna się ich nie
używa. Na szczęście sprzedawca kilka znalazł, więc zaproponował mi
kilka. Kupiłam dwie, sprzedawca mi je wyczyścił z danych magnesem, a
następnie wzięłam je ze sobą, a po zakupie z nimi poszłam do domu.
Słońce bardzo mocno świeciło, było bardzo ciepło. W okolicy było
niewiele osób, a co jakiś czas przejeżdżał pociąg. Ja wolnym krokiem
szłam do apartamentowca, w którym było moje mieszkanie.
Spoglądałam na drzewa i kwiaty, które ładnie rosły wzdłuż chodnika.
Jeden czerwony, drugi niebieski, trzeci biały i tak dalej. Wszystkie
ładnie wyglądały. Spojrzałam w górę, gdzie ujrzałam niebo z niewielkimi
obłoczkami lecącymi powoli zgodnie z kierunkiem wiatru, a czasem
zakrywającymi słońce na kilka chwil.
Doszłam do miejsca, w którym był bardzo fajny skrót do apartamentowca, w
którym mieszkam. Skręciłam tam, po czym przeszłam kilkadziesiąt metrów,
ale gdy wyszłam, wleciałam na kogoś. Wszystko wyleciało mi z rąk, a ja
upadłam do tyłu, a po chwili zaczęłam się mocno czerwienić.
- Przepraszam... - cicho powiedziałam do chłopaka, na którego wpadłam, po czym zebrałam dyskietki i wstałam.
<Roxel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz