No ona chyba naprawdę śni, nie będę z nią spał po za tym i
tak już jestem za miły, za uroczy i w ogóle rzygam tęczą. Co ja tutaj w ogóle
robie nie powinienem być teraz u siebie. To wszystko zaszło jakoś za daleko.
-To jest… karą. – warknąłem od razy siadając i próbując
wygramolić się z pod kołdry.
-Jesteś podły. Nie lubisz spać z dziewczyną ? Po za tym
rumienisz się..
-Tia ? Żebym ja ci za raz nie zaczął wypominać co ty
zrobiłaś. – warknąłem powoli wstając z jej łóżka. Sięgnąłem ręką po opaskę i za
raz nałożyłem ją z powrotem na oko.
-No weeeź… Riuki…- usiadła sobie na łóżku jak takie małe
dziecko i przetarła oczy. Oparłem się prawą ręką o materac i nachyliłem lekko
nad nią.
-Udawaj, że to co tutaj zaszło nigdy się nie zdarzyło okey ?
– powiedziałem dość szorstko. Mogło ją to zdziwić, ale może zna mnie na tyle by
to zrozumieć.
-Ej a dlaczego mnie pocałowałeś ?
-Zadajesz za dużo zbędnych pytań. – wymamrotałem podchodząc
do drzwi. Nie chce żeby myślała że było to jakieś wyznanie miłości czy coś, ale
nie chce też jej ranić słowami, że nic do niej nie czuje, więc może po prostu
nie odpowiem. Chwila… ja jej nie chce ranić ? Coś jest ze mną nie tak. Dzisiaj.
Sam będę musiał o tym wszystkim zapomnieć i choć dla niej może być to bolesne
jakoś muszę to przeżyć. Wyszedłem z wielkim trudem z jej mieszkania i
skierowałem się do swojego. Gdy tylko znalazłem się w swoim pokoju położyłem
się od razu i spojrzałem w sufit. Uniosłem dłoń i za raz dotknąłem opuszkami
palców swoich ust. Jej wargi były takie słodkie….
No i znowu myślę o czymś, o czym nie powinienem.
Przewróciłem się na bok i już za chwile spałem.
[…]
Rano mój osobisty budzik oczywiście musiał wparować mi przez
balkon bo przecież wczoraj zapomniałem go zamknąć. Usiadła na mnie i zaczęła
mnie dźgać palcami. No za raz się zdenerwuje. Wystawiłem rękę z pod kołdry i
zepchnąłem ją z łóżka na ziemie. Słychać było tylko ciche „Auć”.
-Riuki no wstawaj bo mi się nudzi…
-Nie mój problem. Idź się pobaw z innymi dziećmi – warknąłem
– I daj mi spokój….
-No, ale….
-Spadaj. – prychnąłem przykrywając się kołdrą.
Ostatecznie i tak udało jej się zwalić mnie z łóżka a potem
jeszcze wywlec z pokoju.
-Cinia…… daj ty mi już spokój co ? – spojrzałem na nią z
góry – Nie ciągaj mnie jak zabawkę bo mnie to męczy. Przez ciebie staje się
milusi a tak nie może być. Po za tym wczoraj to wszystko było przez ciebie..
-No wiem, przecież jak zawsze.. – wkurzyła się już
-No i dobrze że wiesz. Dzień dziecka się skończył więc goń
się bawić sama… pchlarzu… - wyrwałem z uścisku swoją dłoń i skierowałem się do
łóżka.
( Cinia ? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz