sobota, 14 marca 2015

Od Daryla

Blondyn spojrzał w lustro podziwiając swoje odbicie. Uśmiechnął się czarująco do własnego oblicza. Chwilę potem wrócił do normalnej dziennej krzątaniny. Właściwie nie do końca normalnej. Daryl kręcił się po pokoju i sprawdzał czy broń jest na swoim miejscu. Nikt nie był w stanie odpowiedzieć, skąd młody chłopak ma takie rzeczy. I dlaczego nie zostały natychmiast skonfiskowane przez naukowców. Stanął przy drzwiach, prawie gotowy do wyjścia. Złapał swój ukochany pistolet, i schował go do futerału przy pasku. Odbezpieczony, bo w końcu nie wiadomo co może się zdarzyć. Na przykład jakby kogoś zastrzelił bez broni palnej? Otworzył drzwi swojego apartamentu, wychodząc na korytarz. Następnie efektownie trzasnął nimi, tak że wszystkie spojrzenia skierowane zostały na niego. Był w centrum uwagi, a przecież o to mu tylko chodziło. O ten podziw w oczach słabszych od niego. Beznadziejnych ludzi, podobnych bardziej do bydła niż do osób. Ich zachwyt i bezwzględny posłuch wprawiały go w dobry humor. Daryl ruszył na niższe piętro pełen samozadowolenia. Dzień zapowiadał się naprawdę dobrze. Zeskoczył zgrabnie z ostatnich schodków. W okół niego przechodzili zajęci swoimi sprawami mieszkańcy ośrodka. Chłopak dotknął opuszkami palców karty, schowanej przy pistolecie. Zawsze wolał się upewnić, czy jest ona we właściwym miejscu.
Ruszył przed do przodu rzucając przechodniom bystre spojrzenie fiołkowych oczu. Tak jak się spodziewał, posłusznie schodzono mu z drogi. Najwyraźniej wyczuwali, że lepiej z nim nie zadzierać. Kątem oka dostrzegł niską dziewczynę. Stała w kącie ze spuszczoną głową najwyraźniej czekając, aż największy tłum opuści korytarz. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia ruszyła przed siebie, najwyraźniej z zamiarem opuszczenia tego miejsca. Cóż, prawie jej się udało. W pośpiechu nie zauważyła samotnego blondyna, który stanął jej drodze. Uderzyła w niego, po czym upadła na ziemię. Spojrzał na nią, fioletowymi oczami, z początku pełnymi zadumy.
- Uch...przepraszam...- wyjąkała próbując się podnieść. Twarz chłopaka wykrzywił grymas złości. Bez żadnych skrupułów podciął wstającej dziewczynie nogi, tak że znów znalazła się na podłodze. Otworzyła szeroko, sarnie, przestraszone oczęta.
- Jak łazisz?!- warknął nie przyjaźnie i wymierzył w nią bronią. Zbladła przerażona jego gwałtowną reakcją. To mu się podobało. Gdy wzbudzał strach, czuł się jakby jednocześnie zyskiwał szacunek. Ludzie z korytarza w większości znikli, a ci którzy zostali odwrócili spojrzenia, najwyraźniej nie chcąc mieszać się w konflikt.
- Nie...strzelaj...proszę...- wyszeptała drżąc jak listek na wietrze. Jej blada dłoń powędrowała do kieszeni.
- Łapy precz od Arcany!- syknął. Cofnęła pospiesznie rękę. - Jak będziesz coś kombinować to odstrzelę ci łeb! Myślisz że nie dam rady?!- dodał. W oczach jego ofiary zabłysły łzy. Poczuł satysfakcję. Osiągnął to co chciał. Właściwie to nie planował dzisiaj nikogo mordować, choć gdyby dziewczyna zrobiła coś nie po jego myśli - nie wahałby się pociągnąć za spust.
- Jak się nazywasz?- zapytał już nieco spokojniej jednocześnie opuszczając broń. Schował pistolet do futerału.
- Rosie...-wydukała. Pochylił się i złapał ją za ramię ciągnąc do góry i stawiając na nogi. Jej oddech był ciężki i urywany po stresie, który pojawił się przez pistolet wycelowany w głowę. Puścił ją nie zwracając uwagi na to czy stoi, czy też znowu ląduje na ziemi.
- Daryl. - rzucił tylko w ramach przedstawienia.

< Rosie? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope